Z okazji 100. urodzin prof. Wandy Półtawskiej, ofiary eksperymentów medycznych w niemieckim obozie KL Ravensbruck, lekarza psychiatry, współpracowniczki i przyjaciółki Jana Pawła II, przypominamy na portalu wPolityce.pl wywiad, który z profesor przeprowadziła red. Marzena Nykiel, a który ukazał się w numerze 43/2020 tygodnika „Sieci”.
Marzena Nykiel: Pani profesor, sporo mówimy o św. Janie Pawle II w 100. rocznicę jego urodzin. Ale czy nie za bardzo zatrzymujemy się na poziomie emocji i wspomnień, a za mało poznajemy jego nauczanie?
Wanda Półtawska: Jestem przekonana, że Polacy dokumentów papieskich nie znają wcale. Nie czytają tego, co św. Jan Paweł II napisał. Jestem zaniepokojona sytuacją Polski, która mając szansę obserwowania świętego człowieka, genialnego filozofa i poetę, nie zauważyła tego, co naprawdę przyniósł światu. Polacy nie zrozumieli wagi tego wspaniałego pontyfikatu. Nie zrozumieli jego nauczania. Owszem latają na pielgrzymki, robią fotografie, ale nie mają pojęcia czego nauczał. I to jest głupota. Dlatego nie opowiadam żadnych anegdot o papieżu. Od wielu lat wykładam jego filozofię, którą znam jak nikt, bo miałam okazję czytać wszystko, co pisał.
Czego nie zrozumieliśmy? Na co z tego bogatego nauczania powinniśmy zwrócić uwagę?
Karol Wojtyła powinien być dla Polaków drogowskazem, bo pokazywał właściwy kierunek życia ludzkiego. Całe swoje życie poświęcił ratowaniu świętości człowieka. Jego pragnieniem było, żeby człowiek współczesny zrozumiał, kim jest. Powtarzał młodym, że osoba ludzka jest w stadium stawania się. Persona humana in fieri est. Człowiek powinien dążyć do pełni człowieczeństwa. Mówił: bądź człowiekiem takim, jakim zaprogramował cię Stwórca. Nie jesteś byle kim. Zadaniem człowieka jest rozwój. Masz sam dla siebie być terenem działania. Są trzy władze duszy – rozum, wola i sumienie – które musisz rozwijać. I temu światu dzisiaj trzeba pokazać, że człowiek jest wspaniałym dziełem.
Zwłaszcza że współczesny świat zamiast rozwoju pełni człowieczeństwa serwuje regres i relatywizm.
Cała kultura Europy jest w fatalnej kondycji. 50 lat komunizmu zrobiło swoje. Książki mają wydrukowane wyrazy, których dawniej ludzie nie śmieli powiedzieć głośno. Polska jest poniżej przeciętnej sprzed wojny. Przed wojną, przez 17 lat byłam szczęśliwą dziewczyną, która w ogóle nie wiedziała, że istnieją źli ludzie. Wojna przekreśliła mi wszystko. Ale dzięki szkole, jaką mieliśmy, zachowałam wartości, którymi żyłam. Byłam w jednej szkole przez 10 lat, od wstępnej klasy do matury. Maturę zdawałam już na tajnych kompletach, bo wybuchła wojna. Ale przez cały czas miałam tych samych nauczycieli, te same przyjaciółki. Przez 10 lat musisz poznać człowieka. Wszystkie koleżanki z klasy były moimi przyjaciółkami do końca życia. Żadna nie żyje. Ostatnia umarła na Boże Narodzenie. Miałam ludzi. Człowiek nie żyje na pustyni, tylko wśród ludzi. Miałam szczęście znać świętych, którzy świadomie szli do nieba, bo wiedzieli, że ono jest. Teraz ludzie nie wierzą ani w niebo, ani w piekło, ani w człowieka. Dlatego trzeba przywrócić naukę Karola Wojtyły, który mówił, że „jesteś dla siebie terenem działania”. Jego nauka nie jest o nim ani ja nie mówię o nim. Uczę tych wszystkich młodych, kim są. Ojciec Święty mówił, że światu brakuje mądrości – mądrości Bożej, która jest inna niż ludzka. Są ludzie, którzy nie rozwinęli siebie, bo przeżyli kryzys ideowy. Bo zafascynowani materią, nie zauważają, kim są. A Ojciec Święty mówił: uczcie się, bo tylko to, co macie w sobie, ma dla was znaczenie. Nic nie weźmiesz z tej ziemi. Pójdziesz w wieczność nago.
