Ks. Józef Tischner “Miłość w czasach niepokoju” – część XIII

Zapraszamy do lektury niepublikowanych dotąd wykładów księdza Józefa Tischnera, które są opisem drogi do Miłości wg św. Jana od Krzyża – tej samej Miłości, której uczył Karola Wojtyłę w 1 poł. lat 40. ubiegłego wieku Jan Tyranowski, a o której to późniejszy papież pisał w “Pieśni o Bogu ukrytym”, być może najpiękniejszym w polskiej liryce wyznaniu Miłości.

 

Prymat nadziei nad pamięcią

 

Wiedza Oblubienicy i Oblubieńca o sobie jest taką wiedzą, która w miarę poznania ubożeje w słowa. Staje się uboższa w słowo, ale bogatsza w treść. Tam gdzie jest miłość, tam jest w zasadzie wielkie milczenie osoby. Człowiek wie, kim nie jest, ale jest rzeczą niemożliwą wiedzieć, kim jest. Ta wiedza sprowadza się do prostego: „Dobrze, że ty jesteś ty”, prawda? Ona ubożeje, a jednocześnie się pogłębia.

Wyczuwa się drugiego, wyczuwa się drugą stronę i wie się, co się powinno, czego się nie powinno. Ta wiedza o drugim jest wtedy bardziej pasywna niż aktywna, ona nie wypływa często ze słów. Raczej wypływa z tego, że między nimi jest jakaś wspólnota w odczuwaniu dobra. Powiedziałbym, że jest jak w tańcu. Czuje się drugiego w tańcu. A dlaczego się czuje? Bo jest muzyka. On słucha muzyki, ty słuchasz muzyki i jest wzajemne wyczuwanie siebie. W tej relacji jest wzajemne wy­czuwanie dobra. Wiem, co jest dobre dla ciebie, wiem, co jest dobre dla mnie. I stąd wiedza ma charakter subtelny, pasywno – aktywny. Co ważniejsze – nic polega na przypomnieniu sobie. Gdybyśmy tę wiedzę opierali na przypomnieniu, to nie postą­pilibyśmy do przodu. Ona jest w gruncie rzeczy wykraczaniem poza przypomnienie, ku czemuś zupełnie nowemu, innemu. Z drugiej strony wspomnienia nie są zupełnie przekreślane, tylko zmieniają wartość, zmieniają sens. […]

Przykład: jakaś osoba ma coś wypełnić w oznaczonym cza­sie. Nie pamięta o tym przez żadną formę, lecz to przypomni jej się samo sposobem dla niej niezrozumiałym, kiedy i jak trzeba wykonać. Coś sobie przypomina. Nie tylko w takich rzeczach Duch Święty oświeca duszę, ale i w wielu innych. Choćby nawet nieobecnych, które dzieją się lub dziać będą. Czasami czyni to Duch Święty przez formy uchwytne, częś­ciej jednak bez nich, więc dusze same nie wiedzą, skąd im przychodzi ta świadomość. Pamiętajmy, że chodzi ciągle o świadomość, jakąś mądrość w sprawach religijnych. Nie jest łatwo odróżnić tę wiedzę od iluzji. Często są tutaj też możliwe iluzje. Z reguły odróżnia się prawdę od iluzji po dwóch kryteriach. Pierwsze: ta wiedza przynosi pewien spo­kój człowiekowi. Spokój, pewność, byle co go nie wzruszy. A drugie: ona zawsze owocuje pewnym współbrzmieniem z otoczeniem. Człowiek wtedy nie tylko lepiej rozumie sie­bie, ale i lepiej rozumie innych. Dlatego wszelkie religijne konflikty międzyludzkie są znakiem iluzji, które w człowieku się osiedliły. Są konflikty religijne typu: jestem lepszy, ktoś jest gorszy itd. Otóż przeżycie religijne tego typu nigdy nie prowadzi do konfliktu z drugim. Wręcz przeciwnie: prowadzi do pewnej harmonii, do pewnego porozumienia, do głębszego rozumienia innych. To są bardzo delikatne sprawy i o iluzję tutaj łatwo.

To tak jak z Oblubieńcem i Oblubienicą. Poznanie lep­sze i głębsze na tej drodze stwarza pewien spokój, a także radość życia, pozytywny stosunek do życia. Skoro ty jesteś mój, ja jestem twoja, cały świat jest nasz. Natomiast kiedy tu zaczyna zgrzytać, ten świat staje dęba. Nagle ziemia staje się zupełnie obca. Prymat nadziei nad pamięcią. „Żadna forma czy poznanie nadprzyrodzone, podpadające pod pamięć, nie jest Bogiem. By zaś dojść do Boga, ogałacać się musi dusza z tego, co nie jest Bogiem. Również pamięć musi się ode­rwać od wszystkich form i wiadomości, aby mogła się złączyć z Bogiem w nadziei. Wszelkie bowiem posiadanie przeciwne jest nadziei” (dgk 314). „Posiadanie przeciwne jest nadziei”. Gdybym ja, idąc w górę, nagle przywiązał się do tego, co posiadam… Posiadam drzewko. Staję pod tym drzewkiem, siadam i tak zostaję. Wtedy to posiadanie przeciwne jest pój­ściu w górę. Stosunek do drzewka – moje, ale i nie moje – czyli stosunek wolny do tego, co mam. Nie znaczy, że tego nie mam, tylko nie jestem przez to, co mnie otacza, na tyle związany, żeby nie iść do przodu.

 


Zobacz pozostałe rozdziały