Słowo „nadzieja” zrosło się na trwałe z postacią i dziełem ks. Józefa Tischnera. Mówiono o nim, że jest „chodzącą nadzieją”, a dobra aura, którą roztaczał wokół siebie, znajdowała też odbicie w jego tekstach, nawet tych najbardziej krytycznych.
Pierwszym zbiorem takich tekstów był tom esejów „Świat ludzkiej nadziei”. Znalazł się w nim, m.in. słynny szkic o „chochole sarmackiej melancholii” (interpretowany jako tekst o polskiej skłonności do rozpamiętywania klęsk i czynienia z nich powodu do chwały), rozważania o wolności i wychowaniu (czy można nauczyć wartości chrześcijańskich, tak jak się uczy dobrych nawyków), refleksje na temat obrazu Boga w filozofii współczesnej, a także spostrzeżenia dotyczące napięć między chrześcijaństwem a światem współczesnym. Czy nadzieja, którą proponuje chrześcijaństwo, jest do pogodzenia z „nadziejami” obecnymi w tym świecie? Tischner twierdził, że jest to możliwe.
Książka pozwala lepiej zrozumieć nie tylko jego filozofię, ale też nasze współczesne dyskusje o przyszłości Polski, Kościoła i świata.
Zapraszamy do lektury esejów systematycznie umieszczanych na naszej stronie internetowej.
NOWY WIEK
Historia pokazuje, że systemy humanizmu murszeją, gdy dokonuje się w nich zwrot ku samym sobie. Wielki naród konstytuuje się poprzez entuzjazm dla epopei, poprzez wspólne dzieło budowy. Potem przychodzi okres refleksji, kiedy rozpoczyna się rezonowanie o sprawach i rzeczach, wywołane spostrzeżeniem, iż stawiają one opór wartościom, jakie są im przydawane. Wreszcie już u kresu twórczych możliwości, gdy rzeczywistość wciąż się wymyka, zaczynamy podawać w wątpliwość same wartości – jest to okres autorefleksji, który sprzyja kształtowaniu jednostek, zapoczątkowuje natomiast upadek społeczności, jak tego dowiódł w Grecji przykład Sokratesa… We wszystkich porządkach zachodzi – jak się zdaje – antagonizm między geniuszem twórczym a geniuszem krytycznym” – stwierdza we wstępie do swej książki pt. Nowy wiek Henri van Lier. Książka podejmuje frapujący temat: jaką twarz nosić będzie nowy wiek, którego zarysy rodzą się na naszych oczach i przy naszym świadomym lub nieświadomym współudziale? Czy historia, której świadkami i uczestnikami jesteśmy, zmierza w stronę impasu lub katastrofy, czy w stronę twórczości? Dzień dzisiejszy przenika wewnętrzne napięcie między postawą, którą symbolizuje geniusz twórczy, a postawą, której symbolem jest geniusz krytyczny. Pytanie o przyszłość jest dzisiaj tym bardziej dramatyczne, że żadne zaszczepienie nowych soków naszej cywilizacji od zewnątrz, jak to się działo jeszcze w niedawnej przeszłości, nie jest już możliwe. Nie ma już dzisiaj regionów dziewiczych, z których nasza cywilizacja mogłaby czerpać soki odżywcze. Człowiek epoki schyłkowej sam będzie musiał uczynić z siebie człowieka nowego. Nadejście nowej kultury, jeżeli jest możliwe, dokona się dzisiaj bez zmiany personelu. Zwycięstwo twórczości nad krytyką musi w ostatecznym rozrachunku urzeczywistnić się w każdym z nas. Organizm dręczony chorobą sam musi wydobyć z siebie siły regeneracyjne. Oznacza to, że narodziny nowej kultury muszą być narodzinami kontrolowanymi. „Kontrolowane narodziny kultury, jakkolwiek nie mają precedensu w historii, wyzwoliłyby w nas może nieprzewidziane umiejętności przez sam fakt, że znaleźliśmy się w sytuacji przymusowej” (s. 20).
Książka van Liera należy do tych, których problematyka niepokoi w jakimś stopniu każdego z nas. Można oczywiście spierać się o jej diagnozy i propozycje. Można się spierać, czy więcej jest w niej erudycji, czy błyskotliwości. Jej istotna wartość polega jednak na tym, że formułując śmiałe pytania i wysuwając śmiałe odpowiedzi, prowokuje do dialogu. Zaś jako że jakąś cząstkę postawy twórczej i postawy krytycznej w stosunku do przyszłości nosi w sobie każdy, dialog z książką staje się w pewnym momencie dialogiem Czytelnika z samym sobą.