To jak ten kryzys ideowy, który skutkuje głupotą, tym, że ludzie nie chcą pogłębiać wiedzy, nie szukają głębi i nie dbają o wiarę?
Ja pani mogę powiedzieć to, co głosił profesor etyki Karol Wojtyła. Powiedział, że wszystkie problemy życiowe człowieka – osobiste, rodziny, narodu, wręcz ludzkości – rozwiązuje „genealogia divina”, Boże pochodzenie człowieka. Taki tytuł dałam moim wykładom z jego nauczania.
Kim więc jest człowiek?
Jest przede wszystkim tajemnicą, bo nie ma drugiego takiego samego. To jest dogmat wiary katolickiej o niepowtarzalności duszy ludzkiej. Człowiek nie jest ciałem, tylko ma ciało. Jest duchem, który to ciało ma do dyspozycji. To jest odpowiedzialność za siebie. Ale teraz nie ma odpowiedzialnych mężczyzn. Przecież fakt aborcji, zabijania nienarodzonych dzieci jest dowodem głupoty ludzi. Ja nie podejrzewam ludzi, że chcą zabijać. Ale podejrzewam o całkowitą bezmyślność. Dzisiaj wszystkie pary, wszystko jedno czy małżeńskie, czy cudzołożne, są zaskoczone ciążą. Nie wiedzą, skąd się biorą dzieci. Dorośli ludzie obdarzeni rozumem, wolną wolą i sumieniem działają jak zwierzęta. Nie używają w ogóle duszy. Nie wiedzą, że ją mają. A Karol Wojtyła chciał pokazać światu, że jest stworzony z Ducha i zanurzony w Duchu. W nim żyjesz, w nim umierasz. To jest nauka Karola Wojtyły – teologia ciała. Wspaniała koncepcja integracji przez czyn, absorpcji wstydu przez miłość. Wiele pojęć, którymi uczył ludzi refleksji. Teraz ludzie dążą tylko do tego, żeby do konta w banku dopisać dwa zera.
To jak w duchu Karola Wojtyły wytłumaczyć zmaterializowanemu światu, że powinien chronić życie? Czy w tych realiach politycznych i społecznych możliwe jest wprowadzenie całkowitej ochrony dzieci nienarodzonych?
Karol Wojtyła spokojnie powtarzał słowa Chrystusa. Od słów przejść do czynów. Nie będziemy sądzeni za słowa. Czyny nasze nas sądzić będą. Nie Pan Bóg, nie Matka Boska, tylko pójdzie za tobą to, co zrobiłeś. Ludzie w ogóle o tym nie myślą. Czyny ludzkie są głupie, są wstrętne. Ludzie powinni się ich wstydzić.
W 1993 r. dzięki staraniom Kościoła, dzięki staraniom pani i środowisk pro-life udało się wprowadzić ustawę chroniącą dzieci nienarodzone, ale nie w pełni… Aborcja eugeniczna obowiązuje do dziś.
Jestem świadkiem reakcji na to Jana Pawła II w Watykanie. Zadzwonił mój nieżyjący przyjaciel, inżynier Antoni Zięba z Krakowa: „Dottoressa, znowu przegraliśmy. Bo Sejm wprawdzie nie pozwala zabić dziecka zdrowego, ale pozwala zabić chore”. Ojciec Święty zareagował. Uderzył pięścią w stół. Powiedział: „Gdzie są pediatrzy? Dlaczego nie bronią chorych dzieci?”.
Myśli pani, że dziś dojrzeliśmy do tego, by zmienić prawo i przyjąć ustawę, która będzie w pełni chronić dzieci nienarodzone, bez wyjątków?
Od 1 stycznia usiłuję przekonać posłów, że nie można zabić chorego dziecka. I nie spotkałam człowieka, który by mi rozumnie uzasadnił opinię polskiego Sejmu. Nie zgadzam się z tym, czego oni chcą. 238 osób zadeklarowało, że będzie głosowało za zabijaniem dziecka chorego. Większość Sejmu. Większość dorosłych Polaków jest głupia i zła? Zabija chore dziecko. Przecież to jest hańba tego narodu. A Polska ma piękną historię. Cała Polska od wieków broniła wolności i godności człowieka. A teraz? Pytam posłów, dlaczego wyrażają zgodę na zabijanie chorych dzieci? Sejm ma reprezentować naród. Ja nie chcę zabijać. Napisałam list otwarty do prasy. Wstydzę się, że jestem polskim lekarzem, bo oni zabijają dzieci nienarodzone.
Politycy tłumaczą, że jeśli teraz wprowadzą całkowity zakaz aborcji, to po kolejnej zmianie władzy sytuacja odwróci się w sposób skrajnie lewicowy, niszczący życie.
Oni wcale nie tłumaczą. Nie mają żadnego wytłumaczenia. Ludzie nie znają podstawowych dokumentów św. Jana Pawła II, nie znają filozofii Karola Wojtyły, nie znają encyklik papieskich. A tam jest wszystko. Ta ustawa powinna natychmiast być zlikwidowana. Bo głosowanie norm etycznych to dowód poniżenia ludzkości. Są rzeczy, których nie wolno głosować. Musisz mieć większość głosów, że ci nie wolno zabić? Ludzie, do czego wyście doszli? Godność osoby ludzkiej jest poniżona w świecie współczesnym. Cierpiał nad tym Ojciec Święty, bo był naprawdę pełen szacunku dla wszystkich ludzi, niezależnie od wieku, rozumu, choroby. Nie ma innych ludzi, tylko stworzeni przez Boga. Trzeba to zrozumieć. Bóg, stwarzając człowieka, powiedział, że stwarza mężczyznę i kobietę na swój obraz. Oni w to nie wierzą ani tego nie realizują. Żyją jak zwierzęta, nie jak Bóg. Ja uczę tego, kim jest człowiek. Nie ma innych ludzi, tylko stworzeni przez mężczyznę z Duchem Świętym w asyście. I to jest przywilej, którego te głupie chłopy w ogóle nie rozumieją. Tylko mężczyzna jest obdarowany stwórczą mocą Boga. Żaden mężczyzna o tym nie wie. To jest nie do uwierzenia.
Mówimy tu o głębokiej duchowości opartej już na wierze. Współczesny człowiek coraz rzadziej z tej wiary czerpie, młodym ludziom nie stawia wysokich wymagań. Jak do nich przemówić, żeby zaczęli dbać o swoją godność? Ma pani na to receptę? Może powinniśmy się zatroszczyć o konkretne rozwiązania prawne, edukacyjne?
Trzeba wrócić do mądrości sprzed wojny. Przed wojną Polska była narodem, który był wierny i wierzący. Potem nastąpiła krzywda, którą zrobił naszemu narodowi komunizm. Człowiek jest stworzony dla szczęścia i dla wieczności, czyli musi wiedzieć, że nie jest ciałem, ale ma ciało do dyspozycji. Sytuacja, którą nazywają „miłością seksualną”, to bzdura. Nie ma niczego takiego. Wychowanie seksualne to bzdura. Co to jest seks? Nigdy nie widziałam czegoś takiego. To nie jest tak, że tu stoi twój seks, a tu stoisz ty. Ludzie ogłupieli zupełnie. To głupie słowo „seks” jest tylko skróceniem łacińskiego słowa sexus: płeć. Nigdy przed wojną nie słyszałam tego słowa. Ludzie byli mądrzy, używali rozumu, bo wierzyli w Boga, który dał im rozum jako zadanie. Spełniali 10 przykazań, a dzisiaj nikt ich nie spełnia. Jest niby katolicyzm, ale naprawdę cały naród grzeszy grzechem zaniedbania dobra. Pan Bóg chce uczynić człowieka świętym, a ludzie tego zupełnie nie widzą. A przecież każdy może być święty pod warunkiem wysiłku. Grzech zaniedbania nieba ciąży w tej chwili nad ludzkością.
I będzie jeszcze gorzej, jeśli weźmiemy pod uwagę niebezpieczne trendy demoralizacji dzieci, odzierania ich z niewinności, przedwczesnego wprowadzania ich w świat seksualny.
Najcięższa wypowiedź Chrystusa dotyczy tych, którzy zdemoralizowali dzieci: „Lepiej by im było kamień młyński do szyi”, lepiej im się nie urodzić. A media, prasa, telewizja cały czas demoralizują. Ojciec Święty cierpiał z tego powodu, bo wiedział, że człowiek jest stworzony dla nieba, dla szczęścia.
Myśli pani, że dlatego św. Jan Paweł II jest tak bardzo atakowany, żeby jego nauka nie szła w świat? Co pani sądzi o tych atakach?
Każdy ma jedno zadanie: swoją świętość. Jan Paweł II na nowe tysiąclecie jasno powiedział: od dziecka do starca wszyscy mają świadomie dążyć do świętości. Nie dążysz, nie spełniasz woli Bożej.
To jak pociągnąć współczesnego człowieka do świętości?
Każdy ma zadania wobec siebie, nie wobec ludzi. Naszą odpowiedzialnością nie jest nawrócić innych, tylko siebie samych doprowadzić do nieba. Jak zacznie się być świętym, wszyscy dookoła zaczną się poprawiać. Jedyna rada na pokłócone małżeństwo, którą dawał Jan Paweł II: uklęknijcie wszyscy i powiedźcie „moja wina”. Póki mówisz „twoja wina”, nie ma wyjścia. Zadaniem człowieka jest własne niebo. I tylko to możemy zrobić. Nie możemy nikomu w tym pomóc. Nikogo nie nawrócisz. Możesz tylko z siebie zrobić świętą. A świętość jest jak światło, którego nie da się zasłonić. Ale wcale ludzie nie starają się być święci.
Może dlatego, że trwa tak wielka walka z autorytetem? Ludzie święci, którzy mogliby nas tym pragnieniem zarażać, są deprecjonowani. Przez lata zniszczono autorytet rodzica czy nauczyciela. Co zrobić, żeby go odbudować?
Nic nie robić. Trzeba autorytetem po prostu być. Dzieci są rozumne. Ma uszy i oczy. Widzi, jaki jest nauczyciel. Jeśli jest kimś godnym szacunku, ma autorytet. Kiedyś po spotkaniu z ponad tysiącem maturzystów dyrektor pyta mnie, co zrobiłam, że była taka cisza. Nic nie zrobiłam. Mówiłam im prawdę. Powiedziałam, że są głupi i mają się uczyć mądrości. A dorośli podlizują się młodzieży. Chcą być popularni i okazuje się, że są głupsi od dzieci, które mają wychowywać. Każde kolejne pokolenie jest coraz głupsze, bo nie rozumie, że musi się uczyć.
I coraz mniej rozumie, że musi od siebie wymagać, walczyć o cnotę, formować charakter…
Ojciec Święty głosił, że człowiek ma duszę, która ma trzy władze: rozum, wolną wolę i sumienie. Nikt nie ma gotowej świętości ani mądrości. To jest zadanie dane człowiekowi. A rozwój musi być pod opieką dorosłych. To jest wyzwanie do dorosłych mężczyzn, żeby powiedzieli dziecku, że ojciec miał szansę go stworzyć, bo Pan Bóg właśnie uprzywilejował mężczyznę stwórczością. Żadna kobieta nie może stworzyć dziecka. Nie wiedzą o tym, bo ich to nie obchodzi. Ludzie, macie jedno zadanie: świętość. Nie jesteś ciałem, masz ciało. Nie jesteś zwierzęciem. Mówię chłopakom: ty nie jesteś małpą, tylko człowiekiem. Dlaczego żyjesz jak zwierzę? Każdy człowiek ma jakiś rozum. Ale jeśli mają go na poziomie jednej komórki, to działają tyle, ile mogą. Są giganci ducha i są homunkulusy na świecie. I ten, i ten jest człowiekiem. Matka Teresa broniła człowieczeństwa. Mówiła, że człowiek jest najcenniejszym skarbem, który chociaż leży w błocie, to nie jest błotem. Tylko wyjmij go z tego błota i oczyść. Ale człowiek nie wierzy, że nie jest byle kim. Sam poniża siebie. Każdy, kto robi głupotę i daje się potraktować jak zwierzę, niszczy swoją godność. Te dziewczyny, które przechodzą z rąk do rąk, nie rozumieją, że to jest wszystko, co one mają. Ona ma tylko siebie. Jak zrobi z siebie świętą, to jest święta, jak zrobi z siebie szmatę, to nią będzie.
