Mikołaj Bierdiajew “Nowe Średniowiecze” – cz. 1 rozdział 2

Zapraszamy do lektury “Nowego Średniowiecza” autorstwa Mikołaja Bierdiajewa, jednego z najwybitniejszych przedstawicieli idealistycznej filozofii rosyjskiej, który szuka prawdy chrześcijańskiej jako jedynej absolutnej prawdy, z której wypływa, jako logiczna konieczność – sprawiedliwość chrześcijańska. Autor stawia problemy i rzuca zwarte rozwiązania wskazując czytelnikowi drogi przez bogaty labirynt zagadnień. Wysiłek włożony w poznanie “Nowego Średniowiecza” może stanowić nieocenione korzyści dla własnego rozwoju duchowego. 

 

 

ROZDZIAŁ II

Renesans rozpętał niespożyte siły ludzkie. Z wolnej gry tych sił powstała nowa kultura i nowa historia. Historia ta określona w szkołach pojęciem nowożytnej była wielkim eksperymentem swobody ludzkiej. Nowoczesny człowiek chciał tworzyć bez oglądania się na pomoc z góry, chciał być dyktatorem życia bez sankcyj boskich, zerwał z życiem religijnem, którem żył w Średniowieczu. Zapragnął wolnych i niezależnych dróg. Znalazł je. Ruszył niemi. A dokąd zaszedł? Zaszedł tam, dokąd doszedł i „uciskany” człowiek Wieków Średnich. Wiele osób zaślepionych dziś jeszcze przypuszcza i wierzy, że to humanizm w okresie Odrodzenia odkrył czło­wieka. Jest to nieporozumienie.

Zagadnienie humanizmu i człowieka wyjaśniła epoka współczesna, a to dzięki temu, że doprowadziła sprzeczności życiowe do absurdu. W ten sposób można było lepiej uchwy­cić istotę zasad, na których życie musiało być oparte. Ufność do humanizmu można było ocenić jako fatalny błąd, jako niedorzeczność. W podstawach bowiem wiary humanistycznej kryła się wirtualna autonegacja człowieka, jego upadek. Pole­gała ona na zerwaniu z ośrodkiem życia duchowego, na nega­cji źródeł samego życia, na zdecydowanem ograniczeniu się do powierzchni trwania życiowego. Wywoływało to coraz większą płyciznę duchową człowieka. Nic w tern dziwnego. Człowiek, zatraciwszy zdolność rozumienia istoty duchowego bytu, stracił tem samem poczucie sensu własnego istnienia. Człowiek zdecentralizował się duchowo. Odbiło się to fatalnie na jego ustroju wewnętrznym. Przestał on, pod względem duchowym, być istotą organiczną. Potworzyły się bowiem w jego indywidualności różne centra na peryferiach życia du­chowego. Elementy podporządkowane procesowi życiowemu, zerwały swój organiczny związek z ośrodkiem duchowym człowieka, uznając się za samoistne centra życiodajne. Nastą­piła atomizacja życia duchowego człowieka, skutkiem czego stawał się on coraz bardziej powierzchowny.

Epokę naszą można określić pojęciem szczytowego punk­tu ery humanistycznej. Europejczyk zawisł w próżni. Nie ma żadnego punktu oparcia. Nie wyczuwa pod stopami żadnej głębi. Egzystencja jego stała się trywialnie pospolita. Jest to wegetacja niejako w dwóch wymiarach. Ogranicza się ona ściśle do tego, co jest na ziemi, a raczej do tego, co znajduje się na jej powierzchni. Natomiast co jest nad nią i pod nią, to pozostaje nieuchwytnem dla dzisiejszego człowieka. I ogrom­na różnica, a nawet sprzeczność dzieli początek ery huma­nistycznej od jej końca.

