Stańmy znowu w obliczu Jezusa Chrystus. Królestwo Boże, które On obiecuje, nie polega na przemianie warunków ziemskiego bytowania (co zresztą, zgodnie z naszym doświadczeniem, w istocie niewiele zmienia). Królestwo Boże istnieje w człowieku, którego dotknął palec Boży i który pozwala przemienić siebie w syna Bożego (Łk 6,35; Mt 5,9.45). Rzecz jasna, że może to nastąpić ostatecznie tylko poprzez śmierć. Stąd „Królestwo Boże” i „zbawienie” w pełnym swoim wymiarze wiąże się z konieczności ze śmiercią.
Podobieństwo doświadczeń, których doznało nasze stulecie, z zasadniczym wzorcem orędzia nowotestamentowego ma w sobie – dla tego, kto je dostrzega – coś zdumiewającego i zarazem przerażającego. Podobieństwo to bowiem łączy się z fundamentalnym przeciwieństwem w postawie duchowej.
Człowiek pragnie całkowitej emancypacji, to znaczy: chce wolności niczym nie ograniczonej i chce równości, która wyzwoli go z wszelkiego wyobcowania i w której osiągnie jedność z samym sobą, z ludzkością i naturą. Człowiek pragnie więc boskości. I – jak nam mówi, Nowy Testament – słusznie jej pragnie. Rzecz w tym, że szuka jej na całkowicie fałszywej drodze.
Źródło: Eschatologia – śmierć i życie wieczne, Benedykt XVI (Joseph Ratzinger), str. 79