Mikołaj Bierdiajew “Nowe Średniowiecze” – cz. 4 rozdział 2

Zapraszamy do lektury “Nowego Średniowiecza” autorstwa Mikołaja Bierdiajewa, jednego z najwybitniejszych przedstawicieli idealistycznej filozofii rosyjskiej, który szuka prawdy chrześcijańskiej jako jedynej absolutnej prawdy, z której wypływa, jako logiczna konieczność – sprawiedliwość chrześcijańska. Autor stawia problemy i rzuca zwarte rozwiązania wskazując czytelnikowi drogi przez bogaty labirynt zagadnień. Wysiłek włożony w poznanie “Nowego Średniowiecza” może stanowić nieocenione korzyści dla własnego rozwoju duchowego. 

 

II

 

Socjalizm w przeciwieństwie do demokracji ma z istoty swej charakter materialistyczny; wie on, czego chce, dążenia jego mają określony przedmiot. Nie jest dla niego obojętne, ku czemu skierowana jest wola narodu, i nie każdą wolę na­rodu on uznaje i pozwala jej się przejawić. Socjalizm uważa, że posiada prawdę, i dlatego rozstrzygnięcie zagadnienia, „co to jest prawda?”, nie oddaje mechanicznej decyzji większości. Z psychologicznego punktu widzenia socjalizm nie jest scep­tyczny. Socjalizm jest wiarą, chce uchodzić za nową wiarę ludzkości. Utopijny socjalizm Saint-Simona i naukowy socja­lizm Karola Marksa mają jednakowe aspiracje religijne, chcą dostarczyć całokształtu ujęcia życia i rozstrzygnąć wszystkie życiowe problemy. Wola ma w socjalizmie inne znaczenie niż w demokracji, tu jest ona bardziej natężona, bardziej całkowi­ta i skoncentrowana w jednym wszystko ogarniającym przed­miocie. Socjalizm z natury swej nie może dopuścić do swobodnej wymiany zdań, swobodnej areny walki partyj i intere­sów, które tak lubi sceptyczna demokracja3. Socjalizm szuka i odkrywa wolę narodu, posiadającą według niego istotną treść, wolę prawą i świętą; socjalizm utwierdza nie formalną zwierzch­ność narodu czy nacji, ale zwierzchność materialną wybranej klasy: wierzy w istnienie tej wybranej klasy, wola której ma osobliwe właściwości jakościowe.

Socjalizm ma charakter mesjanistyczny: istnieje wybrana klasa, klasa-mesjasz: proletariat, wolna jest ona od grzechu pierworodnego, który dał początek wszystkiemu w historii, który tkwi w podstawach całej kultury „burżuazyjnej” – grze­chu, którym jest wyzyskiwanie człowieka przez człowieka, klasy przez klasę. Ta mesjanistyczna klasa jest właśnie zacząt­kiem prawdziwego człowieczeństwa, człowieczeństwa przy­szłego, w którem nie będzie już wyzysku. Proletariat – to nowy Izrael. Wszystkie właściwości wybranego narodu Boże­go przenoszą się na tę mesjanistyczną klasę. Ona musi być oswobodzicielką i wybawicielką ludzkości, musi zrealizować królestwo Boże na ziemi. Starożytny, hebrajski Chiljazm w sekularnej formie znów powtarza się w późnym okresie historii. Wybrana klasa ziści wreszcie to obiecane na ziemi królestwo, szczęśliwość w Izraelu, którego nie urzeczywistnił Mesjasz Ukrzyżowany. I ona właśnie jest tym nowym mesjaszem, organizatorem królestwa ziemskiego, w imię którego odrzucono dawnego Mesjasza, który głosił królestwo nie z tego świata.

Zwierzchność proletariatu przeciwstawia się zwierzchno­ści narodu. Proletariat jest właśnie prawdziwym i sprawiedli­wym narodem, który posiada wszelkie wartości, dające gwa­rancję skierowania woli ku wyższemu typowi życia. Tylko proletariatowi, w dzisiejszej epoce, przysługuje realne życie, maximum życia. Jest to klasa nie tylko uciskana, ale zwycięska, klasa, która rozwinie wyższą moc człowieczeństwa, ujarzmi ostatecznie żywioły przyrody i do maximum rozwinie siły wytwórcze. Przejście władzy w ręce tej klasy będzie oznacza­ło przeskok z królestwa konieczności do królestwa wolności, światową katastrofę, po której dopiero rozpocznie się praw­dziwa historia, albo nadhistoria. Takie są marzenia klasyczne­go, rewolucyjnego socjalizmu. Jest on bardziej interesujący i pouczający niż przejściowe i połowiczne formy faktycznej socjal-demokracji, która oportunistycznie przystosowuje się do burżuazyjnego życia.

