Mikołaj Bierdiajew “Nowe Średniowiecze” – cz. 1 rozdział 4

Zapraszamy do lektury “Nowego Średniowiecza” autorstwa Mikołaja Bierdiajewa, jednego z najwybitniejszych przedstawicieli idealistycznej filozofii rosyjskiej, który szuka prawdy chrześcijańskiej jako jedynej absolutnej prawdy, z której wypływa, jako logiczna konieczność – sprawiedliwość chrześcijańska. Autor stawia problemy i rzuca zwarte rozwiązania wskazując czytelnikowi drogi przez bogaty labirynt zagadnień. Wysiłek włożony w poznanie “Nowego Średniowiecza” może stanowić nieocenione korzyści dla własnego rozwoju duchowego. 

 

 

ROZDZIAŁ IV

 

Zasadniczym warunkiem narodzenia się Renesansu była odpowiednia akumulacja sił twórczych człowieka. Następuje po niej wspaniały rozkwit, który rozlewa się szeroko po przez długi bieg dziejów nowożytnych. Bogactwo rozkwitu Re­nesansowego zawdzięcza człowiek średniowiecznej ascezie. A przecież człowiek nowożytny okazał niewdzięczność wo­bec ducha, który zachował jego siły. Historia nowożytna żyła nadmiarem nagromadzonych sił twórczych człowieka, sił, które z czasem wyczerpały się. I rozwianie do ostatnich granic wszelkich iluzji humanistycznych należało do człowieka Eu­ropy współczesnej, musiał to uczynić, aby dojść do kresu swojej historii, do samozagłady, do zburzenia samych funda­mentów osobowości ludzkiej. I wszystko nasuwa myśl, że ziemska droga historii człowieka jest tylko duchową próbą dla niego, przygotowaniem do innego życia. Wszystko, co historia zdołała zrealizować, jest szeregiem potwornych upadków. Renesans zawiódł, zawiodła Reformacja i zawiodło „oświece­nie”. Zawiodły również rewolucje inspirowane przez ludzi „oświecenia”; załamały się nadzieje, które w nich pokładano. W podobny sposób zawodzi w praktyce socjalizm. W życiu historycznem ludzkości nie zdarza się nigdy, by zamierzenia człowieka były zrealizowane według jego woli. A bez jego wiedzy powstają ogromne wartości, których istnienia nie mógł nawet przewidywać. Renesans był w pewnym sensie zjawi­skiem chybionem, które chcąc wskrzesić starożytność, nie zdołało osiągnąć doskonałości, królestwa piękna i ziemskiego zadowolenia. Jednakże wartości zrealizowane przez Renesans są olbrzymie i nawet chwile jego upadków noszą piętno wiel­kości. Takie były upadki Quattrocenta, epoki rozdwojenia, jak o tern mówiliśmy wyżej.

Renesans był punktem wyjścia historii czasów współczes­nych. Jednakże Reformacje, „Oświecenie”, Rewolucja fran­cuska, pozytywizm XIX wieku, socjalizm i anarchizm – wszyst­ko to są owoce rozkładu Renesansu; wszystko to jest także odkryciem wewnętrznych przeciwieństw humanizmu i stopniowem zubożeniem twórczych sił człowieka. Im bardziej Europejczyk oddala się od Renesansu, tern bardziej zanika jego moc twórcza. Największe chwile wzniesienia człowieka są związane z powrotem do Średniowiecza, do pierwszych źródeł Chrystjanizmu, jak to miało miejsce np. na początku XIX wieku z ruchem romantycznym, a przy końcu tegoż wie­ku z neoromantyzmem i symbolizmem. Mamy niewątpliwe dane, by wierzyć, że tylko nowa epoka ascezy religijnej jest w stanie odrodzić siły twórcze człowieka i przywrócić jego indywidualność. Tylko taka epoka, która wróci do źródeł du­chowych człowieka, będzie mogła ześrodkować jego siły i przeszkodzić indywidualności ludzkiej rozsypać się w proch. Człowiek musi dojść do tej epoki, doszedłszy do szczytów historii nowożytnej, chociaż ze wszystkich stron grożą mu siły demoniczne jeszcze większem rozproszkowaniem. I nie można więcej liczyć na żaden rodzaj nowego Renesansu, po takiem wyczerpaniu i roztrwonieniu duchowych sił człowieka, po takiem błąkaniu się na życiowych manowcach i po takiem radykalnem załamaniu się indywidualności ludzkiej. Jeśliby można było wynaleźć jakąś analogię, to należałoby powie­dzieć, że zbliżamy się nie do Renesansu, ale do mrocznych zaczątków średniowiecza i że musimy przejść przez nową barbarię cywilizacji, nową dyscyplinę, nową ascezę religijną, zanim dane nam będzie ujrzeć świt nowego po prostu niewy­obrażalnego Renesansu.

