Mikołaj Bierdiajew “Nowe Średniowiecze” – cz. 4 rozdział 3

Zapraszamy do lektury “Nowego Średniowiecza” autorstwa Mikołaja Bierdiajewa, jednego z najwybitniejszych przedstawicieli idealistycznej filozofii rosyjskiej, który szuka prawdy chrześcijańskiej jako jedynej absolutnej prawdy, z której wypływa, jako logiczna konieczność – sprawiedliwość chrześcijańska. Autor stawia problemy i rzuca zwarte rozwiązania wskazując czytelnikowi drogi przez bogaty labirynt zagadnień. Wysiłek włożony w poznanie “Nowego Średniowiecza” może stanowić nieocenione korzyści dla własnego rozwoju duchowego. 

 

III

 

Włodzimierz Sołowjow mówił, że aby pokonać socjalizm, należy uznać jego prawdę. Nie można walczyć z socjalizmem za pomocą „burżuazyjnych idei”, nie można przeciwstawiać mu społeczeństwa kapitalistycznego i burżuazyjno-demokratycznego w stylu XIX i XX wieku. Burżuazyjne bowiem spo­łeczeństwo zrodziło socjalizm i do niego doprowadziło. So­cjalizm jest kością z kości i krwią z krwi kapitalizmu. Obydwa stoją na tym samym gruncie; ten sam duch, a raczej ta sama negacja ducha kieruje niemi. Ateizm swój socjalizm otrzymał w spadku po burżuazyjno-kapitalistycznem społeczeństwie XIX wieku, w rzeczywistości najbardziej ateistycznem, jakie znały kiedykolwiek dzieje. W społeczeństwie tem był już spa­czony całkowicie właściwy stosunek człowieka do człowieka i człowieka do materialnej natury. Ekonomizm cywilizacji XIX wieku wynaturzył hierarchiczną organizację społeczeństwa i zrodził materializm ekonomiczny, który jest dokładnem odzwierciadleniem istotnego stanu, w jakim znajdowała się cy­wilizacja XIX w. Wówczas istotnie życie duchowe było tylko nadbudową, odbiciem, przystosowaniem do procesów mate­rialnych. Hołd Mamonie zamiast Bogu cechuje zarówno ka­pitalizm, jak i socjalizm. Socjalizm nie jest bynajmniej utopią czy marzeniem, ale realną groźbą i przestrogą dla chrześcijań­skich narodów, surowem przypomnieniem im o tem, że nie tylko nie wypełniły one testamentu Chrystusa, ale od niego odstąpiły. Uzasadnia się niekiedy kapitalizm w ten sposób, że natura ludzka jest zła, że przemocą tego zła nie da się usunąć, podczas gdy istota socjalizmu suponuje, iż natura ludzka jest dobra. Ale zapomina się, że może nastąpić okres dziejowy, gdy zło natury ludzkiej, właśnie zło, przyjmie nową formę. Zło rodzi socjalizm. Kapitalizm jako duchowo-etyczna kategoria zjawił się dlatego, że natura ludzka pogrążona jest w źle. Ale i socjalizm powstał też z tej samej przyczyny. Odstępstwo od wiary chrześcijańskiej, zdrada duchowych zasad i duchowych celów życia muszą po stadium kapitalistycznem doprowadzić do stadium socjalistycznego. Albo trzeba naprawdę zacząć realizować chrześcijaństwo i zwrócić się ku duchowemu życiu, odtworzyć hierarchiczną i normalną strukturę życia, podporząd­kować ekonomikę duchowi, zamknąć politykę w odpowiednich dla niej ramach.

Socjalizm uważa, iż zawiera w sobie treść i cel, i to praw­dziwą treść i prawdziwy cel. I tem różni się od demokracji, która jest gotowa przyjąć zupełnie mechanicznie każdą treść i każdy cel. Socjalistyczna treść życia i socjalistyczny cel życia mają tę właściwość, iż wywołują one fanatyzm u swych zwo­lenników. Lecz jaka to treść i jaki cel? Treścią tą jest fikcja. Socjalizm jest w gruncie rzeczy tak samo bez treści i nieontologiczny jak i demokracja. Co w socjalizmie musi być zaliczo­ne do treści i celu życia, co w nim nie jest li tylko środkami i narzędziami życia, stanowiącemi cele znajdujące się poza socjalizmem? Uspołecznienie narzędzi produkcji nie jest prze­cież celem i treścią życia. W ekonomice nie znajdujemy nic takiego, co mogłoby się odnieść do celów, a nie do środków życia. Nie jest celem ani treścią życia ekonomiczna równość. I nie jest nim tem bardziej zorganizowana, produkcyjna pra­ca materialna, praca, którą ubóstwia socjalizm. Socjalistyczne ubóstwienie pozbawionej jakości materialnej pracy rodzi się wskutek utraty celu i sensu życia. W epoce, która wysuwa na czoło socjalizm, nastąpił zmierzch istotnych celów życia ludz­kiego, zastąpiono je po prostu środkami życia. Zmierzch tych celów nastąpił zresztą znacznie wcześniej, w burżuazyjnej cywilizacji XIX w., w ekonomizmie tego stulecia, gdy ze­wnętrzna organizacja życia absorbowała wszystko. I nie ma duchowej treści ani w socjalizmie, ani w demokracji. Właści­wie treści i celu życia można szukać tylko w rzeczywistości duchowej, tylko w duchowej kulturze. Treść i cel życia mogą być tylko duchowe, one nie mogę być socjalne i nie można ich ujmować w polityczne i ekonomiczne formy. Żadna ideologia socjalna i polityczna nie otrzyma prawdziwej treści, o ile ona nie szuka jej w życiu duchowem, w podporządkowaniu wszyst­kich form socjalnych i politycznych, celowi duchowemu.