Jednak błędne byłoby mniemanie, że według socjalistycz­nej myśli zwierzchnictwo powinno należeć do faktycznego, empirycznego proletariatu jako pewnej ilości ludzi. Władza należy nie do proletariatu jako faktu, lecz do proletariatu jako „idei”. Do „idei” proletariatu musi należeć panowanie nad światem. Pod tym względem socjalizm nie jest empirycznym realizmem, ale idealizmem. I jest to tylko wybrana duchem historii mniejszość, garstka najbardziej uświadomionych, która zna prawdę i której poruczona została misja stania na straży „idei” proletariatu. I pełnia władzy powinna należeć do tej wyróżnionej mniejszości. Pod tym względem socjalizm jest na swój sposób arystokratyczny, a bynajmniej nie demokra­tyczny. W imię tej „idei”, w imię prawdziwej woli proletaria­tu, która może być udziałem zaledwie niewielu, w imię uzna­nych przez niewielu interesów proletariatu, a które są również interesami ludzkości – na faktycznym, empirycznym proletariacie można wywrzeć każdą przemoc. Można przy pomocy armat, bagnetów i bata zmusić faktyczny proletariat, nieświa­domą masę ludzką do urzeczywistnienia „idei” proletariatu. Powiedzieliśmy już, że socjalizm neguje w zasadzie zwierzch­ność narodu, swobodne przejawianie woli narodu i prawo każdego obywatela do uczestniczenia w tem przejawieniu woli. W tem socjalizm zasadniczo przeciwstawia się demo­kracji. Lecz jego antydemokratyzm idzie dalej. Socjalizm nie uznaje nawet prawa do swobodnego przejawiania woli klasy wybranej – proletariatu, który ma posiadać zgodny z prawdą kierunek woli. To prawo należy zaledwie do wybranej części proletariatu, zaledwie do robotników obdarzonych socjalistycz­ną wolą, i nie tylko socjalistyczną, lecz prawdziwie socjali­styczną, to znaczy na przykład: „bolszewicką” wolą socja­listyczną, a nie „mienszewicką” wolą socjalistyczną. Wszystkich robotników, którzy nie są świadomi „idei” proletariatu, nie mają prawdziwie socjalistycznej woli – można i trzeba pozbawić prawa do wyrażania swej woli i brania udziału w kierowaniu życiem społecznem. Stąd wypływają podstawowe usprawied­liwienia dyktatury, despotyczne rządy mniejszości, prawdzi­wych wyznawców czystej idei socjalistycznej, nad większoś­cią pogrążoną w mroku. Rewolucyjny, mesjanistyczny socja­lizm nie może nie być zwolennikiem dyktatury; wypływa ona z patosu socjalizmu, z jego pseudomesjanistycznych aspiracyj. W jaskrawym kontraście z demokracją socjalizm obda­rza pełnią władzy i atrybutami wszechwładnej mocy tylko wolę określonego rodzaju, wolę socjalistyczną, to znaczy wolę istotną i prawdziwą. Socjalizm w zasadzie swej jest nietolerancyjny i ekskluzywny; to też w myśl swej „idei” nie może on tolerować żadnej wolności swoich przeciwników myślących inaczej. Jest on zmuszony negować wolność sumienia. Jest to system „Wielkiego Inkwizytora”4 i Szygalewa. Socjalizm chce rozstrzygać o losach społeczeństw ludzkich, negując wolność ducha.

Socjalistyczne społeczeństwo i Państwo należą do typu wyznaniowego, sakralnego, a nie sekularnego, świeckiego. W pań­stwie socjalistycznem istnieje panujące wyznanie i ci, którzy do tego panującego wyznania należą, muszą mieć przywileje.

Państwo to nie jest obojętne, nie jest indyferentne wobec wia­ry, jak to ma miejsce z państwem liberalno-demokratycznem, ono ogłasza swą prawdę i zmusza do uznania jej siłą. Ci, któ­rzy nie uznają socjalistycznej wiary, powinni znaleźć się w po­łożeniu analogicznem do tego, w jakiem znajdowali się żydzi w dawnych teokratycznych społeczeństwach chrześcijańskich. Socjalistyczne Państwo wyznaniowe ma pretensję być pań­stwem sakralnem, świętem, obdarzonem łaską, nie Bożą, lecz diabelską, jednak koniecznie łaską.

