Mikołaj Bierdiajew “Nowe Średniowiecze” – cz. 1 rozdział 6

Zapraszamy do lektury “Nowego Średniowiecza” autorstwa Mikołaja Bierdiajewa, jednego z najwybitniejszych przedstawicieli idealistycznej filozofii rosyjskiej, który szuka prawdy chrześcijańskiej jako jedynej absolutnej prawdy, z której wypływa, jako logiczna konieczność – sprawiedliwość chrześcijańska. Autor stawia problemy i rzuca zwarte rozwiązania wskazując czytelnikowi drogi przez bogaty labirynt zagadnień. Wysiłek włożony w poznanie “Nowego Średniowiecza” może stanowić nieocenione korzyści dla własnego rozwoju duchowego. 

 

 

ROZDZIAŁ VI

 

Historyczny koniec Renesansu doprowadza do rozkładu tego wszystkiego, co było organiczne. Renesans sam zachował jeszcze organiczną strukturę życia. Mamy tam do czynienia z hierarchią, jak w każdem życiu organicznem. Prąd sekulary­zacji życia był dopiero w zaczątkach i w końcu rozwinąwszy się, doszedł on do mechanizacji życia, do zerwania całej je­go utworzonej organizacji. Początkowo w pierwszych swych fazach przedsięwzięto tę sekularyzację w celu wyzwolenia sił twórczych człowieka i wprost dla samego zadowolenia, jakie dawała ich wolna gra. Ale siły ludzkie, wychodząc ze stanu organicznego, zostały wkrótce ujarzmione przez siły mecha­niczne.

Nie można było tego zauważyć z początku. Przez jakiś czas człowiek żył w złudzeniu, że jest wolny od wszelkiego związku organicznego, i nie domyślał się nawet, że wraca jako cząstka całości mechanicznej. Ten okres przejściowy, podczas którego nowy Europejczyk czuł się wyzwolony z wię­zów organiczności, nie dostrzegając jeszcze jarzma, które nałożyły nań siły mechaniczne – stanowi okres prawdziwego Renesansu, zamykającego się około XVII i XVIII wieku. Apo­geum społeczeństwa europejskiego widziało, że igra z siłami ludzkiemi oderwanemi od ich głębi, ale – powtarzam – nie czuło się jeszcze podporządkowanem niwelującemu mecha­nizmowi. W XIX wieku w Europie nastąpiła nagle jedna z naj­straszniejszych rewolucyj, które przeżyła ludzkość w ciągu swojej historii. W życie ludzkie wkroczyła triumfalnie ma­szyna i można powiedzieć, że ona właśnie zmieniła jego or­ganiczny rytm.

Maszyna zburzyła całą odwieczną strukturę życia ludz­kiego, organicznie związanego z życiem natury. Mechanizacja życia zabiła radosny nastrój Renesansu i uniemożliwiła dalszy twórczy rozwój życia. Maszyna zabiła Renesans. Przygotowu­je ona nową epokę, epokę „cywilizacji”. Kultura karmiona sakralną symboliką zamiera. Ludzie Renesansu nie zdawali sobie sprawy z tego, że przygotowali triumf maszyny na świę­cie i że ostateczne oddalenie się od średniowiecza musiało doprowadzić do zapanowania maszyny i do zastąpienia struk­tury organicznej przez mechanizację. Organiczna struktura życia jest hierarchiczna, to znaczy kosmiczna. W organizmie kosmicznym poszczególne części podlegają całości i są zwią­zane z centrum. W układzie organicznym centrum wyznacza życiowe cele poszczególnym częściom. Cały organizm jest hierarchią. I skoro tylko części odrywają się od całości i prze- stają służyć centrum organicznemu, wówczas podporządko­wują się one stopniowo naturze niższej.

Epoka Renesansu chlubi się nie tylko odkryciem człowie­ka, ale także i natury. Ludzie Renesansu pełni nabożeństwa zwracają się do natury, uczą się w szkole natury i naśladują jej zewnętrzne formy: rezygnują oni z walki z grzesznością natu­ry, która odrywa ich od Średniowiecza. I w pierwszym okresie związku Renesansu z naturą człowiek pozostaje pod urokiem jej form i upojenia, jakie daje życie naturalne. 1 tylko kilku mistyków i teozofów Renesansu wnika głębiej w istotę natury. Ale to co przyniósł ze sobą Renesans, nie było wyłącznic artystycznem odkryciem natury, ale także i ujęciem naukowem.

