Mikołaj Bierdiajew “Nowe Średniowiecze” – cz. 1 rozdział 9

Zapraszamy do lektury “Nowego Średniowiecza” autorstwa Mikołaja Bierdiajewa, jednego z najwybitniejszych przedstawicieli idealistycznej filozofii rosyjskiej, który szuka prawdy chrześcijańskiej jako jedynej absolutnej prawdy, z której wypływa, jako logiczna konieczność – sprawiedliwość chrześcijańska. Autor stawia problemy i rzuca zwarte rozwiązania wskazując czytelnikowi drogi przez bogaty labirynt zagadnień. Wysiłek włożony w poznanie “Nowego Średniowiecza” może stanowić nieocenione korzyści dla własnego rozwoju duchowego. 

 

 

ROZDZIAŁ IX

 

Doświadczenie humanistyczne musiało być wyczerpa­ne. Wszystkie drogi humanizmu zostały przemierzone, chodzi o wzniesienie się ponad humanizm. Wewnętrzna i destrukcyj­na dialektyka, która rozłożyła humanizm, dostarczyła człowie­kowi olbrzymiego materiału doświadczalnego. Otóż powrót do tego stanu bardziej prostego, w którym znajdował się czło­wiek przed epoką humanistyczną czasów nowożytnych, jest niemożliwy. Czasy nowożytne wszystko rozdwoiły, zaostrzy­ły, potępiły w człowieku. I na tem polega ich główne znacze­nie, dużo większe niż na zdobyczach i dokonaniach pozytyw­nych. Odkrycia czasów nowożytnych dają wielkie poznanie. I humanizm odkrył pewne rzeczy i postawił wielkie zagadnie­nie. Człowiek skończył dziś z tern życiem płynącem w oderwaniu od podstaw religijnych i dlatego bliskie jest osiągnięcie prócz niego nowej równowagi religijnej, tzn. duchowego pogłębienia. Człowiek, we wszystkich dziedzinach przejawiania w e| aktywności, nie mógł nadal utrzymywać się na zewnątrz, na powierzchni bytu. Musiał albo rozpocząć nich ku głębinom, albo leż ostatecznie wyjałowić się i zmarnieć. Po wielkich próbach i wstrząsach naszej epoki powinien nastąpić okres duchowego pogłębienia. Zadaniem Europejczyka jest pozbyć się wszelkich złudzeń humanistycznych. Nie można już więcej utrzymać się w królestwie złotego środka. Powstaje rozdźwięk między dwoma przeciwieństwami: górą i dołem. I sądząc z wielu objawów, zbliżamy się do nowej epoki dziejowej, do epoki, która przypomina wczesne Średniowiecze, jeszcze ciem­ne, jak to było w VII, VIII i IX wieku, poprzedzające Renesans średniowieczny. I wielu z nas może się czuć pokrewnymi ostat­nim Rzymianom. Jest to szlachetne poczucie. Czyż coś podob­nego nie powstało w nowej duszy chrześcijańskiej św. Augu­styna, gdy zagroziło Rzymowi niebezpieczeństwo barbarzyń­skiego najazdu? A więc dziś wielu z nas może się uważać za ostatnich i wiernych przedstawicieli starej chrześcijańskiej kul­tury Europy, zagrożonej przez wielkie niebezpieczeństwo zew­nętrzne i wewnętrzne.

Poprzez tę epokę nowego, chociaż ucywilizowanego, bar­barzyństwa, które odczuwamy, trzeba będzie nieść tę pochod­nię wiekuistego światła, niesionego dawniej przez chrześcijań­ski Kościół. Tylko w chrystjanizmie objawia się i zachowuje osobowość ludzką i właściwe oblicze człowieka. Chrystjanizm wyzwolił człowieka od demonów natury, które rozrywały go we wszechświecie pogańskiej rzeczywistości, chrystjanizm uwolnił go od demonolatrii. I tylko samo odkupienie chrześ­cijańskie dało człowiekowi moc duchowego podniesienia i utrzymania, oderwało go od pierwotnych sił natury, w których zależność popadł, stając się ich niewolnikiem. Świat starożyt­ny wypracował formę człowieka. Wyzwolił energię twórczą człowieka, ale nie zdołał wyswobodzić osobowości ludzkiej spod panowania pierwiastkowych sił natury, jeszcze nie naro­dził się jednak człowiek ducha. Drugie narodzenie człowieka, ale już nie naturalne, tylko duchowe, miało miejsce w chrystja­nizmie. Sam humanizm uzyskał prawdziwe człowieczeństwo od chrystjanizmu, starożytność nie wystarczała do tego. Ale humanizm w swym rozwoju odłączył człowieka od podstaw boskich. I oto, kiedy humanizm oderwał w końcu człowieka od Boskości, jednocześnie spod panowania pierwiastkowych sił natury, jego ludzki obraz, gdyż człowiek stworzony został na obraz i podobieństwo Boga. Od chwili zatem, kiedy czło­wiek nie zechciał być niczem innem, jak tworem na obraz i podobieństwo natury, jak tylko człowiekiem naturalnym, podporządkował się niższym pierwiastkom natury i zatracił swoje właściwe oblicze. Człowiek znowu został opanowany przez demony, nie mając sił oprzeć się im i przed niemi obro­nić. Centrum duchowe osobowości ludzkiej zostało stracone. Zwrot humanizmu przeciwko człowiekowi stanowi tragedię czasów nowożytnych. Zwrot ten był przyczyną fatalnej klęski Renesansu i jego nieuchronnej ruiny.

