Mikołaj Bierdiajew “Nowe Średniowiecze” – cz. 1 rozdział 3

Zapraszamy do lektury “Nowego Średniowiecza” autorstwa Mikołaja Bierdiajewa, jednego z najwybitniejszych przedstawicieli idealistycznej filozofii rosyjskiej, który szuka prawdy chrześcijańskiej jako jedynej absolutnej prawdy, z której wypływa, jako logiczna konieczność – sprawiedliwość chrześcijańska. Autor stawia problemy i rzuca zwarte rozwiązania wskazując czytelnikowi drogi przez bogaty labirynt zagadnień. Wysiłek włożony w poznanie “Nowego Średniowiecza” może stanowić nieocenione korzyści dla własnego rozwoju duchowego. 

 

 

ROZDZIAŁ III

Najpiękniejszemi i najpłodniejszemi były pierwsze prze­jawy humanizmu. Toteż cała sztuka, zrodzona w zaraniu tego okresu, może być nazwana „odrodzeniową”. W początkowych swych przejawach humanizm czerpał z nieśmiertelnych źródeł sztuki ludzkiej – ze starożytności. Jednakże nie można nawet przypuszczać, że sztuka Renesansu jest owocem powrotu do poganizmu, jest odrodzeniem pogaństwa we wnętrzu świata chrześcijańskiego. Taki sąd byłby dowodem dużej powierz­chowności umysłu, byłby błędny. Wprawdzie humanizm kar­mił się starożytnością, jak to już wyżej mówiliśmy, ale był przy tem nowem zjawiskiem, zjawiskiem historii nowożytnej, a nie starożytnej.

Aktywność twórcza człowieka przejawiła się już w całej pełni w katolicyzmie. I cała potężna cywilizacja europejska, a przede wszystkiem łacińska, była od podstaw typem kultury chrześcijańskiej i katolickiej. Korzenie jej tkwiły w kulcie chrześcijańskim. Katolicyzm sam przez się był przesiąknięty duchem antycznym i wiemy wszyscy, w jakim stopniu był on recepcją kultury starożytnej. W średniowieczu kultura staro­żytna żyła w katolicyzmie i dzięki niemu przechowała się z kolei aż do czasów nowożytnych. Skutkiem tego stał się możliwy Renesans historyczny. I Renesans nie był, jak Refor­macja, protestem przeciw katolicyzmowi. W katolicyzmie tkwiła olbrzymia dynamika, która przejawiła się w zwierzch­nictwie papieża, w panowaniu Kościoła katolickiego nad świa­tem, oraz w stworzeniu potężnej kultury średniowiecznej. To właśnie odróżniało katolicyzm od wschodniej ortodoksji. Ka­tolicyzm nie tylko prowadził człowieka do nieba, ale także do piękna, i chwały na ziemi. W tern właśnie tkwi jego wielka tajemnica. Pragnienie nieba i życia wiecznego rodzą piękno i dają moc doczesnemu życiu ziemskiemu. Ascetyzm średnio­wiecznego świata katolickiego był doskonaleni przygotowa­niem do twórczości. Zachował i skoncentrował siły twórcze człowieka. Asceza średniowieczna była doskonałą szkołą dla człowieka, dała mu niezwykły hart ducha. Europejczyk całej historii nowożytnej żył dorobkiem duchowym nabytym w tej szkole. Wszystko zawdzięczał chrześcijaństwu. I żadna inna duchowa szkoła nie mogłaby go tak wypróbować i zdyscypli­nować. Europejczyk nieoszczędnie zużywa swoje siły, jest wyczerpany. I jeżeli żyje jeszcze życiem duchowem, to za­wdzięcza to wyłącznie pierwiastkom chrześcijańskim tkwią­cym w jego duszy. Chrystjanizm bowiem żyje nadal w jego duszy w formie ześwietczonej i w ten sposób chroni go przed upadkiem.

W początkach swych humanizm był w bliskiej łączności z chrystjanizmem i czerpał z dwóch źródeł: starożytności i chrześcijaństwa. Twórczość jego, świetność osiągniętych wyników zależały od stopnia jego oddalenia od chrystjanizmu. Toteż z chwilą kiedy zerwał z głębią duchową i przeszedł na powierzchnię, zaczął się okres jego degeneracji. I nie od razu pozostawił humanizm człowieka bez Boga, nic od razu posta­wił go przeciw’ Bogu. I bynajmniej nie był bezbożnym huma­nizm Pie de la Mirandoli, Erazma i wielu innych myślicieli Renesansu. W humanizmie krył się jednak zarodek negacji i z niego właśnie narodził się ów humanizm czasów nowożyt­nych, którego ostateczne owoce, będące czystą negacją czło­wieka – widzimy dzisiaj.