Oto, na czem polega wielkie znaczenie tej epoki. Stąd przyszedł historyczny triumf nauk przyrodniczych, triumf, który utorował drogą potwornym wynalazkom technicznym XIX wieku i utrwalił panowanie maszyny nad życiem ludzikiem. Znajdu­jemy, że koniec historyczny Renesansu nie odpowiadał wcale jego początkom. Pierwsze stosunki z naturą, które wypełniała radość, przeobraziły się wkrótce w świadomości ludzkiej w nie­ubłaganą z nią walkę za pomocą mechanizacji życia. Epoka nasza nie naśladuje już form natury, nic szuka w niej źródeł doskonałości, jak to robił Renesans, ale wypowiada wojnę naturze, ponieważ stała się ona obca jej duchowo, przyjmuje ją za martwy mechanizm; epoka nasza pomiędzy naturę i czło­wieka wprowadziła maszynę. Stosunki człowieka współczes­nego, człowieka cywilizowanego, wskazują wyraźnie koniec Renesansu. Wewnętrzna dialektyka stosunków, które Renesans zawiązał z naturą, prowadzi do negacji tych stosunków. Koniec Renesansu zabija naturę tak, jak zabija człowieka: to jest tra­gedią historii nowożytnej, przez którą musimy przejść. Ma­szyna, stworzona przez Renesans, zabiła Renesans, zburzyła piękno życia, które zrodziło twórczy nadmiar sił ludzkich.

I niezliczone są konsekwencje wprowadzenia maszyny do życia człowieka. Rozciągają się one na życie duchowe i na wszystko to, co ono wytwarza. Nauka i sztuka zostały porwa­ne przez wir mechanizacji; wyraża się w nich rozłam jedności organicznej, spowodowany przez maszynę we wszystkich dziedzinach życia ludzkiego. Ostatnie kierunki sztuki współ­czesnej zrywają z Renesansem, ponieważ ten ostatni zrywa raz na zawsze ze starożytnością. W sztuce współczesnej skiero­wanej wyłącznie ku przyszłości i wielbiącej przyszłość skaza­ne zostały na zagładę zarówno ciało człowieka, jak i jego odwieczne formy. Powinien w niej zniknąć ostatecznie obraz człowieka. Futuryzm, który jest objawem poważniejszym, niżby się mogło zdawać z jego pozorów, zniekształca obraz natury i obraz człowieka, w ten sposób chce wyeliminować na zawsze charakter sztuki właściwej Renesansowi, opierającemu się wyłącznie na nieśmiertelnych formach natury i człowieka. Futuryzm jest niesłychanie charakterystyczny dla końca Re­nesansu. Obala on dzieło Michała Anioła i Leonarda de Vinci. Futuryzm zrywa całkowicie ze starożytnością i z zasadami nieśmiertelnych fonu sztuki. Formy, które odszukał Renesans, pochodziły z dwóch źródeł: z natury i ze starożytności. Futu­ryzm odrzuca i jedno, i drugie. Form swoich nie szuka on ani w naturze, ani w człowieku, ale w maszynie. Futuryzm upada wobec potęgi procesu, wskutek którego dokonywa się roz­członkowanie mechaniczne jedności naturalnej i ludzkiej. Futuryści dali się unieść ruchowi, którego istoty nie zdołali uchwycić, ponieważ mieli zbyt niedoskonałą świadomość znaczenia ich własnego mchu. I to co pozostaje, jakąkolwiek by nie była wartość własna futuryzmu, polega na tern, że obraz człowieka, dusza człowieka i ciało człowieka giną w takiej sztuce, rozdarte w strzępy przez jakieś nieludzkie podmuchy. Kubizm tak wielkiego malarza jak Picasso rozczłonkował ciało człowieka i zburzył jego tożsamość artystyczną. Malar­stwo futurystyczne, w którem prądy przyszłości szybko wy­pierają prądy dzisiejsze, posuwa jeszcze dalej rozkład osobowości ludzkiej. Idealne granice wszystkich form naturalnych są tam pogwałcone, wszystko tu przechodzi we wszystko, a czło­wiek w nieożywione przedmioty. Ogłoszenia dzienników, ka­wałki szkła, podeszwy butów – wszystko to wlewa się w formy naturalne, niszcząc je całkowicie. Formy ciała ludzkiego są zawsze formami antycznemi, zniszczenie ich oznacza osta­teczne zerwanie ze starożytnością.

