Synodalna interpretacja Księgi Rodzaju, czyli Bóg nie stworzył mężczyzny i kobiety

Synodalna interpretacja Księgi Rodzaju, czyli Bóg nie stworzył mężczyzny i kobiety

Kardynał Jean-Claude Hollerich z Luksemburga jest jednym z najbardziej wpływowych purpuratów w Kościele. Nieprzypadkowo Franciszek wyznaczył go relatorem generalnym synodu o synodalności, a więc najważniejszą osobą, która z ramienia Watykanu koordynuje prace synodalne na poziomie światowym. Podczas zakończonego niedawno w Bangkoku kontynentalnego (azjatyckiego) etapu synodu wspomniany hierarcha zaprezentował – jak się wyraził – „synodalną interpretację tekstu” o stworzeniu człowieka z Księgi Rodzaju. Na czym polega ta interpretacja?

Otóż w pierwszej księdze biblijnej znajduje się zdanie mówiące o tym, że „Bóg stworzył człowieka na swój obraz”, „stworzył mężczyznę i kobietę”. Zdaniem kardynała Hollericha, powinniśmy ten fragment odczytywać inaczej niż robiono do tej pory – nie jako stworzenie człowieka, nie jako stworzenie mężczyzny i kobiety, nie jako ustanowienie małżeństwa, lecz jako stworzenie całej ludzkości.

Wspomniana przez luksemburskiego dostojnika „synodalna interpretacja” prowadzi do zatarcia różnic między kobietą a mężczyzną i do uczynienia jej nie istotną w kontekście stworzenia całego rodzaju ludzkiego. W tym świetle tradycyjne odczytanie biblijnego tekstu okazuje się zawężające, ograniczające, wykluczające. Gdybyśmy bowiem trzymali się obowiązującego od wieków rozumienia opisu z Księgi Rodzaju, to nie byłoby miejsca w Bożym planie stworzenia dla innych płci oprócz męskiej i żeńskiej. Nie byłoby także miejsca na inny uświęcony przez Boga związek niż związek między jednym mężczyzną a jedną kobietą. Dlatego kardynał proponuje radykalną reinterpretację biblijnego tekstu.

Człowiek zamiast Boga

Nie sposób traktować wystąpienia Hollericha w oderwaniu od publicznie głoszonych przez niego poglądów. Rok temu w wywiadzie dla niemieckiej katolickiej agencji prasowej KNA wspomniany hierarcha powiedział, iż uważa nauczanie Kościoła w sprawie homoseksualizmu za fałszywe, ponieważ opiera się ono na błędnych podstawach socjologiczno-naukowych. Jego zdaniem nie można dłużej uważać aktów seksualnych między osobami tej samej płci za grzeszne. Powołując się na papieża, dodał, że nauczanie Kościoła w tej kwestii może zostać w przyszłości zmienione.

Hollerich na ścieżce synodalnej nie jest w swoich poglądach osamotniony. Analogiczne konkluzje zawierały raporty końcowe synodu w niektórych krajach zachodnich, m.in. we Francji, Irlandii, Szwajcarii czy Belgii. Ich autorzy nie ukrywają nawet, że dla nich synodalność jest sposobem na przeprowadzenie prawdziwej rewolucji teologicznej, która zmieni nauczanie Kościoła w sprawach wiary i moralności. Tego typu zmian nie da się jednak przeprowadzić, powołując się jedynie na argumenty socjologiczno-naukowe. Dlatego konieczna jest nowa interpretacja tekstów biblijnych. Na czym miałaby się ona jednak opierać, skoro zaprzecza całej niezmiennej od początków Tradycji Kościoła?

I tu dochodzimy do kluczowego słowa: „synodalność”, które okazuje się wytrychem do przeprowadzenia zmian. Kardynał Hollerich mówi bowiem wprost o „synodalnej interpretacji tekstu”. „Synodalność” jest zresztą odmieniana przez aktywistów synodalnych przez wszystkie przypadki, np. Momoko Nishimura z Japonii stwierdziła, iż „synodalność jest naturą bytu osoby ludzkiej”. Jeszcze bardziej znaczące – z powodu sprawowanej przez nią funkcji – są wypowiedzi siostry Nathalie Becquart, która jest podsekretarzem sekretariatu generalnego synodu, czyli jedną z trzech najważniejszych osób kierujących całym projektem. Oświadczyła ona mianowicie, że „synodalność jest dziś sposobem bycia Kościołem zgodnie z wolą Bożą”. Okazuje się zatem, że ten, kto nadaje ton synodowi oraz decyduje o jego kształcie, dostaje nadprzyrodzoną legitymizację z samych Niebios dla swoich zmian.

Tak więc na naszych oczach to synodalność – a nie Objawienie – wyrasta na główne źródło wiary Kościoła. O ile w objawieniu podmiotem sprawczym jest Bóg, o tyle na drodze synodalnej staje się nim człowiek (przedstawiany niekiedy kolektywnie jako Lud Boży). Słyszymy przy tym nieustannie głosy, że synodalność jest samą istotą katolickości Kościoła, choć w Credo wyznajemy, iż Kościół jest „jeden, święty, powszechny i apostolski”, a nie „synodalny, inkluzywny i różnorodny”.

Sztuczna inteligencja zamiast człowieka

Praktyka pokazuje, że kluczową rolę w interpretowaniu obrad synodalnych odgrywają ci, którzy tworzą dokumenty końcowe. W Bangkoku taką funkcję pełniło gremium o znamiennej nazwie: Zespół ds. Rozeznawania i Redagowania. Jeden z członków tego grona, ks. Clarence Devadass, przyznał, że „azjatycki dokument kontynentalny” został (nie wiemy, czy po rozeznawaniu, czy też nie) zredagowany przy użyciu sztucznej inteligencji. Być może to tłumaczy bełkotliwość tekstu, w którym brakuje po prostu ducha. Pełno jest w nim np. takich sformułowań, jak w poniższym akapicie:

Jak już wielokrotnie podkreślano, Kościół synodalny musi przede wszystkim stawić czoła licznym napięciom wynikającym ze spotkania z różnorodnością. Dlatego duchowość synodalna może być tylko taka, która przyjmuje różnice i promuje harmonię oraz czerpie z napięć energię do kontynuowania drogi. Aby to osiągnąć, będzie musiał przejść od akcentowania wymiaru indywidualnego do wymiaru zbiorowego: duchowości „my”, która może zwiększyć wkład każdej osoby.

Być może zredagowanie ważnego tekstu kościelnego przez sztuczną inteligencję jest zwiastunem nowych czasów. Czyżby po Bogu jako źródle wiary i po człowieku, który sobie takie miejsce uzurpuje, ktoś planował nową erę: sztucznej inteligencji jako nowego objawienia?

 


Autor: Grzegorz Górny
Źródło: wpolityce.pl