W początkach bowiem tej ery gwałtowne wyzwolenie, nagromadzonych w poprzednich wiekach, sił ludzkich, obja­wiło się bogatym, imponującym rozkwitem twórczości geniu­szu ludzkiego. Nie znamy bardziej twórczego okresu w dzie­jach Europy nad ten okres zarania Renesansu. Uznano swobo­dę twórczości ludzkiej, wolność sztuki. Człowiek nie zdążył jeszcze odejść tak daleko, jak dziś, od głębin życia duchowego, nie zdążył jeszcze przybliżyć się do jego powierzchni. Charakterystycznem zjawiskiem dla człowieka Odrodzenia było wewnętrzne rozdwojenie duchowe. Była to przynależność do dwóch światów. Wpłynęło to niewątpliwie na bogactwo i róż­norodność twórczości człowieka tego okresu. Odrodzenia, jak to dzisiaj wiemy, nie można uważać tylko za prosty nawrót do pogaństwa i za bezkrytyczne naśladownictwo starożytności. Epokę tę cechowały wybitnie pierwiastki chrześcijańskie i śred­niowieczne. Typowa postać XVI wieku Benwenuto Cellini żyjący u schyłku Renesansu był nie tylko poganinem, ale także i chrześcijaninem. Nie, Renesans nie był i nie mógł być całkowicie pogański. Umysły ludzi Odrodzenia karmiły się atmosferą starożytności, szukając w niej źródła swobodnej twórczości i biorąc stamtąd doskonałą formę dla swoich dzieł, ale jednakże nie były to umysłowości o typie starożytnym. To byli ludzie, w duszach których wrzała burza zrodzona na tle kolizji pierwiastków pogańskich i chrześcijańskich, starożyt­nych i średniowiecznych.

Dusze tych ludzi nie mogły posiadać tej klasycznej czy­stości i jedności, utraconych w ciągu wieku, a ich sztuka nie mogła zrodzić form tak całkowicie skończonych i określonych, tak klasycznie doskonałych. Dusze chrześcijańskie były zatru­te poczuciem grzechu, spragnione zbawienia i nastawione w kierunku innego świata. I to właśnie zabiło stary świat pogań­ski. Wewnętrzna konieczność pchnęła go w objęcia Chrystjanizmu. Odrodzenie jest możliwe w historii, jeżeli przez to pojęcie będziemy rozumieli retrospekcję dawnych form two­rzenia, ale Renesans nie może być przywróceniem tego, co było, tzn. przywróceniem epoki minionej. Pierwiastki twórcze minionych epok, ku którym kierują się wszelkie odrodzenia w historii, działają w nowem złożonem środowisku, wchodząc w skomplikowane związki z pierwiastkami nowemi i tworzą nowy typ kultury niesłychanie różny od typów starożytnych. I podobnie ruch romantyczny na początku XIX wieku nie może być w żaden sposób uważany za powrót do Sredniowiecza. W rzeczywistości bowiem pierwiastki średniowieczne, z których czerpał romantyzm, zniszczały w duszy człowieka, kroczącego poprzez dzieje nowożytne. Pierwiastki te więc w dzisiejszej rzeczywistości mogą wydać rezultaty odmienne całkiem od Średniowiecza. Fryderyk Schlegel powoływał się ciągle na Średniowiecze, a czyż przypomina on w czemkolwiek człowieka tamtej epoki? Tern bardziej więc ludzie Renesansu nie mogli przypominać starożytnych: Greków czy Rzymian. Przeżyli oni Wieki Średnie, przyjęli chrzest, a faktu tego nie mógł w żaden sposób przekreślić jakikolwiek nawrót do sta­rożytności, jakikolwiek powierzchowny poganizm. Nigdy już poganizm nie mógł zakorzenić się głęboko w chrześcijańskiej Europie. Mógł może wzniecić chwilowy zamęt w duszy Eu­ropejczyka, ale nie mógłby opanować jej wyłącznie. Dusza ludzi Renesansu była w istocie tak skomplikowana, że nie potrafiliby oni być naprawdę dobrymi poganami. Byłoby po­uczającem zapoznać się z dwoistością i złożonością, jakie cechowały sztukę i życie centralnej postaci Quattrocenta Botticellego.

