Zlikwidować rodzinę jako instytucję szkodliwą społecznie. Znów ktoś chce uszczęśliwić ludzkość

Pod koniec zeszłego roku na anglojęzycznym rynku wydawniczym ukazała się książka pod znamiennym tytułem „Abolish the Family. A Manifesto for Care and Liberation” (Znieść rodzinę. Manifest opieki i wyzwolenia). Jej autorką jest angielsko-niemiecka feministka Sophie Lewis pracująca w Brooklyn Institute for Social Research, gdzie prowadzi m.in. kursy na temat gender, transpłciowości i queer. Współpracuje również z organizacją Open Democracy finansowaną przez George’a Sorosa.

Główną tezą jej pracy – jak można domyślić się z tytułu – jest postulat całkowitej eliminacji rodziny, przedstawionej jako instytucja toksyczna i szkodliwa dla społeczeństwa. Zdaniem autorki rodzina nie jest strukturą sprzyjającą pielęgnowaniu miłości i intymności między ludźmi, ponieważ sankcjonuje wszelkie nadużycia, a przede wszystkim ustanawia stosunek właścicielski mężczyzn do kobiet i dzieci.

Odebrać dzieci rodzicom

Lewis nie posiada się z oburzenia na samo wspomnienie, że rodzice „prywatyzują opiekę” nad nieletnimi. Dlatego trzeba, według niej, wyzwolić dzieci z zależności, w jakiej pozostają one wobec ojców i matek. Najlepiej zrobić to przy pomocy władzy publicznej. Wynika z tego logiczny wniosek, że skoro dzieci są obecnie „sprywatyzowane” przez rodziców, to powinny zostać „znacjonalizowane” przez państwo. W rezultacie – jak argumentuje – „będziemy okazywać większą troskę i większą miłość dla wszystkich”.

Według autorki, skoro pandemia Covid stała się szansą, by dokonać wielkiej przebudowy świata, to należy z tej okazji skorzystać i zająć się także zniesieniem rodziny. Zdaniem feministki należałoby ten proces rozpocząć od zlikwidowania domowych kuchni. Mężczyźni i kobiety powinni zamieszkać razem, przygotowując posiłki we wspólnych kuchniach albo żywiąc się w bezpłatnych stołówkach publicznych.

Warto przypomnieć, że tego rodzaju komunistyczną gminę stworzył już w pierwszej połowie XIX wieku utopijny socjalista Robert Owen, jednak jego eksperyment zakończył się kompletnym fiaskiem. Zbudowany był bowiem na fałszywej antropologii, całkowicie ignorującej naturę człowieka.

Komunistyczne inspiracje

Sophie Lewis zna zresztą dobrze historię „emancypacji”. Sama przypomina, iż postulat zniesienia rodziny był obecny już w programie komunistycznym głoszonym przez Marksa i Engelsa. Feministka nie ukrywa też swojej fascynacji Aleksandrą Kołłontaj, która jako komisarz ludowy w pierwszym rządzie bolszewickim Lenina wcielała w życie zasady sowieckiej rewolucji seksualnej. Inspirację czerpie również z prac amerykańskiej abolicjonistki Ruth Wilson Gilmore, domagającej się likwidacji więzień i policji (nic w tym dziwnego, skoro rodziny są swego rodzaju więzieniami, zaś ojcowie rodzin – policjantami).

Sophia Lewis świadoma jest trudności, jakie wiążą się z likwidacją rodziny. Przeszkodą może być przede wszystkim to, że istnieją ludzie, którzy – o zgrozo! – kochają swoje rodziny. Stykając się z tego rodzaju problemami marksiści mieli zawsze gotową odpowiedź: po prostu część ludzi ma fałszywą świadomość i nie rozumie swojego obiektywnego interesu. Należy więc ich uświadomić.

I tym właśnie uświadamianiem zajmuje się Sophia Lewis. Ludzie rozsądni z pewnością uznają jej postulaty za absurdalne i niebezpieczne. Ale przecież ktoś ją zatrudnia, ktoś ją finansuje, ktoś wydaje jej książki, ktoś traktuje ją poważnie. I nie są to wcale osoby z marginesu społecznego, lecz ze środowisk opiniotwórczych. A skoro to robią, skoro ją promują, to znaczy, że mają w tym swój cel. Jaki? To już pozostawiam domyślności Czytelników.

 


Grzegorz Górny
wpolityce.pl