Józef Tischner – Świadectwo

Postarajmy się dzisiaj zwrócić naszą uwagę na ludzi, z którymi kiedyś zetknęło nas życie i z którymi nadal łączą nas liczne więzi bliskości czy nawet pokrewieństwa. Jest tych ludzi wielka mnogość. Trzeba by to sobie jakoś uporządkować. Wyobraźmy sobie więc najpierw krąg ludzi nam najbliższych, potem krąg ludzi bliskich, ale już nie najbliższych, i dalej krąg za kręgiem aż do tych, z którymi zetknęliśmy się przelotnie, których imiona uleciały z naszej pamięci i których twarze zupełnie się mam zatarły. Kim i czym byliśmy dla tych ludzi? Najpierw byliśmy dziećmi, które trzeba było nauczyć chodzić i mówić, czytać i pisać, potem umiejętności bardziej złożonych, a potem staliśmy się współpracownikami, kierownikami lub sami podlegaliśmy kierownictwu, byliśmy ojcami lub matkami rodzin, siostrami, braćmi. Niektórzy znali nas po imieniu, inni tylko z nazwiska, a jeszcze inni tylko nas widywali. Z upływem lat zmieniały się nasze funkcje wśród ludzi. Zmieniała się też nasza wśród nich odpowiedzialność. Nie zawsze było nam łatwo z tą naszą odpowiedzialnością za drugich. Ale i innym nie było łatwo z ich odpowiedzialnością za nas.

Pewnego dnia przyszła ku nam choroba. Jakąkolwiek byłaby nasza choroba, Jedno jest pewne: zmieniła ona nasz sposób życia wśród ludzi. Uzależniła ona nas bardziej niż cokolwiek od drugich: od lekarzy, od pielęgniarek, od wszystkich, którzy darzą nas swoją opieką. Nawet gdy człowiek zupełnie powróci do zdrowia, to jednak pamięć o chorobie stanowi dla niego coś w rodzaju wewnętrznego ostrzeżenia, aby na przyszłość więcej uważał na siebie. Są tacy, którzy bardzo z tego powodu cierpią. Przyzwyczajeni do tego, żeby brać na siebie swoje i nieswoje obowiązki, czują się mniejsi i mniej wartościowi, gdy tych obowiązków biorą mniej. Ale nikt nie jest istotą bez granie. Gdy człowiek zobaczy, „gdzie leżą prawdziwe granice jego sił łatwiej mu przyjdzie odnaleźć siebie w nowej sytuacji i podjąć te zadania wobec innych, które naprawdę przed nim stają.

Ale tutaj może ktoś mnie zapytać: jakież zadania wobec innych może mieć człowiek chory? Cóż może on zrobić w swej słabości? Wydaje mi się, że zadania te nadal stoją przed każdym z nas. Ich istotę oddają słowa: dawanie świadectwa. Każdy człowiek, a szczególnie człowiek chory daje innym ludziom jakieś szczególne świadectwo. Nie jest to łatwe świadectwo, ale właśnie dlatego jest to świadectwo cenne, niezastąpione. Niejednokrotnie bardziej niż czegokolwiek innego drugi człowiek potrzebuje do życia świadectwa chorych.

Umówiliśmy się tutaj na samym początku, że nie będę wam cytował nazwisk ludzi, których myśli i odkrycia staram się wam przybliżyć. Po co obciążać niepotrzebnie pamięć? Ale dzisiaj pragnę zrobić wyjątek. Robimy wyjątek dla lekarza, psychiatry, profesora Antoniego Kępińskiego. Był to niezwykły człowiek i niezwykły lekarz. Długie lata znany był jedynie w stosunkowo wąskim kręgu pacjentów i kolegów po fachu. Aż przyszła na niego przewlekła choroba, która na długie lata związała jego organizm z mechanizmem maszyny i w ten sposób przykuła go do jednego miejsca i łóżka, Wtedy profesor Kępiński zaczyna pisać. Jedna po drugiej wychodzą spod jego pióra niezwykłe książki o ludziach, o ich psychicznych powikłaniach, o losie człowieka, książki mądre, jasne, piękne. Dziś możemy śmiało powiedzieć, że wraz z chorobą Profesora otwarł się nowy rozdział w naszej, polskiej psychiatrii. Bardzo chory i bardzo cierpiący Profesor dawał nam swoje świadectwo. Czego świadectwo? Czemu świadectwo? To trudno wyrazić. Niechaj przemówi sam Profesor:
Każdy człowiek — pisał Kępiński — nawet najskromniejszy, zostawia ślad po sobie, Nie da się więc człowieka zamknąć w granicach jego narodzin i śmierci; jego życie zahacza o przeszłość i sięga w przyszłość, Dlatego dla normalnego rozwoju człowieka konieczne są tradycja (przeszłość) i jego dążenie transcendentne (przyszłość). Człowiek powinien móc powiedzieć: „wiem, skądem wyszedł i dokąd idę”. Traktowanie człowieka z punktu widzenia jego aktualnej użyteczności jest sprzeczne z naturalnymi dla niego współrzędnymi czasu, sięgającymi daleko w przeszłość i w przyszłość. I na innym miejscu: Człowiek: współczesny stanął wobec trudnego zadania wypracowania nowego modelu bohatera i nowych form widzenia swej przyszłości i przeszłości oraz uporządkowania rozszerzonego pola świadomości. To w jakim stopniu zdoła on podołać temu zadaniu zapewne w dużej mierze zadecyduje o losach naszej kultury.

Wiadomo już dziś, że losy polskiej kultury w dużym stopniu zostały wyznaczone przez mądre dzieło profesora Kępińskiego. Oczywiście, wiemy wszyscy, że chorych jest wielu, a Kępiński był jeden. Nie jest to jednak racja usprawiedliwiająca. Istotę tego, co nam pokazał Kępiński, stanowiło mocne przeświadczenie lekarza i myśliciela, że człowiek jest przede wszystkim wielkością moralną: buduje się dzięki bohaterstwu drugich i buduje innych dzięki swojemu bohaterstwu. Cała reszta jest w człowieku drugorzędna. I do tego przeświadczenia Profesora każdy człowiek może w każdej chwili nawiązać, aby je swym czynem i słowem przedłużyć.

W trudnej sytuacji choroby każda myśl o losie drugiego człowieka, każda pomoc bardziej potrzebującemu, każde słowo wybaczenia i podzięki są darem i świadectwem tego samego gatunku co dzieło Profesora

 


Wszystkie opublikowane fragmenty rozważań księdza Tischnera: