Dzisiaj przypada rocznica wybuchu Postania Warszawskiego – 1 sierpnia 1944 roku

„Zobaczyłem, jak jej główka spadła”. Uczestnik powstania: Ciągle widzę to przed oczami

Kiedy wybuchło powstanie, miałem 10 lat. Chodziłem kanałami i dostarczałem zaopatrzenie powstańcom. Była z nami dziewczynka, którą zastrzelili Niemcy. Cały czas widzę ją przed oczami. Płakałem nad nią, jakby to było moje dziecko – powiedział w TVP Info uczestnik Powstania Warszawskiego Wiesław „Krecik” Zienkiewicz.
We wtorek mija 79 lat od wybuchu Powstania Warszawskiego, które było największą akcją zbrojną podziemia w okupowanej przez Niemców Europie.

W Warszawie 1 sierpnia 1944 r. do walki stanęło ok. 40-50 tys. powstańców. Planowane na kilka dni powstanie trwało ponad dwa miesiące. W czasie walk w stolicy zginęło ok. 18 tys. powstańców, a 25 tys. zostało rannych. Straty wśród ludności cywilnej były ogromne i wyniosły ok. 180 tys. zabitych. Pozostałych przy życiu mieszkańców Warszawy, ok. 500 tys., wypędzono ze zniszczonego miasta, które po powstaniu Niemcy niemal całkowicie zburzyli.

Powstanie wspominał jego uczestnik Wiesław „Krecik” Zienkiewicz, który dostarczał kanałami zaopatrzenie dla walczących na Żoliborzu.

Uczestnik powstania o walkach na Żoliborzu

– Kiedy wybuchło powstanie, miałem 10 lat, byłem w domu na Żoliborzu. Rozdawaliśmy żywność powstańcom, którą ludzie przynosili. My chodziliśmy po polach i zbieraliśmy, co było potrzeba, dostarczaliśmy dalej do szpitala do sióstr zakonnych na Żoliborzu – opowiadał.

Jak wspominał, do akcji dołączyła kilkuletnia dziewczynka. – My chodziliśmy po polu i tam była taka duża piękna figura, za którą się chowaliśmy, kiedy Niemcy strzelali – dodaje. Powiedział, że dziewczynka została postrzelona przez Niemców. – Mówiła „Krecik, ratuj się”. Zobaczyłem, że jej główka spadła. Wszystko rzuciłem, wytargałem ją (…) później powstańcy nas wyciągnęli i nie wiem, co się stało. Wzięli mnie do szpitala. Płakałem, ona już nie żyła, płakałem nad nią, jakby to było moje dziecko – mówi Zienkiewicz.
Wspomniał również o losie swoich rodziców. – Tato był w partyzantce, a mama była z łapanki wzięta do obozu na Pawiaku. Zostałem po prostu sam. Zaczęli nam palić domy, ukrywałem się, gdzie mogłem. (…) Cały czas pamiętam ten moment i widzę tę dziewczynkę przed oczami – dodał.

– Leżałem między trupami. Jak Niemcy z łapanki nas wszyscy wzięli i tam pod mur. Były tam kobiety młode i ciężarne. Widzieliśmy już, że w rowie leżą ciała, jak był rozkaz strzelania to zaczęli strzelać. Może byłem mały, czy jak, zawsze to widzę przed sobą – wspominał.

 


źródło: TVP INFO