Zapraszamy do lektury “Nowego Średniowiecza” autorstwa Mikołaja Bierdiajewa, jednego z najwybitniejszych przedstawicieli idealistycznej filozofii rosyjskiej, który szuka prawdy chrześcijańskiej jako jedynej absolutnej prawdy, z której wypływa, jako logiczna konieczność – sprawiedliwość chrześcijańska. Autor stawia problemy i rzuca zwarte rozwiązania wskazując czytelnikowi drogi przez bogaty labirynt zagadnień. Wysiłek włożony w poznanie “Nowego Średniowiecza” może stanowić nieocenione korzyści dla własnego rozwoju duchowego.
ROZDZIAŁ VI
„Postępowcy” obawiają się niesłychanie powrotu do dawnych czasów średniowiecznych i zwalczają oni wszelkie idee i wyznania, które uważają za średniowieczne. To mnie zawsze dziwiło. Przecież oni przede wszystkiem zupełnie nie wierzą w siłę życiową i zdolność do zwyciężania tych idei i wierzeń, które mogą być zaliczone do ducha Średniowiecza, przeciwnie, oni nawet są przekonani, że zasady historii nowożytnej są solidne i długowieczne. Skądże więc ten niepokój? Po drugie trzeba ostatecznie ustalić, że żadnych powrotów i restauracyj dawnych epok – nigdy nic było i być nie może. Kiedy mówimy o przejściu z historii nowożytnej do Średniowiecza – jest to tylko obrazowy sposób wyrażania się. Przejście jest możliwe tylko do nowego Średniowiecza, nigdy do starego. I właśnie to przejście musi być uznane za wielką rewolucję ducha i za twórczy ruch naprzód, a nie za reakcję, jak to się roi oczom przerażonych i zwyrodniałych „postępowców”. Wreszcie pora już przestać mówić o mrokach Średniowiecza i przeciwstawiać im światło historii nowożytnej. Te trywialne sądy nie stoją na poziomie współczesnej wiedzy historycznej. Nie mówię bynajmniej o idealizowaniu Średniowiecza, jak to czynili romantycy. Doskonale znamy wszystkie negatywne i naprawdę ciemne strony Średniowiecza: barbarzyństwo, gruboskórność, okrucieństwo, przemoc, niewolnictwo, nieuctwo w dziedzinie nauk pozytywnych z zakresu przyrodoznawstwa i historii, religijny terror połączony z obłędnym strachem przed mękami piekła. Lecz wiemy także, że czasy średniowieczne odznaczały się niesłychaną religijnością, cechowała je tęsknota za niebem, która czyniła narody narzędziem świętego szaleństwa; wiemy, że cała kultura średniowieczna była skierowana ku transcendentnemu, ku „tamtej stronie”, że wieki te były okresem wielkiego natężenia myśli w scholastyce i mistyce, natężenia, które miało dać odpowiedź na ostateczne zagadnienia bytu, natężenia równego, któremu nie zna historia nowożytna, że czasy średniowieczne nie trwoniły swojej energii na zewnątrz, lecz koncentrowały ją wewnątrz: wykuły one osobowość ludzką na wzór mnicha i rycerza, że w tych barbarzyńskich czasach dojrzał kult pięknej damy i trubadurzy śpiewali swe pieśni. Daj Boże, żeby te cechy przeszły do nowego Średniowiecza.
W istocie średniowieczna kultura była już odrodzeniem, walką z tem barbarzyństwem i ciemnotą, które nastąpiły po upadku antycznej kultury. Chrystjanizm był światłem w ciemnościach, przemianą chaosu w kosmos. Średniowiecze było bardzo złożone i bardzo bogate. Przez długi czas przyjęte było myśleć, że średniowiecze stanowi niezapisaną kartę w umysłowym rozwoju ludzkości, w historii myśli filozoficznej. A tymczasem w czasach Średniowiecza była tak wielka liczba myślicieli godnych podziwu, taka rozmaitość w świecie myśli, jakiej nie można by znaleźć w żadnej innej epoce. Dla Średniowiecza było rzeczą codzienną, było życiowem to, co wydaje się naszym czasom niepotrzebnym luksusem. Nawrót do Średniowiecza jest więc nawrotem do bardziej wzniosłego religijnego typu. Daleko nam jeszcze do szczytów średniowiecznej kultury duchowej. Żyjemy w epoce upadku. Zbliżamy się raczej do początków Średniowiecza, kiedy przeważały negatywne procesy rozkładu nad pozytywnemi syntezy i twórczości. Średniowiecze nie jest epoką mroku, ale epoką nocną. Dusza Średniowiecza jest duszą nocy, kiedy odsłaniają się żywioły i energie, które zamknęły się dla świadomości pracowitego dnia nowej historii.
