Skąd wzięła się w teorii i praktyce wychowawczej tego typu teoria wychowania? Trudno na to odpowiedzieć, ale wydaje się być przeniesioną na płaszczyznę ludzką teorią odruchów warunkowych Pawłowa. Ryby Pawłowa wpływały do karmników na odgłos dzwonka. Ludzie poddani edukacji tego typu mają wydzielać dobre uczynki na odgłos „dzwonków psychicznych”.
Tylko nie zapominajmy, że koncepcja Pawłowa jest w istocie rzeczy koncepcją deterministyczną, a chrześcijańska koncepcja wychowania -indeterministyczną. [ … ]
Ale u źródła tej teorii tkwi jeszcze coś innego, mianowicie: niewiara w 0biektywne istnienie wartości religijnych i etycznych lub co najmniej w atrakcyjny charakter. Kto wychowanka tylko przyzwyczaja do modlitwy, ten nie wierzy, że modlitwa jest pewną wartością i nie wierzy, że wychowanek jest zdolny do odkrycia owej wartości. Człowiekowi, który nie wierzy ani w wolność człowieka, ani w istnienie wartości etycznych i religijnych, ani w ich atrakcyjny charakter, pozostała do dyspozycji tylko tresura przy pomocy dzwonków. Wyobraźmy sobie pedagoga, który by uczył swych uczniów estetycznego obcowania z dziełem sztuki w ten sposób, że pokazując obraz, przyzwyczajałby ich do reagowania okrzykami zachwytu, nie próbując nawet ukazać wartości estetycznych dzieła. Coś podobnego czyni wychowawca z kategorii treserów. Stawia wychowanka w obliczu wartości religijnych czy etycznych i zmusza go do etycznego czy religijnego czynu na zasadzie… przyzwyczajeń.
Pokrewne ze zjawiskiem odpisanym wyżej jest zjawisko absolutyzowania niektórych bodźców mających uruchamiać mechanizm odruchów warunkowych, np. absolutyzowanie posłuszeństwa dla regulaminu, dla władzy, dla nakazu. Podstawą pokrewieństwa jest tutaj lęk przed wolnością. Chodzi o to, by wychowanka zwolnić z obowiązku podejmowania swobodnych decyzji. I rzecz paradoksalna: z jednej strony twierdzi się, że ludzkie jest to, co wolne, z drugiej strony usiłuje się postawić wychowanka w sytuacji uniemożliwiającej wszelki swobodny wybór. Wychowanie zostaje rozbite przez wewnętrzną sprzeczność. Zapomina się o tym, że posłuszeństwo wobec bodźca jest tylko wtedy ludzkie, gdy jest swobodnie wybrane. Zapomina się także o tym, że nigdy nie jest ono wartością najwyższą i że nie ma podstaw do absolutyzowania. A wszystko tkwi korzeniami w lęku przed wolnością, lęku tak charakterystycznym dla wszelkiego totalizmu. Obwinia się wolność o grzech pierworodny, o zdradę Judasza i o tym podobne rzeczy, jak gdyby czyny tego rodzaju, jak zgoda na macierzyństwo Marii i śmierć Chrystusa miały być rezultatem… dobrych nawyków.
W bliskim związku ze zjawiskiem mechanizmu wychowawczego stoi także zjawisko, kt6re nazywam tutaj legalizmem wychowawczym. O co bliżej chodzi?
Dla unaocznienia zjawiska weźmy pod uwagę koncepcję wychowania na gruncie „absolutyzmu oświeconego” lub faszyzmu. Celem takiego wychowania jest ukształtowanie wychowanka w duchu bezkrytycznej lojalność dla autorytetu wychowawczego i wydawanych przez ten autorytet rozporządzeń. Nietrudno zauważyć, że nawet przy maksymalnie zaawansowanej nacjonalizacji życia prywatnego zawsze edukacja tego typu będzie pozostawiała poza zasięgiem swego zainteresowania niektóre dziedziny życia ludzkiego jako dla niej obojętne.
Mrożek w Indyku czerpie pełnię satysfakcji z faktu, że miłość narzeczonych jest takim rezerwatem, który nie może podlegać żadnej nacjonalizacji. Może miłość, może także inne sprawy – to mniej ważne.
Otóż coś podobnego pojawia się również w pedagogice religijnej. Mamy tutaj mianowicie do czynienia z podwójnym zjawiskiem. Bardzo często żąda się od wychowanka posłuszeństwa dla prawa tylko dlatego, że jest prawem. Następuje charakterystyczne oderwanie przepisu prawnego od wartości, z której powinien wynikać. W tej postawie uważa się, że przepis prawny sam
z siebie ma moc tworzenia wartości etycznych, a nie odwrotnie , że tylko takie przepisy są obowiązujące, które są oparte o wartości prawne, religijne lub etyczne. Istnieje mnóstwo przykładów takich postaw śmiem twierdzić, że znaczną część przepisów etycznych dotyczących spraw małżeństwa ustala się w oderwani u od wartości etycznych, z których wynikają. Stąd też świadomość
mocy zobowiązującej takich przepisów jest minimalna. I drugie zjawisko związane z legalizmem wychowawczym: ,,białe plamy” wychowania, tj. te dziedziny życia ludzkiego, do których żadnym sposobem wychowawca nie ma możności ani prawa sięgnąć. Do tego zaraz wrócę.