Ludzie naszej epoki chętnie mówią, że chrystjanizm się nie udał, nie wypełnił swych obietnic, i wnioskują stąd, że wszelki nawrót do niego jest niemożliwością i absurdem. Ale fakt, że społeczność narodów europejskich, zamiast zrealizo­wać chrystjanizm, zniekształciła go i zdradziła, nie może być istotnym argumentem przeciw jego prawdziwości i autentycz­ności. Albowiem Chrystus nie obiecał realizacji swego króle­stwa tu na ziemi, przeciwnie: mówił, że jego królestwo jest nie z tego świata, przepowiadał przy końcu zanik wiary i miłości. Nie-prawda społeczności chrześcijańskiej jest nie-prawdą ludzką, zdradą i upadkiem ludzkim, jest słabością i błędem ludzkim, ale bynajmniej nie jest nie-prawdą chrześcijańską, nie-prawdą boską. Całe oburzenie, które mógł wzbudzić kato­licyzm, mogło być uzasadnione w odniesieniu do społeczności katolickiej, ale nie w odniesieniu do rzeczy naprawdę świętych w Kościele katolickim. I tylko człowiek od samego początku wynaturzał idee chrystjanizmu, zniekształcał go przez swoje upadki i wreszcie powstał przeciw niemu i zdradził go, przy­pisując prawdzie chrześcijańskiej odpowiedzialność za swoje własne grzechy i swoje własne upadki. Duchowe życie twórcze jest nie tylko dziełem Boga, ale także dziełem człowieka. Życie to daje człowiekowi ogromną swobodę, która jest zara­zem i wielką próbą jego sił duchowych. Sam Bóg, można powiedzieć, oczekuje od człowieka działalności twórczej, twór­czego wkładu. Ale zamiast zwrócić ku Bogu swoje twórcze odbicie i oddać Bogu wolny nadmiar swych sił, człowiek zużył i zniszczył swoje twórcze siły, utwierdzając siebie samego i ciąg­nąc ku krańcom rzeczy.

Wszystko to sprawia głęboki smutek. Odnosimy wraże­nie, że rozkłada się i zamiera piękno, że od tej chwili staje się prawie niemożliwością swobodna gra ludzkich sił twórczych, że wolna indywidualność ludzka dochodzi swego kresu. Pa­nuje wszechwładnie małoduszność i brak wiary, które powo­dują przygnębienie. Zdolności odradzania się natury ludzkiej są nieskończone. Jednak odrodzenie duchowe człowieka i je­go dzieł nic może się zacząć inaczej, jak drogą pogłębienia chrystjanizmu, drogą ostatecznego objawienia Chrystusa w człowieku poprzez wierność osobowości ludzkiej objawie­niu chrześcijańskiemu. Chrystjanizm nie wypowiedział jeszcze w antropologii ostatniego słowa. Objawienie w tern, co dotyczy człowieka, nie rozwinęło się jeszcze w całem swem bogactwie. Na tern polega istota problemu antropologicznego postawio­nego przez humanizm, który zrodził czasy nowożytne. Ale Europa współczesna poszła dość daleko w kierunku zdrady chrześcijańskiego objawienia osobowości ludzkiej, wydała ona tę osobowość na łup gry pierwotnych instynktów usiłujących ją rozerwać. W ten sposób pozwoliła Europa współczesna przeniknąć do łona swej cywilizacji pierwiastkowi chaosu, który może ją wtrącić w okres barbarzyństwa. 1 żaden żywioł, żaden instynkt pierwotny nie jest w stanie zgasić światła chrześcijańskiego objawienia Boga, człowieka i Boga-Człowieka. Bramy piekielne nie zwyciężą tego objawienia. Oto, dlaczego źródło światła pozostanie, jakiekolwiek by były ciemności, które je otaczają. I my powinniśmy się czuć nie tylko ostatni­mi Rzymianami, wiernymi starożytności, wiecznej prawdzie i pięknu, ale także tymi, którzy czuwają zwróceni w kierunku niewidocznego jeszcze dnia, twórczej przyszłości, dnia, w któ­rym wzejdzie słońce nowego, chrześcijańskiego Renesansu. Być może Renesans ten narodzi się w katakumbach i objawi się tylko wybranym. Być może nastąpi to dopiero przy końcu świata. Nie do nas należy o tern wiedzieć. Ale to wiemy na pewno, że wieczne światło i wieczne piękno nie mogą być zniszczone przez żadne mroki i przez żaden chaos. Zwycięstwo ilości nad jakością tego świata ograniczonego nad tamtym jest zawsze złudzeniem. I oto, dlaczego bez obawy i zniechęcenia powinniśmy przejść od dnia historii nowożytnej do tej średnio­wiecznej nocy. I niech zniknie fałszywe i kłamliwe światło.

 


Zobacz pozostałe rozdziały