Ks. Józef Tischner “Miłość w czasach niepokoju” – część XII

Zapraszamy do lektury niepublikowanych dotąd wykładów księdza Józefa Tischnera, które są opisem drogi do Miłości wg św. Jana od Krzyża – tej samej Miłości, której uczył Karola Wojtyłę w 1 poł. lat 40. ubiegłego wieku Jan Tyranowski, a o której to późniejszy papież pisał w “Pieśni o Bogu ukrytym”, być może najpiękniejszym w polskiej liryce wyznaniu Miłości.

 

Dobro nigdy nie samotne

 

Wchodzimy dzisiaj w niezwykle ważny punkt naszej refleksji nad dramatem religijnym. Święty Jan od Krzyża twierdzi, że szczytowym momentem tego dramatu jest zjednoczenie z Bogiem. Musimy dobrze zrozumieć, na czym ono polega. Zjednoczenie może istnieć jedynie tam, gdzie istnieje jakaś wspólna płaszczyzna między jednoczącymi się istotami. […] Święty Jan od Krzyża mówi, że jest bardzo wiele rodzajów zjednoczeń […]. Zjednoczenie rozumowe, domyślam się, że jest to takie zjednoczenie, jakie panuje między nami na wykła­dzie. Ja udaję, że wykładam, wy udajecie, że rozumiecie, i na tym polega zjednoczenie rozumowe. Kiedyś miałem przykład zjednoczenia rozumowego na mszy dla przedszkolaków. Za­pytałem: „Co to znaczy: »Aby byli jedno«?”, bo akurat była Ewangelia zawierająca te słowa. Pytam, a tu cisza. Zapytałem więc o to Maćka, który miał chyba z sześć lat. „Maciek, rozu­miesz?”. Maciek był synem profesora uniwersytetu. Podejrze­wacie jakiś szwindel w tym… Zaraz powiem, że profesorowie uniwersytetu nie powinni mieć synów. Nie, nie – w porządku było. „Nie, nie rozumiem” – odpowiada, bo ojciec był taki zdecydowany i on naśladował ojca. Obok Maćka stanęła o pół roku młodsza Monika. Mówię: „Pozwolisz, Maciek, że spy­tamy Monikę?”. On na to: „Jakże? Jak ja nie rozumiem, to jak ona będzie rozumieć?”. Widać profesurę się dziedziczy. „Mimo to spytajmy”. Ona miała wtedy taki ładny sposób mó­wienia. „Nie, nie rozumiem” – odparła. Wszystko to szło do mikrofonu. No to ja się głowię, jak im tu wytłumaczyć. Mówię: „Było tak: wielki wiatr wiał na Plantach. Złamał gałąź, gałąź zatarasowała przejście. Przyszedł jeden pan, chciał usunąć. Nie dał rady, bo gałąź była duża. Pojawił się drugi, trzeci, czwarty, piąty. Wreszcie wszyscy razem szarpnęli i usunęli. Teraz rozumiesz, co to znaczy?” – pytam tej Moniki. A ona myśli, myśli i mówi: „Tak, teraz rozumiem. Bo jak wczoraj był u mnie Kuba, to ja go też za włosy ciągłam”. To jest – jako się rzekło – kobieca interpretacja ideału jedności. Ale między nami: cokolwiek było między Moniką a Kubą, to między nami było porozumienie i była jedność typu rozumienia. Gdy się nawzajem rozumiemy, jest jedność rozumienia. […]

Miłość ma to do siebie, tym się charakteryzuje, że upo­dabnia do siebie miłujące się strony. Człowiek upodabnia się do tego, kogo miłuje. W jakimś stopniu przejmuje właści­wości tej osoby. Czytaliśmy w pewnym momencie, że miłość równa ze sobą miłującego i miłowanego, upodabnia ich do siebie. A więc w religii chodzi o zjednoczenie upodabniają­ce, w wyniku którego człowiek może być podobny do Boga. Zjednoczenie to dokonuje się wtedy, gdy dwie wole – to jest wola duszy i wola Boga – są zupełnie zgodne i nic ich nie dzieli. „Gdy więc dusza odrzuci to wszystko, co się sprzeciwia woli Bożej i nie jest z nią zgodne, wówczas będzie przemie­niona w Boga przez miłość” (dgk 139). Będziemy za chwilę to komentować, ale zauważcie: „będzie przemieniona w Boga przez miłość”. Dusza będzie w Boga przemieniona. Podane jest pewne porównanie, ukazujące, jak to się dokonuje. „Oto promień słońca pada na szklaną taflę. Jeżeli szkło jest pokryte warstwą brudu, matowe, promienie słońca nie będą go mogły prześwietlić całkowicie i przeniknąć swoim światłem tak, jak­by się to stało, gdyby szkło było zupełnie czyste i przezroczyste. I tym mniej je prześwietli i mniej będzie oczyszczone z brudu; tym więcej zaś je rozświetli, im będzie czystsze. Zależy to więc nie od promieni, tylko od szkła. Bo jeśli będzie całkowicie czyste, tak je promienie prześwietlą i na wskroś przenikną, że będzie samo jak promienie i takim samym światłem będzie świeciło. Ściśle mówiąc, szkło, chociaż lśni blaskiem słońca, jest czymś zupełnie innym od niego, ale można powiedzieć, że jest promieniem czy blaskiem słońca przez uczestnictwo. Dusza więc jest tak jak tafla szklana przenikana, albo lepiej się wyrażając, zamieszkana przez owo boskie światło bytu Bożego, będące w niej przez swą naturę, jak to już mówiliśmy” (dgk 141). Widzimy porównanie: dusza jak szkło. Im mniej brudu na szkle, tym bardziej światło może ją przeniknąć i mimo że szkło nadal pozostaje szkłem, nie miesza się z promieniami światła. Promienie światła nie unicestwiają szkła, ale sprawiają, że to szkło staje się przezroczyste. Na czym więc będzie teraz polegać zjednoczenie z Bogiem? W zasadzie na usuwaniu brudu ze szkła. Wedle Jana od Krzyża cały proces dążenia człowieka do Boga w gruncie rzeczy ma charakter negatywny. Szkło świeci, szkło jest albo przezroczyste, albo zabrudzo­ne. Człowiek musi oczyścić tę szybę duszy, żeby przez niego przeszło boskie światło. Na tym polega zjednoczenie szyby ze światłem – to jest metafora. Do tej metafory można dodać jedno słowo, słowo bardzo ważne w języku religijnym: „uczest­nictwo”. Szkło uczestniczy w boskim świetle, ma w nim udział.

Tego rodzaju teksty mistyków wiązały się także z architek­turą kościelną. W kościele ogromną rolę odgrywały witraże. Witraż miał na celu pokazać, jak przez człowieka przebija boskie światło. Kolorowy witraż pokazywał, że w człowieku to światło się indywidualizuje, że każdy odbija je trochę ina­czej, ale każdy z tych witraży nadaje światłu określony sens, określone załamanie. Mamy zatem metaforę uczestnictwa. To bardzo ważna metafora, postarajmy się ją zapamiętać.

 

Ciąg dalszy rozdziału pojawi się na stronie jutro.

 


Zobacz pozostałe rozdziały