Ale często takie dramatyczne w skutkach wybory są efektem poszukiwania na oślep miłości, której coraz więcej ludzi nie rozumie ani nie doświadcza w rodzinie.
Ludzie nie kochają. Są egoistami i robią interesy. Szukają przyjemności. Ta wielka przyjemność, za którą gonią faceci, to parę sekund orgazmu. Poczuł ciało i co z tego? Pokrzywdzone dziewczyny płaczą. Ale same w to wchodzą. To jest problem godności własnej. Jeśli ludzie zachowują się jak zwierzęta, to nie ma na to rady. Nie mogę ich zmienić. Karol Wojtyła mówił, że ludziom brakuje mądrości. Ale tej mądrości nie kupisz, nie dostaniesz w prezencie, nie odziedziczysz. To jest twój wysiłek, który podejmiesz lub nie. Ty sam dla siebie jesteś terenem działania. Nikt inny nie jest winien, że jesteś, jaki jesteś. Ty sam siebie tworzysz.
Pani pokolenie przeżyło traumę, której my nie potrafimy sobie nawet wyobrazić. Przeszli państwo przez największe piekło, przez obozy koncentracyjne, ale wyszli z niego silni, z pięknymi sercami, ze szlachetnymi duszami i potrafili tę postawę nieść dalej. Jak nie dać się wchłonąć złu?
Miałam to szczęście, że należałam do pokolenia, które było wierzące. Polska przedwojenna nie miała grzechu ani zabójstwa, ani zdrady. Całe pokolenie Kolumbów to jest wyjątkowa sytuacja. Przed wojną nie było mowy o zabijaniu dzieci przed narodzeniem. Gdyby to zrobił lekarz, natychmiast byłby pozbawiany prawa praktyki. Wszyscy ludzie cenili życie ludzkie. Wy jesteście pokoleniem, które chce mieć wygodne życie i na tym przegrywa. To nie jest prawda, że człowiek przeżywa radość, jak nic nie robi. Jedną z najgorszych rzeczy, które wspominam z mojego życiorysu, to jest początek aresztowania: kwarantanna. W Ravensbrück była epidemia tyfusu. Przez sześć tygodni izolacji w jednym baraku trzymano wszystkie kobiety. Nic nie mogłyśmy robić. Bezczynność jest straszliwą męką.
Demoralizuje i odbiera wolę życia.
A ludzie nie chcą pracować, chcą odpoczywać. Każdy człowiek żyje dla siebie tak, jak chce. Ja wybrałam zawód, o którym nie myślałam od dziecka. Do medycyny skierowała mnie wojna. Konkretnie kampania wrześniowa w Lublinie. Przez 17 dni byłam świadkiem obrony Lublina i razem z moimi harcerkami byłyśmy pielęgniarkami. Przywoziłyśmy rannych chłopców, którzy oddali za ojczyznę życie. Wspaniałe chłopaki, których podziwiałam. A teraz nie ma żadnego chłopca, którego mogłabym podziwiać. Ale każdy może być święty.
Tyle że do tego potrzebujemy jednak autorytetów, które pociągną przykładem.