Poezja futurystyczna tak samo rozkłada duszę ludzką, wprowadzając do niej te same ogłoszenia dzienników, kawał­ki szkła, podeszwy butów i ujarzmiając ją hałasem aut i samo­lotów. Ten rozkład duszy ludzkiej rozpoczyna się od impre­sjonizmu. Dusza ludzka rozkłada się w nim na poszczególne wrażenia, centrum duszy zostaje zgubione. Tak oto człowiek, szukając oparcia w sobie samym, doprowadził do zagłady własnego swego obrazu. Oderwany od swych duchowych i wiecznych źródeł ulega niszczycielskiej potędze czasu.

Futuryzm jest wytworem autoafirmacji człowieka. Ale jednocześnie jest także końcem humanizmu, jego autonegacją. Człowiek gubi się w futuryzmie, zatraca świadomość swojej własnej tożsamości, ginie w nie wiadomo jakich nieludzkich masach. Człowiek w futuryzmie został opanowany przez nieludzkie kolektywy. I nie jest to bynajmniej przypadek, że futuryzm okazał się tak dobrze dopasowany do skrajnych form kolektywizmu socjalnego. Proces kończenia się i zani­kania Renesansu, negacji i rozkładu obrazu Bożego w czło­wieku można zaobserwować w poezji Andrzeja Biełyja, jed­nego z największych artystów naszych czasów. Andrzej Biełyj pokrewny był duchem futuryzmowi, jednakże znaczenie przewyższał wyznawców futuryzmu. Sztuka jego gwałci wszyst­kie naturalne granice, wszystkie statyczne formy tworzenia; człowiek i kosmos zlewają się tam w jedną całość w jakichś wyuzdanych ruchach. W takiej sztuce nie można odnaleźć obrazu człowieka. Obraz ten nie da się tam odróżnić od aba­żuru lampy, od bulwarów wielkiego miasta, rozpływa się on w nieskończoności kosmicznej. Sztuka Andrzeja Biełyja, tak charaktery styczna dla naszych czasów, jest gwałceniem i znisz­czeniem wszystkich form starożytności i Renesansu; to jest coś, co oddziela się od natury, oddziela się od człowieka, oddziela się od Boga. Jest to oznaką końca Renesansu i epoki humanistycznej.

Sztuka nowoczesna coraz bardziej wiąże się z końcem Renesansu, ze zmierzchem form człowieka i natury. Przeży­wamy zalew barbarzyńskich form, dysharmonię barbarzyń­skich dźwięków i barbarzyńskich prądów. Dynamizm tej sztu­ki zagubił rytm kosmiczny. Pozytywizm XIX wieku był już niezaprzeczalnem preludium zmierzchu Renesansu. Pozyty­wizm ten zrodzony z ducha Renesansu przejawił się jako wy­czerpanie tego ducha. W pozytywizmie nie spotykamy więcej rozkwitu twórczego, w dziedzinie poznania widzimy natomiast zanik radosnego upojenia świadomości rzuconej w kierunku odkrywania tajemnic natury. Pozytywizm miał wyraźną świa­domość ograniczoności sił ludzkich, był właściwie wyczerpa­niem się zdolności poznawczych. Widział on zamykające się przed nim tajemnice natury. W epoce Renesansu poznanie natury było wynikiem zabiegów pełnych radości. Człowiek typowy dla Renesansu Pic de Mirandole był dokładnem przeciwieństwem całego pozytywizmu. Patos Leonarda da Vinci jest zapewne przeciwieństwem pozytywizmu, zawierającem jednak w sobie jego zarodek. We wszystkich dziedzinach Re­nesans niósł zarodek swego zniszczenia, zarodek wyniku osta­tecznego, klasycznie przeciwnego jego zamierzeniom, i to za­równo w układzie poznania, jak i w innych.

Pozytywizm Augustę’a Comte’a pochodzi z dwóch prze­ciwnych sobie zasad, które z dwóch stron podważyły ducha Renesansu: racjonalizmu „oświecenia” i reakcji duchowej przeciwko Rewolucji francuskiej. Augusto Comte był kato­likiem perwersyjnym, katolikiem na opak. I bez wątpienia było w nim wiele pierwiastków średniowiecznych, dokonał się w nim nawrót do hierarchii średniowiecznej, do hierarchii i autorytetu; chciał on na nowo podporządkować świadomość i życie ludzkie centrum duchowemu i położyć kres anarchii intelektualnej dziejów nowożytnych. I nie bez powodu Augu­stę Comte tak wysoko cenił Józefa de Maistre’a, od którego tyle skorzystał. Ale te zasady średniowiecznie i religijne po­zytywizmu Auguste’a Comte’a nawet w formie zniekształconej nie wywarły wpływu przeważającego w dalszym rozwoju pozytywizmu; można nawet powiedzieć, że one niejako prze­raziły pozytywizm. W każdym razie pierwiastki najbardziej pozytywistyczne w pozytywizmie reprezentują już reakcję przeciwko duchowi Renesansu. Pozytywizm rychło skarłowaciał, wyczerpawszy twórcze zasady Renesansu, na których się opierał.

