„Bracia, siostry…
Mówię do Was.
Zwłaszcza do tych, którzy już nie wierzą…
nie mają nadziei, nie modlą się…
bo myślą, że Bóg odszedł.
Do tych, którzy
mają dość skandali…
nadużywanej władzy…
milczenia Kościoła,
który czasem wydaje się bardziej pałacem,
niż domem.
Ja też byłem zły na Boga…
Ja też widziałem umierających dobrych ludzi…
dzieci cierpiące…
starszych ludzi, płaczących bez leków…
I tak… bywały takie dni, kiedy modliłem się
i czułem tylko echo…
Ale…
potem odkryłem coś:
Bóg nie krzyczy…
Bóg szepcze…
A czasem szepcze z błota,
z bólu…
przez ręce staruszki, która
karmi Cię – nie mając nic.
Nie przyszedłem tu,
by zaoferować Ci idealną wiarę…
Przychodzę, by powiedzieć, że
wiara to spacer z kamieniami, kałużą
i niespodziewanymi uciskami…
Nie proszę, żebyś we wszystko wierzył…
Proszę byś nie zamykał drzwi…
Daj szansę Bogu,
który czeka na Ciebie bez osądzania…
Jestem tylko księdzem,
który widział Boga w uśmiechu kobiety,
która straciła syna,
a jednak gotowała dla innych…
To mnie zmieniło.
Więc jeśli jesteś załamany,
jeśli nie wierzysz…
jeśli masz dość kłamstw…
Przyjdź, mimo wszystko!
Z twoim gniewem, wątpliwościami…
Nikt tutaj nie poprosi Cię
o kartę VIP…
Bo ten Kościół, dopóki oddycham,
będzie domem dla bezdomnych,
wypoczynkiem dla zmęczonych…
Bóg nie potrzebuje żołnierzy…
On potrzebuje braci!
A Ty…
TAK! Ty…
jesteś jednym z nich”.
Robert Prevost (papież Leon XIV)