Trzeba mieć ojca. Nie ma ojców. Jestem przerażona, że w oświacie nie ma prawie w ogóle mężczyzn. Mężczyźni zrezygnowali z ojcostwa, a Pan Bóg stworzył ojca jako tego, który ma prowadzić i świat, i ludzi, i rodzinę. A oni poszli na zabawki. W rezultacie nie ma kto wychować dzieci. Ojciec jest odpowiedzialny za to, że syn jest zdrajcą, bo nie przekazał mu wartości. Jest zależność dorosłych, którzy coś wiedzą, od dziecka, które nie wie, bo nie miało okazji poznać. To jest ta ciągłość działania. Człowiek żyje w środowisku, które na niego działa. Współczesna pedagogika, która nie uznaje etyki, jest klęską dla ludzkości. Bo dziecko nie może wiedzieć, co jest grzechem, a co jest cnotą. Materia jest tym, co niszczy w człowieku ducha. Trzeba pamiętać o tym, czego nauczał filozof Karol Wojtyła, że ciało ludzkie zawsze jest poddane duchowi. Ale albo Duchowi Świętemu, albo duchowi tego świata. Duchem tego świata nazywa diabła i jasno mówi, że on jest. Człowiek zjawia się na świecie nie na zielonej łące, tylko na polu walki. Mężczyzna i kobieta są na świecie, w którym jest konieczność wyboru. Albo jesteś po stronie diabła, albo jesteś po stronie anioła. Od ciebie to zależy. Musimy wybierać. I tu jest zasadnicza rzecz. Ludzie dzisiejsi, zwłaszcza młodzi, nie wiedzą, co to wybór. Wybierać to znaczy, że jedną rzecz bierzesz, a wszystko inne zostawiasz. Nie możesz wybrać wszystkiego. A dzisiaj oni chcą mieć wszystko.
Ten problem dotyczy spraw małych, ale i kluczowych życiowych wyborów. Co roku mamy więcej rozwodów. To wynika z niedojrzałości czy niezdolności do miłości?
Z tego, że ludzie nie kochają. Są nieuczciwi, zdradzają, okłamują. Są encykliki, których nie znają. W encyklice „Fides et ratio” papież pisze, że trzeba wierności w wierze. Nie pozwalać sobie na zwątpienia, na krytykę księdza, biskupa, papieża, Boga. Posłuszeństwo jest warunkiem przejścia do nieba.
A w małżeństwie? Jakie warunki trzeba spełnić, by przetrwało?
W małżeństwie trzeba podziwiać i być wiernym. Gdy człowiek zacznie lekceważyć, nie może kochać. Żony przestają podziwiać mężów, a mężczyzna musi być podziwiany, bo męskość rośnie wobec kobiecości i odwrotnie. Jeśli nie będzie tego podziwu w małżeństwie, podziwiać zacznie ktoś inny. A wtedy małżonkowie zamiast siebie budować, niszczą. Takich życiorysów jest mnóstwo. Tylko podziw jest pożywką dla miłości drugiego człowieka. Przestajesz podziwiać, przestajesz kochać. To jest twoje zadanie. Kobieta ma podtrzymywać miłość męża.
A mężczyzna?
Jak żona podziwia męża, to on jest zadowolony, bo chce być podziwiany.
Czasem podziw się kończy, gdy mężczyzna zawodzi…
Przychodzą do mnie kobiety i przez godzinę wyliczają, jak źli są ich mężowie. Mówię: „Pani go tylko krytykuje, a nikt tego nie wytrzyma. Jest jeszcze z panią? Inny by już dawno uciekł”.
Miłość to jest to, co dajesz. To, co bierzesz sobie, jest egoizmem. Miłość małżeńska jest całopaleniem. Oddaje pani wszystko na zawsze. Jeśli pani nie oddała, to pani nie ma. Nikt nie porzuca kochającej żony, która adoruje. Odchodzi mężczyzna, którego żona lekceważy. Poza tym żony potrafią w ogóle nie wiedzieć, co robi mąż. Nie interesują się człowiekiem. Tak samo jak on nie interesuje się żoną, tylko jej ciałem. Bo ona go złapała nie na ducha, tylko na ciało. No i ma to ciało. A z biegiem czasu ciało robi się stare i przestaje przyciągać. Wtedy ona ma pretensje, że on ją porzuca. Tylko na czym oni zbudowali relację? W wielu małżeństwach okazuje się, że ci ludzie w ogóle się nie znają. Że poszli za zauroczeniem, które minęło. Ludzie kłócą się o głupstwa i marnują sobie życie. Idą w grzech, który odcina człowieka od źródła mądrości. Bo mądry jest tylko Duch Święty. A jeśli oni są w stanie grzechu śmiertelnego, to nic nie mogą dostać od Ducha, bo wyrzucili go ze swojego serca. Nie walczą o świętość.