Treść socjalizmu jest pozorna. Socjalizm przez swą deter­ministyczną dialektykę tylko uwypukla duchową beztreściwość, cechującą współczesną cywilizację. „Idea” proletariatu, w imię której przelewa się tyle krwi, która tak fanatycznych ma zwolenników – okazuje się ideą pozbawioną całkowicie treści. Mówi ona o środkach do życia, lecz nic nie mówi o sa­mem życiu. Do celów życia socjalizm dojść nie jest w stanie. Godna politowania paplanina na temat nowej duszy proleta­riatu, na temat nowej kultury proletariackiej, wywołuje u sa­mych socjalistów pewnego rodzaju zażenowanie. Nie ma żadnych oznak narodzin nowej duszy; jest ona dawną duszą biblijnego Adama, pełną chciwości, zawiści, złości i zemsty. Nowy jest tylko ten fakt, że w duszy tej osłabło poczucie grze­chu i pokuta stała się dla niej niesłychanie trudna. Nie ma żadnych oznak nowej proletariackiej kultury, nowej proleta­riackiej twórczości. Miast tego mamy pewne obniżenie jakości kultury, dostosowane do potrzeb technicznej cywilizacji. So­cjalizm żyje kosztem burżuazyjnej kultury, intelektualność jego karmi się materializmem burżuazyjnej „oświaty”. W so­cjalizmie mamy coś nowego: powstanie nieludzkiego kolek­tywu, nowego Lewiatana. Lecz w tym złowrogim kolektywie, w tym straszliwym potworze giną wszystkie cele i treść życia, gaśnie wszelka duchowa kultura; i nie ma tam nowej duszy ludzkiej, bo tam w ogóle nie ma żadnej ludzkiej duszy. We­wnętrzna dialektyka demokracji i socjalizmu uczy nas, że nie można poszukiwać treściwej, prawdziwej woli narodowej według zewnętrznych socjalnych i politycznych oznak. Nie ma sprawiedliwej woli poza samą sprawiedliwością woli, poza jej świętością. Trzeba realnie osiągnąć sprawiedliwość, odnieść zwycięstwo nad grzechem, osiągnąć prześwietlenie i przeobrażenie, aby wola człowieka, wola narodu mogła urze­czywistnić życie sprawiedliwie, życie, które ukształtuje się w Prawdzie. Realnego przeobrażenia nie można zastąpić żad­ną zewnętrzną oznaką, żadną symulacją. Przebieranie się, zmiana szat pomaga mało. Pod burżuazyjnym czy socjalistycz­nym płaszczykiem może ukrywać się jedna i ta sama treść lub jeden i ten sam brak treści. Przed każdem społeczeństwem, przed każdym narodem stoi przede wszystkiem problem reli­gijny. Albowiem prześwietlenie i przeobrażenie woli, wypeł­nienie jej boskiemi celami – jest problemem religijnym, a nie socjalno-politycznym. I wszystkie zagadnienia socjalno-polityczne powinny być podporządkowane temu religijnemu prob­lemowi.

Treść życia może być tylko treścią religijną. Treścią życia jest wnikanie w życie Boga, tj. w prawdziwy Byt. Wola naro­du, wola proletariatu jest wolą grzeszną i dlatego wiąże się ona z niebytem i może stworzyć tylko Królestwo niebytu. I wola musi ukorzyć się przed wolą wyższą, przed wolą świętą, przed wolą Boga. Wówczas tylko urzeczywistni ona byt. Su­werenność należy nie do narodu, nie do proletariatu, ale do Boga, to znaczy do samej Prawdy. I w życiu społeczeństwa, w życiu Państwa należy szukać woli nie naszej, ale woli Boga. I teza ta musi być utrzymana nie tylko w stosunku do „lewi­cowych” demokratów i socjalistów, ale również i w stosunku do „prawicowych” monarchistów. Demokracji nie można przeciwstawiać przymusowego wyrażania woli ludzkiej przez uprzywilejowane grupy społeczeństwa. Problem duchowego prześwietlenia i przeobrażenia, uzyskania Bożej woli i Bożej prawdy nie jest tylko problemem niejako prywatnym, zagad­nieniem stojącem przed każdą indywidualną duszą. Jest to także problem społeczny, zagadnienie historyczne stojące przed całemi narodami. Siły duchowe, boskie energie działają nie tylko w pojedynczej duszy, lecz również w duszy społeczeństw; duszy narodów, w historii. Nie o indywidualnem doskonaleniu się tu mowa, lecz o duchowych przemianach i zdobyczach w życiu społeczeństw i narodów, w losach historii. Jednostka i społeczeństwo nie mogą być oderwane i izolowane jedno od drugiego. Idąc temi drogami myśli, dochodzimy do postawie­nia problemu teokracji. Czy problem przez nas postawiany może znaleźć rozwiązanie w teokratycznym typie społeczeń­stwa?

 


Zobacz pozostałe rozdziały