II Z PROBLEMATYKI WYCHOWANIA CHRZEŚCIJAŃSKIEGO
Mam tutaj zamiar skierować uwagę Czytelnika na pewne ujemne zjawiska towarzyszące obecnie procesowi wychowania, i to w równej mierze na te, które wiążą się z samym procesem wychowania, jak z osobą wychowawcy. Świadomie pomijam szeroko dysputowane sprawy wychowanka, właśnie dlatego, że są szeroko dysputowane. Ujemne zjawiska można jednak opisywać wyłącznie w perspektywie zjawisk dodatnich. Stąd zaraz na wstępie pragnę przypomnieć pewne podstawowe aksjomaty chrześcijańskiej pedagogiki, które posłużą nam do negatywnej oceny wybranych przeze mnie zjawisk ze sfery współczesnego wychowania. Czytelnik może zarzucić, że aksjomaty te są w gruncie rzeczy banałami. Istotnie, dla wielu to są prawdy banalne. Ale przecież najłatwiej zamyka się oczy w obliczu prawd banalnych.
U podstaw każdej teorii wychowania i każdej praktyki wychowawczej stoi jakaś koncepcja człowieka, z natury rzeczy zatem u podstaw chrześcijańskiej teorii wychowania i chrześcijańskiej praktyki stoi chrześcijańska koncepcja człowieka. Stwierdza ona przede wszystkim to, jaki człowiek jest, oraz to, jaki człowiek powinien być, a zatem określa rzeczywistość stanowiącą przedmiot zabiegów wychowawczych oraz szkicuje ideał stanowiący ich ukoronowanie. I tutaj chrześcijańska filozofia człowieka stwierdza, co następuje:
- Człowiek jest istotą wolną. Ten i tylko ten czyn jest czynem w pełni ludzkim, który wypływa z wolności człowieka, i tylko za taki czyn ponosi człowiek pełną odpowiedzialność.
- Człowiek jest osobą, to znaczy między innymi naturą zindywidualizowaną. Nie ma i nie może być dwóch identycznych jednostek ludzkich, każda jest sobą, żadna nie jest sobą i jednocześnie kimś innym i żadna, będąc w najbardziej pierwotnym znaczeniu sobą, nie może się stać kimś innym. Pomiędzy moim Ja i twoim Ja nie ma drabiny, jest przerwa. A więc nie może być dwóch identycznych ludzkich dróg do zbawienia. Każdy człowiek ostatecznie idzie własną.
- Istnieje obiektywna hierarchia wartości etycznych i religijnych, według której każdy człowiek powinien decydować o sobie, jeżeli chce być człowiekiem religijnym lub etycznym, to znaczy pełnym człowiekiem. Wartości te nie są relatywne, lecz waśnie obiektywne. Wzorem autentycznego sposobu przeżywania i jednocześnie wzorem prezentującym nam autentyczną hierarchię wartości jest Jezus Chrystus. stąd wynika podstawowy postulat pedagogiki chrześcijańskiej: naśladowanie Jezusa Chrystusa, które nie może jednak być jednoznaczne z przekreśleniem indywidualności człowieka, ale też nie może poświęcać wzorca wychowawczego na rzecz fikcji „czystej oryginalności”. Jego istotę stanowi próba przekazania wychowankowi tej właśnie hierarchii wartości, którą przeżywał Chrystus.
Z tymi aksjomatami chrześcijańskiej koncepcji człowieka winna się liczyć autentycznie chrześcijańska pedagogika. Przede Wszystkim zatem nie może ona ani przekreślać, ani deprecjonować ludzkiej wolności. Nie wolno także niweczyć pierwotnej indywidualności człowieka. I wreszcie, nie może ona traktować wartości religijnych i etycznych jako subiektywnych i relatywnych wytworów podmiotu myślącego czy jakiejkolwiek grupy społecznej.
Te pozornie oczywiste zasady w praktyce pedagogicznej nie zawsze są przestrzegane. Jak zobaczymy, mamy tutaj do czynienia z szeregiem zjawisk, które są wprost zaprzeczeniem owych aksjomatów albo stoją w bliskim związku z takim zaprzeczeniem.
Uporczywe sięganie autora tych słów po krzywe zwierciadło, by w nim oglądać Współczesną pedagogikę, wymaga kilku słów usprawiedliwienia. Przede wszystkim autor jest przekonany, że nurt chrześcijańskiego wychowania idzie całkowicie prawidłowym torem, że zatem 0brazy w zwierciadle są jedynie wycinkiem rzeczywistości. To dla uspokojenia lękliwych. Poza tym autor żywi przekonanie, że „cokolwiek by ludzie o nas dobrego powiedzieli, nie powiedzą nam nic nowego”, a on chciałyby pomimo wszystko mówić o czymś nowym. Los sam skazuje go zatem na mówienie rzeczy niedobrych. Poza tym sądzi, że wszystko co mówi, jest ostatecznie dyskusyjne, że ostateczna prawda o sytuacji wyłoni się z konfrontacji wielu stanowisk. Pierwszą część uwag poświęcimy procesowi wychowania jako takiego, drugą sytuacji wychowawcy.