Tem państwo socjalistyczne różni się zasadniczo od Pań­stwa liberalno-demokratycznego. Socjalizm neguje wolność sumienia, tak samo jak negowała je średniowieczna katolicka teokracja. Chce narzucić prawdę i cnotę, nie pozostawiając ludziom wolności wyboru, czego żąda liberalna demokracja. Do socjalizmu weszły fałszywe roszczenia starej teokratycznej i imperialistycznej idei, idei zewnętrznej, przymusowej jed­ności człowieczeństwa, idei ilościowego uniwersalizmu. So­cjalistyczne utopie, które zbyt wielu ludziom wydawały się złotemi snami człowieczeństwa, nigdy nie obiecywały żadnych wolności. Zawsze kreśliły obrazy społeczeństw całkowicie despotycznych, w których wolność była zniszczona doszczęt­nie. W utopii Tomasza Morusa swobodne przesiedlanie się z jednego miejsca na drugie nie było wcale łatwiejsze niż w najcięższych latach istnienia sowieckiej, socjalistycznej Republiki. W utopii Cabeta istnieje zaledwie jedna urzędowa gazeta i nie do pomyślenia są obok niej jakieś inne swobodne organy prasy. Utopie były mało znane lub nawet zapoznawane, toteż zbyt często wzdychano nad niemożliwością ich urzeczy­wistnienia. A prawdę powiedziawszy, okazało się, że utopie jest łatwiej zrealizować, niż to przypuszczano dawniej. I dziś stanęliśmy wobec dręczącego zagadnienia: jak uniknąć ich całkowitego urzeczywistnienia? Bolszewików uważano u nas za utopistów, bardzo dalekich od procesów realnego życia, „K. D.” zaś uważano za realistów. Doświadczenie życiowe poucza nas, że było odwrotnie. Utopistami i fantastami byli właśnie „K. D.”. Marzyli oni o jakimś prawnym ustroju w Rosji, o prawach i swobodach człowieka i obywatela w warunkach życia rosyj­skiego. Bezmyślne marzenia, nieprawdopodobne utopie! Bol­szewicy okazali się prawdziwymi realistami; urzeczywistnia­li oni to, co było najbardziej możliwe, działali w kierunku najmniejszego oporu, byli oni minimalistami, a nie maxymalistami. Oni najlepiej przystosowywali się do interesów i in­stynktów mas, do rosyjskich tradycyj rządzenia. Utopie są możliwe do zrealizowania, mogą one być łatwiej urzeczywist­nione niż to, co uchodziło za „realną politykę”, a co było za­ledwie racjonalistyczną kalkulacją gabinetowych osobistości. Życie idzie ku utopiom. I być może nadchodzi nowe stulecie, w którem inteligencja i warstwa kulturalna zaczną marzyć o tem, jak uniknąć utopii i powrócić do społeczeństwa nieutopijnego, mniej „doskonałego”, ale za to bardziej wolnego. Odtąd nie będzie się już marzyć o socjalizmie, o którym ma­rzyli u nas prawie wszyscy, a nie tylko socjaliści. Przecież i ro­syjski liberał myślał, że nie ma nic ponad socjalizmem, który niestety jednak nie może być zrealizowany, i że on sam nie stoi na dostatecznym poziomie heroizmu, by urzeczywistnić tak wzniosły ideał. Teraz będzie się marzyć nie o doskonałym, lecz o niedoskonałym ustroju, który za to będzie odznaczał się większą wolnością.

Zdaje się, że wolność ściśle wiąże się z niedoskonałością, z prawem do niedoskonałości. Socjalizm jest typem społeczeń­stwa autorytatywnego i pod tym względem przypomina on teokratyczne społeczeństwa i państwa. Leontieff, który genial­nie przewidział w Rosji triumf rewolucji bolszewickiej i dokładnie ją przepowiedział, twierdził ze zdumiewającą intuicją. że socjalizm będzie musiał przyswoić sobie wiekowe tradycję pokory i stary instynkt posłuszeństwa. Wiedział on, że scementuje socjalizm nie rosa kwiatów, ale ludzka krew. Pod tym względem stanął on o wiele wyżej niż większość Rosjan, marzących poprzez stulecia o idylli socjalizmu i wyobrażających sobie, że socjalizm jest synonimem wolności. Ale nie, trzeba wybrać: albo socjalizm, albo wolność ducha, wolność ludzkie­go sumienia. Rozumiał to genialnie Dostojewski. Socjalizm stanowi taki „rodzaj sakralnej władzy”, taki „rodzaj sakralnego społeczeństwa”, że nie ma już miejsca na nic „świeckiego”, na nic wolnego i możliwego do wyboru, na wolną grę ludzkich sił.