Ale wszystko jest tak zużyte w historii ludzkiej, że powstaje pytanie, czy twórcze siły człowieka nie zbudzą się tym razem w kierunku innego świata. Naturalne siły mają swoje granice, wiara człowieka naturalnego w siebie samego pocią­ga za sobą jego upadek, ponieważ związana jest z wyrzecze­niem się przezeń istotnych źródeł życia. Człowiek naturalny, oderwany od swojej duchowej istoty, tworzy sobie życie oparte na fantazmatach i daje się wprowadzić w błąd iluzorycznym dobrom. Trzeba uznać tę prawdę, że człowiek w egzystencji doczesnej, ograniczonej i względnej wtedy tylko jest zdolny do tworzenia piękna i doskonałości, kiedy wierzy w egzysten­cję inną, nieograniczoną, absolutną i nieśmiertelną. Wyłączny związek człowieka z tą doczesną, ograniczoną egzystencją kończy się zanikiem jego energii twórczej, daje mu zado­wolenie ze siebie i czyni próżnym i płytkim. Tylko człowiek ducha może być prawdziwym twórcą gdyż korzeniami swymi tkwi w życiu nieskończonem i wiecznem. Humanizm wyrzekł się człowieka ducha, poświęcił wieczne doczesnemu i utwier­dził człowieka natury na ograniczonej powierzchni ziemi. Istota ta, która chciała oprzeć się wyłącznie na samej sobie, znalazła się bezbronna wśród rozigranych żywiołów, które ją stopniowo opanowują. Właściwe oblicze człowieka nie może być zachowane siłami człowieka naturalnego, postuluje ono konieczność istnienia człowieka ducha. Bez pomocy religijnej ascezy, która rozróżnia, określa odległość i podporządkowuje wyższemu, istnienie osobowości ludzkiej nie może być zacho­wane. Jednakże historia nowożytna opiera się na tem złudzeniu, że osobowość ludzka może rozwijać się bez pomocy wielkich prądów ascetyzmu religijnego.

Historia współczesna wywodząca się z Renesansu rozwi­nęła indywidualizm, który jednak zburzył indywidualność człowieka i spowodował rozkład jego osobowości; dziś jeste­śmy świadkami dramatycznego zakończenia indywidualizmu pozbawionego podstawy duchowej. Indywidualizm wyjałowił indywidualność ludzką, pozbawił osobowość formy i zwarto­ści, rozproszkował ją. Jest to ogólne prawo, że indywidualność ludzka jest wówczas silna, kwitnąca i trwała, kiedy wchłania w siebie realności i wartości nadindywidualne i nadludzkie i kiedy się im podporządkowuje; natomiast kiedy indywidual­ność człowieka odrzuca te wartości, wówczas bezwładnieje, wyjaławia się i niszczeje. Indywidualizm czyni bezprzedmio­towym cały sens woli i indywidualność ludzkiej, odtąd skie­rowanej na nic i pozbawionej celu. I to humanizm, kłamca, doprowadził człowieka do tej próżni i z duszy jego uczynił pustynię. Humanizm jednakże postawił ogromne zagadnienie, którego przedmiotem jest człowiek. Poprzez tragiczną dialektykę historii współczesnej widzę to zagadnienie otwartem. Toteż samo zjawienie się humanizmu na widowni dziejowej nie może być uważane li tylko jako czysta klęska i czyste zło. To byłby tylko statyczny punkt widzenia. Doświadczenie humanistyczne ma także i pozytywne znaczenie, leżało ono w przeznaczeniu człowieka. Musiał je przeżyć. Człowiek mu- siał przejść przez okres wolności i w wolności tej przyjąć Boga. W tem tkwi cały sens humanizmu.

 


Zobacz pozostałe rozdziały