Dziś nie można już mówić poważnie o pozytywizmie w filozofii. Od dłuższego czasu w filozofii europejskiej panu­je nie pozytywizm, ale krytycyzm Kanta. Filozofia krytyczna może być uważana za jedną ze spóźnionych faz Reformacji. I oto we współczesnej gnoseologii niemieckiej Reformacja daje swoje ostatnie najbardziej wyrafinowane duchowe owoce. Jeżeli w początkach historii nowożytnej, u źródeł Reformacji, mamy do czynienia z buntem człowieka i proklamacją do samookreślenia jego praw, to w końcu historii Nowożytnej, w konsekwencjach intelektualnych Reformacji, sam człowiek chciał, że tak powiem, uwolnić się od siebie samego w świecie poznania, przejść siebie i wznieść się ponad wszelki antropologizm. Niemiecka filozofia współczesna w osobach Cohena, Ilusserla i wielu innych prowadzi przede wszystkiem walkę przeciw antropologizmowi. Ona nie ufa człowiekowi, widząc w nim przyczynę relatywizmu i chwiejność poznania. Dąży ona do nieludzkiego aktu poznania. W gnoseologii krytycznej są pewne dane, które nasuwają myśli o kubizmie. Rozkłada ona również organizm poznania ludzkiego na kategorie, tak jak Picasso i inni rozkładają ciało ludzkie na sześciany. I taki jest proces kruszenia się analitycznego i rozczłonkowywanie całości organicznej. Obraz człowieka ginie w gnoseologii krytycznej, w niej przejawia się także koniec Renesansu; wy­czerpuje i umiera duch Renesansowy nadmiaru twórczego.

Wszędzie spotykamy ten sam proces destrukcji człowieka przez niego samego, spowodowany zaufaniem człowieka w swo­je własne siły. W teozofii jedność obrazu człowieka rozdziela się, wyjaławia, rozkłada i staje się łupem wirów astralnych. Teozofia współczesna jest wrogiem człowieka i jego mocy twórczych, nie ma w niej nic renesansowego. Teozofia burzy również zasadę indywidualności człowieka, tak jak to czyni pozytywizm i krytycyzm gnoseologiczny. Teozofia nie wierzy więcej w realność indywidualności ludzkiej w tym samym stopniu co najtrywialniejszy naturalizm materialistów. Teozo­fia jest naprawdę naturalizmem materialistycznym, burzycielką człowieka, przeszczepioną w świat ducha. Teozofowie Renesansu jak Paracelsus cenili człowieka bardzo wysoko i stawiali przed nim problemy tworzenia. Teozofowie naszej epoki jak Steiner, chociaż nazywają się antropozofami, pod­porządkowują człowieka ostatecznie ewolucji kosmicznej, której sens jest niezrozumiały, a droga, którą oni proponują w celu samoudoskonalenia się człowieka, nie jest drogą twór­czą. Teozofia wypiera się Boga, antropozofia wypiera się człowieka. Człowiek według niej jest tylko momentem przej­ściowym ewolucji kosmicznej, powinien on być przezwycię­żony. Współczesne kierunki teozoficzne wyrażają wyjało­wienie i wyczerpanie nadmiaru twórczości człowieka. Znika z niemi indywidualność człowieka, ustaje swobodna gra jego sił. Człowiek zgubił swoje wewnętrzne centrum duchowe i stara się je odnaleźć w układzie i rozkładzie sił kosmicznych. Poznanie teozoficzne trwa w kontemplacji nad trupem natury i trupem człowieka. Całe życie intelektualne, które dominuje w naszej epoce, utrzymuje się pod znakiem zmierzchu Rene­sansu. Również w dziedzinie nauk przyrodniczych ma miejsce zerwanie z Renesansem. Stałość charakteru światopoglądu renesansowego w odniesieniu do wszechświata z punktu wi­dzenia fizyko-matematycznych założeń Newtona – została podważona przez współczesną fizykę. Odkrycie zasady entro­pii, radioaktywności i rozbicia atomów materii, wreszcie od­krycie teorii względności – czyż nie jest to wszystko rodzajem objawienia fizyki współczesnej?

 


Zobacz pozostałe rozdziały