Tylko taki humanizm, którego korzenie tkwiły w chrystjanizmie i który był jak gdyby bardziej pełnem tłumaczeniem objawienia chrześcijańskiego, wzmacniał człowieka i tworzył piękno. Tylko taki humanizm był związany ze starożytnością. Humanizm natomiast, który zrywał z chrystjanizmem, zrywał tem samem ze starożytnością i niszczył człowieka podwójnie, burząc jego podstawy antyczne i chrześcijańskie. Staje się to szczególnie widoczne w ostatnich wynikach humanizmu. Tysiące nici łączy świętą tradycję kultury ze świętą tradycją Kościoła chrześcijańskiego i całkowite zerwanie z tą trady­cją prowadzi do upadku kultury, obniżając jej wartość. Wy­czerpanie Renesansu we współczesnej historii, osłabienie jego twórczej energii są wynikiem oddalenia od chrystjanizmu i od starożytności i wszystkie te częściowe odrodzenia, które zna nasza historia, były powrotem i do chrystianizmu, i do starożytności. Toteż nowy Europejczyk albo karmi się pierwiastkami starożytnemi i średniowiecznemi, albo też wyczer­puje się, wyjaławia i pada. Rozdwojenie Renesansu, cierpie­nie płynące z wewnętrznego załamania, którego doświadczył człowiek Renesansu, stały się zagadnieniem historii nowożyt­nej. Jest ona rozwinięciem idei i zdarzeń, w których widzimy upadający przez własną dialektykę humanizm, albowiem stanowisko człowieka bez Boga i przeciw Bogu oraz negacja obrazu i podobieństwa bożego w człowieku – prowadzą za­wsze do negacji i upadku samego człowieka; utwierdzenie poganizmu przeciw chrystjanizmowi prowadzi do negacji i rozkładu starożytności. Obraz człowieka, obraz jego duszy i ciała jest wspólnem dziełem starożytności i chrystjanizmu. Humanizm czasów nowożytnych, zrywając z chrystianizmem, oddala się od starożytnych danych o obrazie człowieka i obraz ten zniekształca.

Reformacja była drugą stroną tego procesu nowej historii, którą dał Renesans; zrodził ją również ruch humanistyczny i rewolucja nowego człowieka w historii współczesnej. Jed­nakże przyczyną jej był temperament inny rasy; temperament rasy germańskiej nordycznej, ubogiej w słońce, pozbawionej darów malarskich i plastycznych, ale uzdolnionej duchowo oryginalną głębią myśli. Powiew nowego ducha wniosła do kultury europejskiej rasa germańska. Renesans nie był rewo­lucją! protestem, ale objawem ducha twórczego. W tern tkwi piękno Renesansu, w tern oznaka jego nieśmiertelności. Re­formacja, przeciwnie, była raczej buntem, protestem aniżeli twórczością religijną: buntem i protestem przeciw religijnej tradycji. Mistyka niemiecka była twórcza, była wspaniałem objawieniem ducha, czego nie można powiedzieć o reformacji religijnie bezpłodnej. W początkach wiele było katolicyzmu w Reformacji, była ona zdarzeniem zachodzącem wewnątrz katolicyzmu. Luther był zbuntowanym mnichem katolickim; wrzała w nim krew katolicka. Wszystko, co było głębokiego, naprawdę religijnego w Reformacji, wiązało się z nieśmiertel­ną prawdą chrystjanizmu, było pragnieniem oczyszczenia, odrodzenia i odnowienia w łonie samego katolicyzmu. Znaj­dujemy u Luthra jeden moment, ale tylko jeden moment wznio­słej prawdy: to jego wewnętrzna potrzeba wyzwolenia ducho­wego. Niestety negacja sprowadziła Luthra z jego drogi. Bunt i protest nieodłączne towarzyszki Reformacji zrodziły tę ewo­lucję historii nowożytnej, która skończyła się na „oświacie” XVIII wieku, na Racjonalizmie, na Rewolucji i jej następ­stwach: pozytywizmie, socjalizmie i anarchizmie. Ale „oświe­cenie” to było bladym refleksem Renesansu, ostatnią formą humanistycznej autoafirmacji. Nie było tam więcej ducha twórczego. Renesans wyczerpał się. Co do racjonalizmu XIX w. to jakkolwiek jest on zjawiskiem istotnie odrębnem od twórczego ducha właściwego Renesansowi, tern niemniej jednak jest genetycznie z nim związany. Oświecenie jest karą doczesną Renesansu, odkupieniem grzechu humanistycznej pychy, tej autoafirmacji, która wyrzekła się boskiego pocho­dzenia człowieka. Tak w sztuce szkoła bolońska była potępie­niem Michała Anioła i Rafaela, ponieważ uznała, że duch dominujący w XVI wieku musiał nieść zarodki śmierci. Na takich drogach duch twórczy musiał wysychać. Sawonarola był ostrzeżeniem rzuconem na rozstajne drogi Renesansu. Renesans wyczerpał swoje siły twórcze, ustępując przed no­wym, gwałtownym ruchem dziejowym, który nie odznaczał się wcale wielką twórczością. Rewolucja francuska, pozyty­wizm i socjalizm XIX wieku są konsekwencjami Renesanso­wego humanizmu i jednocześnie symptomami wyczerpania jego mocy twórczej.

 


Zobacz pozostałe rozdziały