Tajemnica Serca Jezusa otwiera przed nami tajemnicę Miłości Boga do człowieka, która przejawia się na różne i niezliczone sposoby. Ta wyjątkowa miłość do nas objawia się wtedy, gdy Bóg widząc naszą nędzę, nasze opuszczenie, naszą tułaczkę i wygnanie z powodu grzechu, sam staje po naszej stronie, okazując się Pasterzem zagubionych owiec. W Jezusie Chrystusie jest najlepszym Pasterzem, który ciągle gromadzi swoje owce, pasie je, układa na legowisko, pielęgnuje chore i szuka zagubionych, bierze na ramiona, przebacza… Żadnej nie uznaje za straconą – póki jeszcze każda z nich żyje. Jezus wszedł na drogę naszego życia i idzie z nami, idzie przed nami, osłaniając nas, chroniąc nas przed niebezpieczeństwami, przed wpływem zła (“wilkami”). A wobec największego zagrożenia ze strony grzechu życie swoje oddaje za nas, bo to my jesteśmy Jego owcami. Jezus sam daje nam swoje nowe, niezniszczalne życie i to w obfitości, bo umiłował swoje owce do końca.
Św. Paweł zapewnia nas, że “miłość Boża rozlana jest w sercach naszych przez Ducha Świętego, który został nam dany”. W jaki sposób udziela nam się miłość Serca Jezusowego? Czy jest ona tożsama z miłością Pasterza owiec? Czy potrafię przyjąć miłość Pasterza, który okazuje mi swe Serce? Jak wielkie wymiary ma ta miłość?
Fakt, że Jezus “umarł za nas jako za grzeszników”, gdy byliśmy Jego nieprzyjaciółmi, świadczy o najwyższej miłości Boga, woli przebaczenia nam, bo On nas kocha do tego stopnia w Synu, że najpierw patrzy na nas jako na swe dzieci, a potem jako na grzeszników! Tak zachowuje się Dobry Pasterz. Krew Jezusa nas usprawiedliwia, zbawia nas, daje nam nowe życie. Jezus okazał nam swe Boskie Serce, gdy my byliśmy bez serca dla Niego. Pozwolił otworzyć skarbiec swego Serca, by nabyć nas Krwią swoją i stać się naszym Pasterzem. Od tej pory jesteśmy Jego owcami, słuchamy Jego głosu i idziemy za Nim. Jezus karmi nas obficie w sakramentalnych znakach (woda i Krew – chrzest i Eucharystia). Jako testament swej miłości do nas z Krzyża daje nam także swoją Matkę, by była naszą Matką, Matką Kościoła, któremu potrzeba jeszcze jednego, największego daru. I dlatego, jakby tego jeszcze było mało, z wysokości Krzyża, oddając swoje ostatnie tchnienie, powierzając Ojcu swego ducha, dał nam już pierwociny Ducha Świętego, by napełnić nas treścią swego Boskiego życia. Jakże przeobfity jest skarbiec Jego Miłości: Bosko-ludzkie Serce Jezusa. Tam właśnie Jezus pozwolił nam nieustannie zaglądać, co więcej – stamtąd możemy do woli czerpać, zgodnie z Jego wolą: “Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię. Weźcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych” (Mt 11, 28). Takiego Pasterza o miłującym Sercu, pełnym Ducha Świętego zesłał nam Bóg Ojciec, ale czy nasze serca są gotowe przyjąć te przeobfite łaski zbawcze, kryjące się w Jego wnętrzu? Doświadczenie uczy, że aby je przyjąć, trzeba ogromnego oczyszczenia wewnętrznego oraz przebłagania za grzechy nasze i całego świata. Jezus raduje się nawróceniem choćby jednej ze stu owiec. O tej potrzebie nawrócenia zawsze przypominali dobrzy paterze, pasterze według Serca Jezusowego.
Módlmy się o dobrych pasterzy, takich jak św. Stanisław Biskup i Męczennik, jak św. Andrzej Bobola, jezuita męczennik, jak sługa Boży Prymas kard. Stefan Wyszyński czy sługa Boży ks. Jerzy Popiełuszko, czy też aktualny wzór – pasterz naszych czasów – Papież Jan Paweł II. Oby takich pasterzy było jak najwięcej.