Legalizm wychowawczy przynosi żałosne skutki w wychowaniu. Człowiek wychowany w duchu lojalności dla prawa, w duchu absolutnego kult u ustawodawcy m0że niekiedy być człowiekiem lojalnym, ale też głęboko nieetycznym. Ale nie tylko to. W takim człowieku zostało podcięte jego naturalne wyczucie wartości etycznych: na pewne wartości nie reaguje w ogóle, na inne reaguje w sposób spaczony. Nosi w sobie jakieś ubóstwo, które niczym się nie daje wypełnić. Poświęca życie dla samochodu, a przechodzi o obojętnie obok elementarnych potrzeb człowieka. Proszę wybaczyć porównanie, ale dzieje się z takim człowiekiem trochę tak, jak z tym słynnym doświadczalnym szczurem z jednej z angielskich klinik, który po wycięciu niektórych części i mózgu umiał chodzić jedynie w kółko. Legalizm wychowawczy na gruncie religijnym – jak to już wspomniałem – pozostawia poza zasięgiem swego zainteresowania szereg spraw człowieka jako zupełnie nie podlegających procesowi wychowania lub też nadaje sztuczne znaczenie sprawom małej wagi. Jest to normalne następstwo oderwania normy prawnej od wartości etycznej lub religijnej. Wychowanek ostatecznie zachowuje posty i chodzi do kościoła. Poza tym potrafi się tak odizolować od otoczenia, że nie ma z nikim specjalnych kłopotów. I wtedy powstaje w umyśle wychowawcy kłopotliwe pytanie: co z nim dalej robić? Czego jeszcze od niego żądać? I albo ni czego się nie żąda, albo mnoży się sztuczne przepisy: że ma zrezygnować z teatru, że jego droga do doskonałości wiedzie przez nowenny ku czci takich i takich świętych, że powinien przestać czytać „Przekrój”, że nie powinien robić sobie zdjęć itd. Formacja w stronę chrześcijaństwa przekształca się w formację w stronę dewocji. Jedna z uczennic w takich słowach krytykuje ten typ pedagogiki: ,,A w ogóle to nas nie wychowują. Macie się uczyć i nie niszczyć mebli. Tyle wiedzą”.
Specjalny wypadek legalizmu wychowawczego na gruncie religijnym stanowi oderwanie wychowania religijnego od religijnego przeżycia. Sprawa kapitalnej doniosłości. […] Wiadomo, przynajmniej od czasu Rudolfa Otto, że przeżycia religijne należą do przeżyć ,,jaźniowych” i ujawniają się aktem ofiary wobec Boga, przy czym Bóg występuje wówczas jako najwyższa wartość przenikająca człowieka doznaniami fascinosum i tremendum. Tymczasem pedagogika legalistyczna czyni z religii bardzo wiele różnych rzeczy, tylko nie samą religię.
Najczęściej zastępuje się religię etyką. Wpaja się wtedy w wychowanka przekonanie, że jego życie etyczne wyczerpuje bez reszty jego potrzebę życia religijnego. Kiedy indziej, robi się z religii światopogląd. Przepaja się wtedy pamięć wychowanka tezami filozofii chrześcijańskiej, nadając mu w ten sposób deistyczną orientację. Czasami jeszcze wpaja się w niego najgorszego gatunku sentymentalizm religijny. Znów w wewnętrznym życiu wychowanka pojawią się „białe plamy”. Pedagogika religijna nie dosięga tam, gdzie sięgać jest jej powołaniem. Rezultaty? Wynikiem tego
jest szereg przejawów, na które już przed wojną zwracał uwagę o. Jacek Woroniecki, a więc sentymentalizm religijny, deizm, fideizm, a ostatnio niemal nagminne zastępowanie religii etyką.
Końcowym efektem tego wszystkiego jest zanik religijnego zmysłu. Zanik religijnego zmysłu u człowieka to nie tylko następstwo przemian cywilizacyjnych, to także następstwo legalistycznej pedagogiki, funkcjonującej w ramach samego chrześcijaństwa, która po dokonaniu swoistego zamknięcia w nawias wartości etycznych i religijnych zawisła w próżni. Jest to brak szczególnie bolesny. Ze względu na ludzi, wśród których pracujemy i którzy oczekują od nas jasnego świadectwa, stanowi on nie tylko po prostu pewną nieobecność, lecz jest wprost kompromitacją wychowania powołanego ze swej. istoty do budzenia , w ludziach religijnej wrażliwości na świat.
U podstaw wymienionych praktyk i teorii pedagogicznych stoją kapitalne błędy dotyczące samej metafizyki człowieka. Mechanizm wychowawczy naruszył tezę o wolności człowieka. Można rozumieć intencje kryjące się za pedagogiką treserów. Uznanie wolności to przyznanie, ze wychowanie jest ryzykiem że jego rezultaty, są prawdopodobne, a nie pewne. Ale Bóg tak urządził. świat, że widocznie woli, by Go człowiek chwalił, mając nieustannie możliwość odwrócenia się od Niego, niż bez takiej możliwości. Legalizm wychowawczy z kolei naruszył tezę o obiektywności wartości etycznych. Trudno nie dostrzegać tutaj interwencji relatywizmu, etycznego. W efekcie pozostała tylko nauka posłuszeństwa, będącego najczęściej jedynie… umiejętnością dostosowania się do wszelkiego bałaganu. Doszło wreszcie do oderwania wychowania religijnego od wychowania w człowieku przeżycia religijnego.
Wychowanie to przekształcenie materiału wychowawczego w kierunku wytyczonego ideału wychowawczego: Pedagogika, o której mówię nie bardzo wie kim jest ów materiał wychowawczy i konsekwentnie nie wie kim on ma się stać. Jest klasyczną pedagogiką krótkowidzów.