SPRAWY WYCHOWANIA CHRZEŚCIJANSKIEGO
Niekiedy głosi się teoretycznie lub realizuje w praktyce wychowawczej pogląd, że istota procesu wychowawczego Sprowadza się do wyrobienia w wychowanku dobrych przyzwyczajeń. Natomiast dobre przyzwyczajenia uzyskuje się dzięki częstemu powtarzaniu tych samych czynności. Człowiek wychowany to człowiek przyzwyczajony do dobrego. A zatem człowiek przyzwyczajony do częstego pacierza, do dawania jałmużny potrzebującym, do przyjaznego uśmiechu przy spotkaniu z ludźmi itd. W różny sposób usiłuje się w praktyce wychowawczej zaszczepiać tego typu nawyki, ale najczęściej czyni się to przez wymuszenie nieustannego „pytania o pozwolenie” wychowawców, które ma być najlepszą rękojmią cnoty.
Tego typu koncepcja i praktyka wychowania wydaje mi się czystym. nieporozumieniem. Oczywiście może ona mieć i ma faktycznie pewne zastosowanie w okresie przed czasem „burz i naporów”. Może ona nawet stanowić jakiś wstęp do wychowania sensu stricto. Może również mieć znaczenie wtedy, gdy w człowieku wraz z nawykiem utrwala się lub narasta przeżycie odnośnych wartości, np. wartości modlitwy, miłosierdzia itd. Ale wzięta sama w sobie nie może być jeszcze podstawą wychowania we właściwym sensie, a w każdym razie wy, chowania chrześcijańskiego. Poza tym jest ona niebezpieczna z wielu powodów, ale głównie z tego, że kiedyś może się zwrócić przeciwko samemu wychowankowi. Spróbujmy to pokazać.
Chrześcijańska teoria człowieka – jak wiemy – zawiera tezę o wolności człowieka. Twierdzi ona nadto, że tylko ten. czyn jest w pełni ludzki, który wynika z wolności, i to tylko, co wynikło z wolności, konstytuuje pole odpowiedzialności człowieka.
Tymczasem ograniczanie istoty wychowania do tzw. ,,urabiania przyzwyczajeń” jest w gruncie rzeczy nieustannym lekceważeniem wolności człowieka. Wychowawca liczy w takich przypadkach jedynie lub głównie na odruch psychofizjologiczny w wychowanku, na utrwalone skojarzenia wyobrażeniowe, na to co jest arefleksyjne i od wolności oddalone. Wolność sama w sobie staje się podejrzana, na niej polegać nie wolno, jest czyimś co przynosi grzechy pierworodne i nic poza tym. W ten sposób wychowawca daje wyraz lękowi przed tym, co w świetle chrześcijańskiej koncepcji człowieka jest w człowieku istotowo ludzkie. Cały rozwój wychowanka usiłuje zatrzymać na poziomie przedrefleksyjnym.
Poza tym dobre przyzwyczajenie można urabiać wyłącznie tam, gdzie wychowanek znajduje się dostatecznie często w sytuacjach umożliwiających podobne reagowanie na propozycję. Rozumiem przyzwyczajenie do codziennej modlitwy i do chwalenia Boga przed każdą sutanną. Ale są sytuacje, które się człowiekowi zdarzają tylko raz w życiu. One to często w decydujący sposób wpływają na dalsze losy człowieka. Bohater Upadku Camusa raz w życiu znalazł się na moście, pod którym ktoś tonął, i raz w życiu nie przyszedł mu z pomocą. Poza tym miał on w sobie mnóstwo dobrych przyzwyczajeń. Ta jedna przygoda wystarczyła, by sobie uprzytomnił swą nędzę moralną. św. Franciszek z Asyżu odkrył prawdę o „miłości, która nie jest miłowana”, i zbuntował się przeciwko dotychczasowym dobrym przyzwyczajeniom. Okazało się, że przyzwyczajenia te mogły być jeszcze lepsze, niż były. Trzeba sobie ciągle jasno uświadamiać, że pomimo pewnych zysków urabianie dobrych nawyków nie jest jeszcze wychowywaniem w sensie ścisłym, chociaż może być wstępem do niego.