Bo dziś w miejsce świętości weszła samorealizacja.
Dlatego tak ważny jest wybór tego, jak chcemy żyć. Człowiek ma świadomie dążyć do świętości. To jest zadanie, jakie Karol Wojtyła dał całej ludzkości, a nikt go nie spełnia.
Jak w takim razie realizować świętość we współczesnych realiach?
Każdy niech się stara być świętym, to będzie promieniować świętością. Bo święci rodzą świętych. Są wskazówki, których udzielali mądrzy ludzie, ale dziś się ich nie słucha. Króluje nowoczesność. To, co stare, idzie w odstawkę. A co nowego człowiek może wymyślić i stworzyć? Ludzie przez to, że chcą posiadać bez umiaru, tracą. Żeby zobaczyć prawdę o świecie, trzeba się zatrzymać. Pan Bóg przemawia w ciszy. Znałam bardzo wielu świętych. Jest szczęściem podziwiać ludzi.
Doświadczamy dziś dużego ataku na świętych. Nie tylko nie są podziwiani, lecz zakrzykiwani i zakłamywani. Jest jakaś wyrwa w świadomości, także tej duchowej. Przerwano łańcuch formacji i mamy tego skutki.
Brakuje jednego pokolenia. Starzy umarli, młodzież się ocknęła częściowo. Piszą do mnie wnuki ravensbrückanek z prośbą o wiadomość o wojnie, bo ich babcie były w obozie i dopiero teraz się tym zainteresowali. Dzisiaj młodzież nie zna ani historii Polski, ani historii Europy, ani historii świata. Nie zna przyrody, nie wie, jak nazywa się to drzewo, ten kwiat, ten motyl. Nie obchodzi ich to. W moim pokoleniu było zupełnie inaczej. W mojej szkole były wszystkie możliwe kółka: geograficzne, fotograficzne, taneczne, teatr, ponieważ młodzież była pełna zainteresowania światem.
I z tego bierze się ta wyrwa pokoleniowa. Szkołę przez lata osłabiano, pozbawiono nauczycieli narzędzi wychowawczych. Co powinno się zmienić, żebyśmy na nowo kształcili i formowali bohaterów?
Mam pragnienie, żeby w Polsce zaakceptowano wreszcie z powrotem szkoły dla chłopców i dziewcząt. Bo co innego trzeba im mówić, czego innego potrzebują do wzrostu, do rozwoju. Dzisiaj dzieci rosną od początku bez mądrości. Ludzie nie żyją w sposób wolny. Nie używają wolnej woli, są uzależnieni. Nie rozumieją zobowiązań wobec realiów, w których żyją. A skoro są Polakami, obowiązuje ich historia Polski, geografia Polski, język polski. Jesteś zobowiązany do tego, gdzie się znalazłeś przez Boga. Nikt sobie nie wybierał ani płci, ani miejsca, gdzie się urodził. To jest wyznaczone ci odgórnie. Musisz w to wejść. Zapytałam kiedyś Ojca Świętego, jak rozmnażają się diabły. Powiedział, że przez ludzi, którzy stanowią jego wojsko, bo świat jest pełen złych ludzi. Czas to nie jest stacjonarny moment. To jest nurt, który codziennie się zmienia. I dlatego ludzka przeszłość jest nietykalna. Jesteś taki, jak twoje czyny, których dokonałeś. Naród ma historię, która jest jego skarbem, ale może też być jego hańbą, jak w przypadku Niemiec. Mamy odpowiedzialność za to, co czynimy, co tworzymy. Trzeba wiedzieć to, co ja wiem, że każdy człowiek jest naprawdę na obraz Boga. Tylko trzeba mu pomóc to zobaczyć. Każdy musi wiedzieć, po co jest na tej ziemi. Wcale nie dla ziemi, tylko dla nieba.
Rozmawiała Marzena Nykiel
Wywiad z 43/2020 numeru tygodnika „Sieci”.