Autorowi nie chodzi ani o „ideologiczną ocenę” aktualnej i zapowiadającej się sytuacji (chrześcijańską czy marksistowską), ani o ukazanie szans którejś z ideologii w świecie jutra, lecz o opis warunków zewnętrznych, stwarzanych przez nowy świat każdej ideologii. „Dziś jak i wczoraj, prawdziwy humanizm nie obejdzie się bez ostatecznych wyborów – jakimi wyborami są buddyzm, chrześcijaństwo, islam, liberalizm, scjentyzm, marksizm czy egzystencjalizm ateistyczny. Wydaje się jednak, że rodzący się świat ujawnia tak silne uwarunkowania zewnętrzne, iż podsuwa one pewne wartości, które religie, filozofie i systemy polityczne będą mogły wykorzystać lub odrzucić, lecz które zawsze będą musiały wziąć pod uwagę” (s. 21).
Van Lier okaże się w ostatecznym rozrachunku optymistą. Analizuje on kilka płaszczyzn otaczającej rzeczywistości: technikę, naukę, sztukę, etykę. Na każdej z tych płaszczyzn dostrzega, obok znamion zwiastujących schyłek naszej formacji cywilizacyjnej, rysy oznaczające twórczość. „Prześledziliśmy naszą sytuację – pisze w zakończeniu książki – nie po to, by rozstrzygać, czy wróży nam ona śmierć, czy życie. Bez wątpienia dobrze się stało, że podkreśliliśmy, iż dzisiejsza technika, nauka, sztuka i etyka zdają się spełniać dwa kryteria wszelkiej kultury rozwijającej się: twórczość i homeostazę. Nie wróży to jednak jakiejkolwiek przyszłości.” Optymizm autora jest umiarkowany. Konkretna przyszłość zależy od konkretnych, refleksyjnych decyzji ludzkich. Katastrofa także leży w granicach możliwości człowieka.
W moim osobistym dialogu z książką mniej mnie jednak interesowały zarysy przyszłości. Natomiast uwagę moją przykuwały niepodzielnie opisy owego zagadkowego novum, którego wtargnięcie wykopało przepaść między nami z dzisiaj a ludźmi minionego wczoraj. Na tej sprawie skoncentruję moje refleksje.
Sieć rzeczywistości pośredniej
Nową sytuację rozważa autor najpierw na płaszczyźnie techniki. Tutaj, po okresie dominacji maszyny statycznej i dynamicznej, znamiennych dla epoki eotechnicznej (do połowy XVIII w.) i paleotechnicznej (XIX w. i początki XX w.), weszliśmy w okres dominacji maszyny dialektycznej oraz struktur społecznych i ekonomicznych wyznaczonych przez te maszyny. Pociągnęło to za sobą powstanie szczególnej „rzeczywistości pośredniej” między zewnętrzną, „nagą” naturą a człowiekiem, czegoś w rodzaju „sztucznej natury”, w obszarze której „nie ma już tego, co naturalne ani tego, co sztuczne, lecz niezwykła i zaskakująca synteza, którą można by nazwać sztuczną naturą lub naturalnym artefaktem” (s. 81). W rzeczywistości pośredniej „każdy przedmiot techniczny wzięty oddzielnie stanowi… środek jakiegoś działania lub jakiegoś innego przedmiotu, lecz sieć jako całość jest równoznaczna ze światem, w którym działamy lub wypoczywamy.” Można to zilustrować jednym przykładem: rozbudowa przemysłu samochodowego pociąga za sobą rozbudowę dróg, dalej różnych gałęzi przemysłu kooperującego, od produkcji benzyny po farby na znaki drogowe, urzędów ubezpieczeniowych, nowych specjalizacji naukowych, nowego planowania urbanistycznego, przemiany sięgające zarówno w politykę, jak i psychikę ludzką. Sieć zazębia się z siecią. Żyjąc w świecie zagęszczonych sieci, nie dotykamy już natury w stanie czystym, ale też nie możemy się od niej zupełnie odciąć. Stajemy się sami elementem sieci. Prawem podstawowym, które tutaj rządzi, jest prawo charakterystyczne dla maszyny dialektycznej, mianowicie prawo sprzężenia zwrotnego. Maszyna działa i sama kontroluje swe działanie. Podobnie sieć. Można stymulować zapotrzebowanie na nowy samochód i zależnie od tego normować produkcję i na odwrót. „Rzeczywistość pośrednia” jest dialektyczna. W niej powstaje nie tylko nowy typ stosunku człowieka do człowieka, lecz także nowy typ stosunku człowieka do natury: typ dialektyczny, synergiczny. Człowiek działa na naturę, by ona mogła na niego działać, i natura działa na człowieka, pozwalając mu działać na siebie. „Sieć dialektyczna rozciąga się horyzontalnie. Posiada liczne pętle i ogniwa. Jej ład nie jest już hierarchiczny, lecz funkcjonalny, i przypomina wewnętrzny ład organów ciała ludzkiego, z których każdy zależy od pozostałych, a zarazem nimi rządzi w ramach autoregulacji całego systemu” (s. 67). Maszyna dialektyczna naśladuje naturę, a świat na niej zbudowany przypomina strukturę żywego organizmu, w którym sprzężenie zwrotne odgrywa kluczową rolę.