Socjalizm chce zawładnąć całym człowiekiem, nie tylko jego ciałem, ale i duszą. Chce on sięgnąć do najistotniejszej i najbardziej tajemniczej głębi ludzkiej duszy. Jego aspiracje pod tym względem są naśladownictwem dążeń Kościoła. Tyl­ko Kościół w rzeczywistości osiąga władzę nad duszą czło­wieka i podejmuje się zadania wskazywania duszom drogi. Nigdy Państwo nie rości sobie pretensji do władzy nad duszą ludzką, ono zna granice swej mocy. Głębia ducha ludzkiego pozostaje dla Państwa nieprzenikniona. Najbardziej despotycz­ne państwo nie wymaga, by dusze ludzkie podporządkowały się jemu w tem, co jest dla nich najświętszem. Państwo zamy­kało do więzień, skazywało na śmierć, lecz nie żądało ducho­wego dla siebie podporządkowana. Nie mogło tego żądać Państwo świeckie, sekularne. Ale żądało tego Państwo teokratyczne, występujące z uniwersalistycznemi roszczeniami i uważające się za uprzywilejowane sakralne państwo kościel­ne. Z podobnem roszczeniem występuje socjalizm w swej nieprawdopodobnie krańcowej formie. Chce on wytresować, zmechanizować dusze, wymusztrować je do tego stopnia, żeby poczuły się dobrze w socjalistycznem mrowisku, polubiły ko­szarowe życie i wyrzekły się wolności ducha. Socjalizm chce przygotować szczęśliwe dzieci, nieznające grzechu. Chrystjanizm ceni nade wszystko wolność ducha ludzkiego i dlatego nie dopuszcza możliwości mechanicznej tresury ludzkich dusz dla ziemskiego Raju. Pozostawia on to staraniom Anty-Chrysta.

Socjalizm ma rację, stawiając przedmiot i treść woli na­rodu powyżej samej woli narodu, powyżej formalnego prze­jawiania tej woli. O ile istnieje jakakolwiek jakościowa treść woli narodu i jaki bądź wyższy cel w życiu narodu, to zarów­no ta treść, jak i ten cel powinny być postawione wyżej ponad wolę narodu, ponad jej proste formalne przejawianie. Wówczas zostaje pokonany relatywizm i cel godny zachodu staje przed nami. I cel ten, ku któremu jest skierowana wola narodu, mu­si stać wyżej samej woli narodu i życie społeczne musi się mu podporządkować. Lecz takim celem życia może być tylko życie duchowe i treścią życia może być tylko treść boska. Dlatego w fundamentach ludzkich społeczeństw muszą tkwić religijno-duchowe podstawy, które muszą stać ponad autoafirmacją woli ludzkiej. I wolność człowieka, wolność ducha można ocalić tylko na gruncie poznania, a zdobycz takich duchowo-religijnych podstaw tylko przez podporządkowanie się boskiej woli, ponieważ ludzka samowola i ludzka swawo­la niszczą wolność człowieka. Okropne jest dla człowieka popaść w zależność wyłącznie od ludzkiej woli, od ludzkiej samowoli, od panowania mas ludzkich, niepodporządkowanych żadnej Rzeczywistości, żadnej Prawdzie. Tak przedstawia się problem nieuniknionego ograniczenia autokracji demokra­tycznej, jak i wszelkiej autokracji ludzkiej, nie wyłączając monarchistycznej. Socjalizm przedstawia prozys humanizmu, kryzys ludzkiej autoafirmacji. Socjalizm zawiera już jakąś nieludzką treść, nieludzką kolektywność, w imię której wszyst­ko, co ludzkie, zostaje złożone w ofierze. Marks jest antyhumanistą; autoafirmacja ludzka przechodzi u niego w negację człowieka. Demokracja jest jeszcze humanistyczna. Socjalizm jest już poza humanizmem. Jest on reakcją przeciw nowożyt­nej historii i powrotem do Średniowiecza, lecz w imię innego boga. Nowe Średniowiecze musi być podobne do starego, ono będzie miało swoją odwrotną teokrację. Ale gdy króle­stwo humanistyczne, królestwo humanizmu sekularnego chy­li się ku schyłkowi – wówczas rozwierają się otchłanie prze­ciwieństw. Socjalistyczne Państwo upodabnia się do teokracji, ma teokratyczne aspiracje, ponieważ jest ono satanokracją. W ustroju socjalistycznym społeczeństwo, społeczny kolektyw staje się nieograniczonym despotą, znacznie straszniejszym aniżeli despoci starożytnej Asyrii lub Persji.

 


3 Socjalizm Jaures’a nie jest socjalizmem integralnym i radykalnym (przyp. tłum.).
4 Legenda Iwana w „Braciach Karamazowych” powieści Dostojew­skiego (przyp. tłum.).

 

Zobacz pozostałe rozdziały