Na ten Czas cz. 2

 
Moi Drodzy,
 
„Na ten Czas” – tak zatytułowałem wiadomość do Was wszystkich, którzy przez kolejne kilka dni będziecie mogli jeszcze raz zmierzyć się z rozważaniami i muzyką zawartą na naszej płycie „Nowa Nadzieja – Zawierzenie. Gra idzie o człowieka, o Europę”. Płycie, której już sam tytuł daje do myślenia i do podjęcia go w głębi serca każdego z nas, i w odniesieniu do tego Czasu, który teraz przeżywamy, Czasu Wielkiego Postu, i do tego Czasu, który jest Czasem zmagania się każdego z nas z sytuacją epidemii choroby Koronawirusa (COVID-19) w naszej Ojczyźnie.

Pierwsze rozważanie jest zatytułowane: „Nadzieja jako akt powiernictwa” i kończy się jakże ważnymi, i aktualnymi słowami: „Taka chwila, jaką teraz przeżywacie, jest dla każdego z was próbą jakiejś nadziei”.

Z pozdrowieniami

Adam M. Cieśla
 


 

Szumi dolina


 

Śmierć, jako radosna siostra


 

Śmierć, jako radosna siostra
 
Oto przychodzi na człowieka nieszczęście. Prawdziwa dobroć człowieka wtedy się objawia, kiedy spotyka się z nieszczęściem. Najczęściej człowiek ucieka od nieszczęścia, od jego widoku, od myśli o nieszczęściu. Ludzie opowiadają o własnych nieszczęściach, ale nie chcą słyszeć o nieszczęściach innych ludzi. Dlatego tak trudno im być dobrymi.

Kiedy znajdujemy się w kościele, przynosimy do kościoła sam smutek, wynosimy z kościoła smutek. Religia często jest dla nas jeszcze jednym utrapieniem, jeszcze jednym źródłem lęku.

Ale najbardziej człowiek lęka się śmierci. Lęka się choroby, bo ona prowadzi do śmierci. A potem lęka się śmierci, bo mu się wydaje, że to jest jego największe zło. Postraszysz człowieka śmiercią, a będziesz miał z tego człowieka niewolnika. Ale śmierci także nie należy się bać. Bo naprawdę nie ma śmierci. Jest zmartwychwstanie.

Przeżywamy przecież ciągle tajemnicę Zmartwychwstania. Śmierć cielesna – jakżeż człowiek boi się tej śmierci cielesnej! Ile troski, ile wysiłku wkłada w to, żeby się od tej śmierci uwolnić, żeby przynajmniej trochę oddalić od siebie dzień umierania. Człowiekowi się wydaje, że śmierć jest największym jego wrogiem. Ale kto tak myśli, ten będzie w życiu zawsze nieszczęśliwy.

Święty Franciszek odkrywa, że śmierć to także siostra człowieka. „ Panie, bądź, pochwalony przez naszą siostrę śmierć cielesną, której żaden żyjący człowiek ujść nie zdoła” – ale to jest siostra, to nie jest wróg, to jest nasza siostra. I stąd ta ogromna franciszkańska radość. Oni to dali wyraz temu niezwykłemu, głębokiemu doświadczeniu religijnemu: kto ma Boga, ten wraz z Bogiem ma cały świat. A kto nie ma Boga, ten choćby nie wiem co miał, naprawdę nic nie ma, bo przyjdzie dzień, że to wszystko straci.

Św. Franciszek pokazuje nam, że miarą chrześcijaństwa jest nie tylko to, że człowiek żyje bez grzechu, ale także to, że nie ma w sobie poczucia nieszczęścia. I do dnia dzisiejszego duch franciszkański jest żywy, i panuje w Kościele wtedy, kiedy ten Kościół i to chrześcijaństwo tworzy i rodzi ludzi szczęśliwych. Bo wtedy dla nich powstaje wielka okazja: okazja przemiany zła w dobro. Tak jak pisał Św. Paweł w Liście do Rzymian: „ Nie daj się zwyciężać złu, ale zło dobrem zwyciężaj” .
 


 
Zobacz poprzednią część, kliknij tutaj