W jakiej postaci przedstawia się nam nowe Średniowiecze? Łatwiej jest uchwycić negatywne rysy niż pozytywne. Jest to przede wszystkiem, jak już mówiłem, koniec humanizmu, indywidualizmu, formalnego liberalizmu kultury nowożytnej i narodziny nowej kolektywnej i religijnej epoki, w której powinny wystąpić wyraźnie wszystkie przeciwne siły i zasady i ujawnić się to wszystko, co znajdowało się niejako pod ziemią i w podświadomości historii nowożytnej. Królestwo humanistyczne rozkłada się i rozpada na: krańcowy antyhumanistyczny i ateistyczny komunizm oraz Kościół Chrystusa, w którym zostanie zebrany cały istotny byt. Jest to przejście od formalizmu historii nowożytnej, który nie zdołał dokonać żadnego ostatecznego wyboru do wybrania albo Boga, albo diabła, do uzyskania przedmiotowej treści życia. Wszystkie autonomiczne sfery kultury i życia społecznego doszły do próżni i niebytu. Patos autonomiczno-sekularnej twórczości został wyczerpany. W głębi wszystkich sfer twórczości budzi się wola wyboru religijnego, istotnego bytu, przemiany życia. Ani jedna ze sfer twórczości, ani jedna ze stron kultury i społecznego życia nie może nadal pozostać religijnie obojętna, całkowicie sekularyzowana. Filozofia nie zamierza stać się służką teologii, a społeczeństwo nie chce podporządkować się kościelnej hierarchii. Ale w głębi świadomości, w głębi życia społecznego budzi się wola religijna. Możliwe są tylko wewnętrzne i swobodnie ukształtowane religijne formy poznania i formy społeczeństwa. Oto, dlaczego na szczycie sztuki występuje dążenie do teurgii. Powrót do dawnej teokracji, do dawnego heteronomicznego stosunku między Kościołem a wszystkiemi dziedzinami życia i twórczości -jest już niemożliwy. W dawnych teokracjach nie było właściwie realnego osiągnięcia królestwa Bożego. Mieliśmy tam do czynienia raczej z jego symbolizowaniem się i wyjawianiem w zewnętrznych formach i znakach. Dzisiaj przejawia się wola realnego osiągnięcia Królestwa Bożego, jak również i królestwa diabła we wszystkich sferach życia, przejawia się wola swobodnej teonomii różnej zarówno od autonomii, jak i heterenomii.
Poznanie, moralność, sztuki, Państwo, ekonomia powinny stać się religijne, ale dobrowolnie i od wewnątrz, a nie przez przymus i zewnętrznie. Żadna teologia nie może regulować zewnętrznie procesu mego poznania i tworzyć dla mnie gotowych norm. Poznanie jest wolne. Aleja nie mogę już realizować celów poznania bez uciekania się do pomocy doświadczenia religijnego, bez religijnego przeniknięcia w tajemnice bytu. W tem jestem już człowiekiem średniowiecznym, a nie człowiekiem historii nowożytnej. Szukam nie uniezależnienia się od religii, ale wolności w religii. Żadna hierarchia kościelna nie rządzi i nie reguluje dziś życia socjalnego i życia Państwa. I żaden klerykalizm nie może odzyskać siły zewnętrznej. Ale ja nie mogę uporządkować zdezorganizowanego Państwa i społeczeństwa inaczej, jak tylko na religijnych podstawach. Szukam nie uniezależnienia się Państwa i społeczeństwa od religii, lecz ugruntowania się i umocnienia Państwa i społeczeństwa w religii. W niczem już nie chcę uniezależniać się od Boga, lecz chcę być wolny w Bogu i dla Boga. I kiedy kończy się proces oddalania od Boga i zaczyna się zbliżanie do Boga, wówczas każdy ruch od Boga nabiera charakteru ruchu ku diabłu i wówczas właśnie zaczyna się średniowiecze, a kończy się historia nowożytna. Bóg znowu powinien stać się ośrodkiem całego naszego życia, naszej myśli, naszego uczucia, znowu powinien stać się naszem jedynem marzeniem, naszem jedynem oczekiwaniem, naszą jedyną nadzieją. Moje pragnienie nieograniczonej wolności musi być zrozumiane jako konflikt ze światem, a nie z Bogiem.
Kryzys kultury współczesnej zaczął się już od dawna i je-go wielcy twórcy zdawali sobie z tego sprawę. Wojny, rewolucje, katastrofy zewnętrzne przejawiły tylko na zewnątrz wewnętrzny kryzys kultury. Rewolucja pierwej zaczyna się wewnątrz, nim objawia się na zewnątrz. Kultura z natury swej jest symboliczna, dane są w niej tylko symbole, znaki innego, duchowego świata, ale sam ten świat nie może być nigdy osiągnięty bezpośrednio, realnie. Symboliczna natura kultury częstokroć nie jest uświadamiana sobie przez tych, którzy są zamknięci w tradycyjnych formach kultury. Tylko symboliczna świadomość rozumie tę naturę kultury i tylko ona jedna dąży do przezwyciężenia symbolizmu kultury i osiągnięcia realności duchowego świata. Tak też i teokracja historyczna była także tylko symboliczna, dawała symbole, a nie realności Królestwa Bożego. Nie mogli tego rozumieć ludzie, którzy tworzyli teokrację i z nabożeństwem skłaniali się przed niemi. Ludzie, którzy mają świadomość symbolizmu religijnego, powinni dążyć do realnego Królestwa Bożego, to znaczy do istotnego przeobrażenia życia. Poznanie, sztuka, moralność, Państwo, nawet samo zewnętrzne życie Kościoła – nie przeobrażały realnie życia, nie osiągały same przez się nowego bytu, dając tylko symbole przeobrażeń, znaki najrealniejszego bytu.