Jakie tendencje wywołuje powstanie „rzeczywistości pośredniej” w naszych społeczeństwach? Zwróćmy uwagę na niektóre. Dawna technika sprzyjała podziałowi społeczeństwa na klasy. Nowa technika klasom nie sprzyja. W sieci synergicznej węzły wtórne stają się głównymi i na odwrót. „Możliwe jest, że jakaś klika zawładnie siecią synergiczną i zniszczy ją, ale nie jest możliwe, aby
Można ją rozwijać czy nawet utrzymać w stanie nienaruszonym, chyba że przestanie być kliką i zacznie sprzyjać emancypacji i wzajemności oddziaływania” (s. 93). Jutro „nie będzie miejsca dla trwałych arystokracji krwi, pieniądza czy inwestytury: zaistnieje półelita powszechna, z której wyłaniać się będzie w różnych miejscach i stosownie do krańcowo zróżnicowanych i doraźnych potrzeb płynna czołówka” (s. 94). Analogicznie – nowa technika nie sprzyja podziałowi świata na bloki. Cała ludzkość jest stopniowo włączana w sieć. „Współczesne społeczeństwa kapitalistyczne wydają się zbliżać do liberalizmu coraz bardziej planowanego, podobnie jak społeczeństwa socjalistyczne – do sterowania coraz bardziej otwartego. Nie naszym zadaniem jest decydować tutaj o przyszłości tych dwóch systemów, lecz jeżeli wykażą one dostateczną żywotność, to nie będą dążyć do osiągnięcia kompromisu, czegoś pośredniego między centralizmem a decentralizmem, lecz utworzą nowy rodzaj rzeczywistości, odpowiadający nowym pojęciom ekonomii synergicznej, która nie daje pierwszeństwa ani ośrodkowi, ani krańcowościom, lecz włącza je we wspólny system wzajemnych oddziaływań” (s. 73).
W tym punkcie myśl van Liera zbiega się z myślą Marksa. Obydwaj wróżą nadejście społeczeństwa bezklasowego, obydwaj przewidują powszechne zjednoczenie ludzkości. Jeden i drugi dopatruje się ostatecznych źródeł nowego stanu w przemianach w sferze środków wytwórczych. Jeden i drugi wierzy, że „nowy wiek” będzie miał charakter dialektyczny: przeciwieństwa znamienne dla niego będą połączone węzłami wzajemnych zależności. Intuicje Marksa są przez van Liera oświetlone od strony pojęć par excellence cybernetycznych. Szczególnie frapujące jest to tam, gdzie autor mówi o perspektywie awansu społecznego proletariatu. Awans ten oznaczałby w tym nowym ujęciu wejście w sieć synergiczną zarówno na płaszczyźnie rzeczywistości, jak i świadomości o rzeczywistości: proletariat nie tylko jest węzłem wtórno-głównym sieci, lecz wie o tym, czym jest. Świadomość własnej roli w świecie synergicznym pociąga jako następstwo przyjęcie pełniejszej odpowiedzialności za jej funkcjonowanie.
Zdaje się, że historia pogrudniowej odnowy u nas dostarczyła żywej i świeżej ilustracji tych tez.