Miłość sięgająca poza śmierć. Cz. VII

Człowiek, taki, jakim go widzimy, pragnie osiągnąć nieśmiertelność sam z siebie: „Non omnis moriar” – nie wszystko umrze we mnie, owo „monumentum aere perennius”, spuścizna, którą pozostawię, ma zachować cząstkę mnie samego. Ale w tej próbie stworzenia sobie samemu nieśmiertelnościczłowiek musi ostatecznie ponieść klęskę. Bo to, co pozostaje, nie jest jednak nim samym. On sam stacza się w nierzeczywistość i swoje życie oddaje nierzeczywistości śmierci. O tym też właśnie mówi groźba z Księgi Rodzaju 3,3: o powiązaniu grzechu ze śmiercią. Jeżeli człowiek chce sam siebie uczynić Bogiem, jeżeli chce pełnej autonomii, jeżeli to właśnie on sam tylko chce być „jako Bóg” – to jego istnienie staje się istnieniem w Szeolu, bytowaniem w niebycie, cieniem życia poza rzeczywistością życia. Nie znaczy to jednak, że człowiek może zniweczyć, anulować stworzone dzieło Boże. To, co pozostaje, nie jest czystą nicością. Człowiek, jak każde stworzenie, pozostaje zawsze w kręgu stworzenia, nie może rzeczywistości ani stworzyć, ani unicestwić. Wynikiem jego działania nie może być utrata bytu, ale istnienie w sprzeczności z samym sobą, możliwość negująca samą siebie: „Szeol”. Zasadnicze odniesienie ku prawdzie, ku Bogu, wykluczające niebyt, pozostaje i trwa, choć człowiek je neguje lub o nim nie pamięta.

Źródło: Eschatologia – śmierć i życie wieczne, Benedykt XVI (Joseph Ratzinger), str. 175


Wszystkie opublikowane fragmenty książki