Właśnie ten symbolizm kultury, w którym zamykała się jej wielkość i piękno – przeżywa kryzys. Cywilizacja XIX i XX wieku neguje święty symbolizm kultury i chce życia najbardziej realnego, chce opanować i przeobrazić życie. W tym celu wytwarza ona swoją potężną technikę. Z jednej strony kryzys kultury przygotowuje realistyczną cywilizację z jej żądzą życia i potęgi, z drugiej strony w łonie samej kultury rozpoczyna się proces krystalizacji woli religijnej, skierowanej ku realnemu przeobrażeniu życia, osiągnięciu nowego bytu, nowej ziemi i nowego nieba. Wola przeobrażenia kultury w rzeczywistość ontologiczną powoduje kryzys samej kultury. Woli tej świadomi są najwybitniejsi przedstawiciele kultury i właśnie dzięki nim dokonuje się kryzys. Otóż ta wola ku urzeczywistnieniu ostatecznej realności, wola prawdziwie ontologiczną, nie może być zaspokojona podziałem kultury na autonomiczne sfery, gdyż z natury swej jest ona integralna, skierowana ku jedności. Lecz kryzys kultury jest jednocześnie upadkiem starych sekularnych form kultury, sztuki, filozofii itd. Nasza epoka nie ma widocznego i uznanego duchowego i umysłowego ośrodka życia. Uniwersytet przestał już być takim ośrodkiem, nie posiada żadnego duchowego autorytetu. W epoce współczesnej uczeni przestali być duchowymi przywódcami. Ani filozofia akademicka, ani sztuka akademicka nie mają żadnego życiowego wpływu. Tak samo dzieje się dziś z oficjalną, parlamentarną polityką, która idzie mimo życia. Procesy życiowe objawiają się w naszych czasach spontanicznie, a nie drogą oficjalną. Tak właśnie powinno być w epoce kryzysów i przełomów.
Ośrodkiem duchowym w najbliższej przyszłości może być, tak jak w Średniowieczu, tylko Kościół. Otóż życie Kościoła płynie dziś i rozwija się jakiemiś nieoficjalnemi, na zewnątrz niedostrzegalnemi drogami. Granice Kościoła nie ukazują się wyraźnie, nie można ich wskazać jako coś materialnie uchwytnego. Życie Kościoła jest tajemnicą i drogi jego nie mogą być pojęte rozumem. Duch wionie kędy chce. I w życiu Kościoła odbywają się twórcze procesy, które biorąc zewnętrznie, oficjalnie, czysto racjonalistycznie, wydają się obce Kościołowi. Kryzys kultury polega właściwie na tem, że nie może ona być obojętna pod względem religijnym i nosić charakteru humanistycznego i że musi ona nieuniknienie stać się albo bezbożną, antychrześcijańską cywilizacją, albo uświęconą, kościelną kulturą, chrześcijańskiem przeobrażeniem życia. A to z kolei suponuje twórczy proces w łonie Kościoła, objawienie chrześcijańskiej prawdy o człowieku i jego powołaniu we wszechświecie, a także ostatecznie objawienie tajemnicy tworzenia, tajemnicy życia kosmicznego. Prawdy antropologii i kosmologii nie były dostatecznie wyjaśnione przez chrystjanizm soborów powszechnych i przez doktorów Kościoła. Kościół ze swej istoty jest kosmiczny i zamyka się w nim cała pełnia bytu. Kościół jest schrystjanizowanym kosmosem. Fakt ten musi przestać być oderwaną, teoretyczną prawdą, powinien stać się prawdą życiową, praktyczną. Kościół powinien zerwać z tym okresem swego istnienia, który był niejako koncentracją życia kościelnego w świątyni, a przejść do okresu kosmicznego, do przeobrażenia pełni życia. Religia czasów nowożytnych stała się także odrębną częścią kultury. Wyznaczono religii osobne i całkiem nieznaczne miejsce w życiu ludzkości. A tymczasem ona powinna na nowo stać się wszystkiem, stać się siłą przekształcającą i prześwietlającą wewnętrznie całe życie. I jako taka swobodna siła duchowa powinna istotnie przeobrazić życie. Dla chrystjanizmu następuje epoka, w której wielką rolę odegra religijnie nastawiona inteligencja, tak jak to miało miejsce za czasów wielkich doktorów Kościoła, poczynając od św. Klemensa z Aleksandrii. „Lud” wyrzeka się wiary, uległszy pokusie nauk ateistycznych i socjalizmowi. Inteligencja zaś powraca do wiary. To zmienia styl chrystjanizmu.