Renesans narodził się w głębi Średniowiecza i jego pierw­sze odruchy były całkowicie chrześcijańskie. Dusza średnio­wieczna, chrześcijańska zbudziła się pod wpływem woli two­rzenia. Przebudzenie to ujawniło swoje duchowe oblicze w XII i XIII wieku. Objawiło się ono wspaniałym rozkwitem świę­tości, która wzniosła twórczość ludzką na najwyższe dla ducha ludzkiego wyżyny. Świętości tej towarzyszyło napięcie misty­cyzmu i rozwój filozofii scholastycznej. Renesans średnio­wieczny dał natchnienie sztuce gotyckiej i malarstwu. Prymi­tywu. Renesans Prymitywu włoskiego był chrześcijański. Św. Dominik, św. Franciszek, Joachim de Florę i św. Tomasz z Akwinu, Dante i Giotto – oto związani ze starożytnością przedstawiciele prawdziwego Odrodzenia ducha ludzkiego, twórczości ludzkiej. W epoce Renesansu średniowiecznego, chrześcijańskiego istniał już stosunek pomiędzy formami tworzenia a naturą i rozumem człowieka, między sztuką a ca­łokształtem życia. To, co określa się pojęciem pierwszego Renesansu włoskiego – Trecento jest najwspanialszą epoką w historii europejskiej, jest punktem kulminacyjnym. Ówczes­ne podniesienie sił twórczych człowieka było jakby odpo­wiedzią objawienia człowieka na objawienie boże. Takim był humanizm chrześcijański poczęty w duchu św. Franciszka z Assyżu i Dantego. Jednakże wielkie nadzieje i przepowied­nie, które opierały się na tym pierwszym Renesansie chrześ­cijańskim, nie zostały tak szybko zrealizowane. Albowiem wiele z tego, co on wnosił, wyprzedzało swoją epokę. Człowiek musiał przejść jeszcze przez pewien stan wewnętrznego roz­dwojenia i rozdziału. Musiał doświadczyć nie tylko swoich sił, ale i swojej niemocy.

Quattrocentojest w istocie epoką rozdwojenia. Zachodzi­ła wówczas, powtarzam raz jeszcze, gwałtowna kolizja między pierwiastkami chrześcijańskiemi a pogańskiemi, i wyraziła się ona w całym układzie Działania. Dziełom ludzi Quattrocenta brak ostatecznego wykończenia; odnosi się wrażenie, że dzie­ła ich były zakrojone na większą miarę, niż je wykonano. Jednakże w tym braku doskonałości i wykończenia tkwi spe­cyficzny urok. Rozdwojenie ludzi Quattrocenta dowodzi nie­możliwości Renesansu czysto pogańskiego w świecie chrześ­cijańskim. 1 dlatego upadek ludzi Quattrocenta był upadkiem ogromnym. Formy zrealizowane w dziełach następnego wieku, mam na myśli wspaniałe Odrodzenie rzymskie, robią wrażenie bardziej udanych. Ale ta doskonałość w formach, ta udatność nie są niczem innem, jak tylko pozorami klasycyzmu. Nic naprawdę klasycznego, całkowicie wykończonego na tym padole ziemskim nic było możliwe w świecie chrześcijańskim. I nie był to przypadek, że sztuka XVI wieku szybko wpadła w bezduszny szablon i zwyrodniała. Duchowo rzecz biorąc, w XVI wieku we Włoszech rozdwojenie wewnętrzne stało się przyczyną upadku i rozkładu duszy chrześcijańskiej. Humani­ści epoki Renesansu nie zerwali całkowicie z chrześcijaństwem, nie występowali przeciw Kościołowi, ale stosunek ich do religii był zimny i obojętny. Mieli oni nadzieję odkrycia czło­wieka na tym świecie, odwracając się wolnomyślnie od tam­tego. I oto, dlaczego utracili głębię. Człowiek odkryty przez nich, człowiek nowej historii nie był głęboki i był zmuszony do błąkania się po powierzchni życia. Na powierzchni tej po­zbawionej wszelkiego związku z duchową głębią, człowiek usiłował próbować swoich sił twórczych. Tworzył dużo, ale ostatecznie wyczerpał się i zatracił tę wiarę, którą pokładał w sobie. I nie było to dziełem przypadku, że indywidualność ludzka w XVI w. szukała wypowiedzenia się w ohydnych zbrodniach. Humanizm mógł wzmocnić energię ludzką, ale nie można powiedzieć, że duchowo podniósł człowieka: raczej go wyjałowił.

Było to konsekwencją samej zasady humanizmu. W pod­stawach nowej historii leży zerwanie człowieka z głębią włas­nego ducha, zerwanie życia z rozsądkiem. Jakiż jest związek między św. Franciszkiem lub Dantem a wiekami XVI i XVII? Renesans dokonał wielu wspaniałych dzieł i wiele cennych wartości wniósł do kultury ludzkiej, jednakże osiadł w końcu na mieliźnie, gdyż zadanie, którego się podiął, było niewy­konalne.

I nie udał się pierwszy Renesans chrześcijański ani tern bardziej drugi Renesans pogański. Jednakże rozwój historii nowożytnej zaczyna się od Renesansu. Zawsze spotykamy w dziejach tragiczną rozbieżność między założeniami teoretycznemi a realizacją praktyczną. I to, co zrealizowała histo­ria, niesłychanie różni się od tego, o czem marzyli pierwsi humaniści i ojcowie Renesansu. Istotnie czyż mogli oni prze­widywać, że następstwem ich nowego patrzenia na świat, zerwania z odwieczną głębią ducha i duchowym zmysłem Średniowiecza z jednej strony a wynikiem ich twórczej inicjatywy z drugiej będzie wiek XIX z jego maszynami, mate­rializmem i pozytywizmem, socjalizmem i anarchizmem, i wyczerpaniem energii twórczej? Leonardo da Vinci, który był być może największym z malarzy na świecie, jest odpo­wiedzialny za mechanizację i materializację naszego życia, za jego odduchowienie i rezygnację najwyższego stopnia. I artysta sam nie wiedział, co wypracował. Renesans sam w swoich zarodkach niósł to wszystko, co później przyczyni­ło się do jego upadku. Jego dziełem było wyzwolenie sił twórczych człowieka i wykazanie najwznioślejszej mocy ludzkiej sztuki. I w tern Renesans miał rację. Ale z drugiej strony to on właśnie oddzielił człowieka od duchowych źródeł życia, odrzucił człowieka ducha, który z istoty swojej nie mógł być nietwórczym, na rzecz człowieka natury, niewolnika ślepych konieczności. Triumf człowieka natury nad człowie­kiem ducha w historii nowożytnej doprowadził do wyjałowie­nia twórczego, to znaczy do końca Renesansu, do samoznisz­czenia humanizmu.

Renesans był wielkiem przedsięwzięciem, które polegało na odnalezieniu mocy człowieka w wolnej grze jego ducho­wych sił. Człowiek wyobrażał sobie, że całe życie może być dziełem jego sztuki. Człowiek powrócił do tej natury, którą uważał w Średniowieczu za pogrążoną w źle. W naturze szukał źródeł życia i twórczości. I w początku stosunków z naturą wy­dawało się człowiekowi, że ona ożywa i odradza się. Przekleń­stwo było zdjęte z natury. Przestano się bać demonów, które tak przerażały ludzi Średniowiecza. I niepostrzeżenie dla sa­mego siebie pogrążył się człowiek w wirze życia naturalnego, ale nie połączył się z naturą wewnętrznie. Podporządkował swego ducha materialności natury, ale pozostał obcym ducho­wi, który ją przenikał.

Renesans krył sam w sobie zarodki śmierci i oto właśnie, dlaczego w jego podstawach tkwiła destrukcyjna sprzeczność humanizmu, tego humanizmu, który z jednej strony wywyż­szał człowieka i przypisywał mu nieograniczone możliwości, a z drugiej uznawał go za istotę ograniczaną! zależną, negując jego wolność duchową. Ażeby rzekomo wywyższyć człowie­ka, humanizm pozbawił go podobieństwa boskiego i podpo­rządkował konieczności naturalnej. Renesans wyrosły na pod­łożu humanizmu odkrył siły twórcze człowieka w jego istocie przyrodniczej (naturalnej), a nie duchowej. I człowiek natu­ralny oderwany od człowieka ducha nie posiada tych niewy­czerpanych źródeł twórczości, grozi mu całkowita jałowość, kieruje się on na powierzchnię życia. W ostatecznym wyniku historia nowożytna prowadzi do zmierzchu Renesansu, do autonegacji humanizmu, do pustki ośrodkowej i powierzchow­nej egzystencji, do stopniowego zasychania mocy twórczej. Swobodna gra sił ludzkich nie mogła trwać nieskończenie. Toteż w XIX wieku następuje koniec tej twórczej gry, wraże­nie bogactwa znika, a powstaje wrażenie ubóstwa, wzmagają się trudności i ciężar życia. Zaostrzają się zasadnicze sprzecz­ności humanizmu, zapowiadając swoje trwanie na cały czas historii nowożytnej, która od humanizmu przeszła do jego przeciwieństwa.

 


Zobacz pozostałe rozdziały